Otchłań Zapomnienia

105 4 0
                                    

Głęboki zaułek między starymi, zapomnianymi budynkami był idealnym miejscem dla Harry'ego, aby oddać się chwili zapomnienia. Leżał na twardym gruncie, z rozbitą już pustą strzykawką zatopiony w swoich myślach i tęsknocie za Naginią, która w tym niedługim czasie stała się jego bliską przyjaciółką którą naraził na ogromne niebezpieczeństwo, kiedy nagle zrozumiał, że nie jest sam.

Nad nim pochylił się cień, a gdy Harry spojrzał w górę, zobaczył postać, której obecność wydała mu się niezwykle znajoma. To był ten kolekcjoner patyków, patrzący na niego z wyrazem zaskoczenia i niepewności.

"chłopcze?" odezwał się Tom, jego głos brzmiał zdumiony. "Co ty tutaj robisz?"

Harry, jeszcze pod wpływem euforii, spojrzał na Toma z uśmiechem na twarzy. "Chilluję," odpowiedział beztrosko. "Chcesz dołączyć?"

Tom wyglądał zdezorientowany, jakby nie do końca rozumiał, co się dzieje. "Ale... co ty robisz?" zapytał, niepewnie wpatrując się w Harry'ego.

Harry wzruszył lekko ramionami, nadal rozluźniony i beztroski. "Nic specjalnego," odpowiedział. "Po prostu odpoczywam od rzeczywistości. Próbuję zapomnieć o wszystkim na chwilę."

Tom wciąż wyglądał na zdezorientowanego, patrząc na Harry'ego z mieszaniną zdumienia i niepokoju. Nie mógł zrozumieć, dlaczego chłopak, którego znał zawsze jako twardą i zdeterminowaną osobę, teraz leżał tutaj, na skutek na narkotyków, w tym ciemnym zaułku.

"Nie powinieneś tu być," stwierdził Tom, jego głos brzmiał zaniepokojony. "To niebezpieczne miejsce. Powinieneś się stąd wynosić."

Harry spojrzał na niego zdezorientowany, ale zignorował jego słowa. "Niepotrzebnie się martwisz," odpowiedział, opierając się o ścianę zaułka. "Nic złego się nie wydarzy."

Tom próbował powstrzymać go przed kontynuowaniem, ale nagle zorientował się, że Harry właśnie sobie coś wstrzyknął.

"Co ty właśnie zrobiłeś?" zapytał Tom, jego głos brzmiał zdziwiony i zaniepokojony.

Harry spojrzał na niego z lekceważeniem. "Nic specjalnego," odpowiedział nonszalancko odrzucając kolejną pustą strzykawkę i rozbijając. "Po prostu amfetamina. Rozluźniający nałóg."

Tom był zszokowany. Nie mógł uwierzyć, że Harry sięga po używki w tak niebezpiecznych okolicznościach.

"Chłopcze, musisz przestać," próbował go przekonać Tom. "To nie jest rozwiązanie. To może tylko zaszkodzić ci bardziej."

Ale Harry tylko się zaśmiał, czując się euforycznie. "Relaks" mruknął, machając ręką. "Nic mi nie będzie. Po prostu... chillujmy."

Tom czuł się zszokowany, widząc, jak Harry oddala się od niego coraz bardziej. Wiedział, że nie może pozostawić go samemu sobie w takim stanie. Musiał go jakoś przekonać, żeby opuścił to niebezpieczne miejsce i znalazł pomoc.

"Słuchaj, chłopcze," zaczął Tom, jego ton był poważny. "Zaraz moi śmierciożercy się tu zjawią, i jak rozpoznają dzieciaka, który ukradł im jak ty to mówisz patyki, to na prawdę bardzo, ale to bardzo się wkurzą."

Harry spojrzał na Toma z niedowierzaniem. "Śmieciożercy?" powtórzył zaskoczony. "Kim są śmieciożercy? Też nie najlepiej jadam.. może dołączę do waszej grupy.."

"Nie śmieciożercy tylko śmierciożercy chłopcze i  niestety dla ciebie, ale nie jest tak łatwo do nas dołączyć"

"To kim są ci śmierciożercy?"

Tom wzruszył ramionami, starając się zachować spokój. "To... to tacy ludzie, którzy... działają w interesie... pewnego człowieka," powiedział niezdecydowanie. "Ale nie powinieneś się o to martwić. Musisz tylko zrozumieć, że musisz stąd iść."

Harry przestraszony, ale także coraz bardziej zdezorientowany, zaczął łączyć fakty w swojej głowie. "Czekaj chwilę," zaczął, "czy ty jesteś... czy to jest jakaś mafijna sprawa? Dlatego ty... dlatego  szastasz hajsem na patyki?"

Tom westchnął z lekką irytacją. "Nie, Harry," odpowiedział z dezaprobatą. "To nie jest sprawa mafijna. Ale tak czy inaczej, jesteś w niebezpieczeństwie, jeśli tu zostaniesz. Musisz stąd się ulotnić"

Harry przemyślał jego słowa "Jeśli będziesz chciał więcej tych patyków wal śmiało już mi się zebrało ich trochę i gdyby to nie było wystarczająco to mogę ci nazbierać więcej tego  chrustu w lesie.." Tom słysząc to wzdycha ciężko

Nagle Harry wykrzykuje "Już łapie!! Należysz do sekty.. dlatego tu jest ten krąg.. ja bym na twoim miejscu uważał"

"Jaki krąg?" Tom marszczy brwi rozglądając się, ale gdy widzi jak Harry mdleje łapie go i klnąc aportuje się do swojej komnaty, kładąc młodego na kanapie i wzywa za pomocą mrocznego znaku mistrza eliksirów, spotykając się z nim przed drzwiami za którymi leży Harry.

"Panie.. wzywałeś.."

"Tak Severusie, daj mi trzeźwiący eliksir i jakiś odżywczy.." gdy je dostaje ma już sobie iść, ale jednak odwraca się z powrotem. "Przyrządź  jeszcze eliksir odtruwający organizm z toksyn"

"Panie, będę musiał wiedzieć jakich toksyn, są różne techniki ważenia do konkretnych czynników.."

"Od mugolskich narkotyków, na pewno amfetaminy.. nie wiem co jeszcze"

"Jeśli to czarodziej, wiedz Panie że mógł zniszczyć swój rdzeń magiczny.."

"O to się nie martw." Wraca akurat do Harrego kiedy zaczyna się przebudzać i nadal naćpany coś marudzić że ma słaby gust do wystrojów wnętrz.  Najpierw aportuje się  z Harrym w inne miejsce, w pobliżu znanej im apteki gdzie napaja go otrzymanymi eliksirami i gdy w końcu zauważa jak odzyskuje przytomność w oczach chłopca, pojawiają się przebłysk gniewu.

"Nie wiem co mi podałeś, ale kurwa straciłem przez ciebie działanie dobrego towaru."

"I dobrze. Zatruwasz się tym dzieciaku"

"A weź spierdalaj" wstaje chwiejnie i odchodzi, na co starszy mężczyzna wzdycha i wraca do początkowego zaułku gdzie czekają już jego sługi.

...

Voldemort stał w ciemnej uliczce, otoczony przez trzech swoich śmierciożerców. Ich oblicza ukryte były w cieniu, ale można było wyczuć napięcie w powietrzu, gdy rozmawiali.

"Co wiecie o ostatnim wybuchu magicznym niedaleko stąd?" zapytał Voldemort, jego głos brzmiący cicho, ale pełen mrocznej siły.

Jeden z jego sług odpowiedział szybko: "Ministerstwo już zatuszowało sprawę. Mówią, że to tylko incydent, ale ludzie wiedzą, że to był coś więcej."

"Coś więcej?" Voldemort uniósł brwi, wciąż pozostając opanowany.

"Incydent miał miejsce niedaleko schroniska handlarzy istot magicznych," powiedział drugi śmierciożerca. "Wiele istot zginęło, ale nie znaleziono prawdziwej przyczyny wybuchu. Ludzie mówią, że to była magiczna potyczka, ale nie ma świadków ani dowodów."

Voldemort zastanowił się przez chwilę, jego czerwone oczy błyszczały w mroku. "Coś jeszcze?" zapytał.

"Kamery, które były w pomieszczeniu podczas wybuchu, nie działały" odpowiedział trzeci śmierciożerca. "Ministerstwo próbuje znaleźć świadków, ale wszyscy, którzy mogliby coś wiedzieć, zniknęli albo zamilkli."

Voldemort skłonił głowę, przemyślając te słowa. Był świadomy, że coś wielkiego musiało się wydarzyć, aby spowodować tak silny wybuch magii, że aż sam poczuł jej powiew.

Wiedział że czarodziej, który się do niego przyczynił musi być dość potężny i warto by było mieć go w swoich szeregach  gdy dojdzie do wojny.

"Miejcie oczy szeroko otwarte," rozkazał Voldemort swoim śmierciożercom. "Jeśli istnieją świadkowie, musimy ich znaleźć. Może to być dla naszych planów bardzo istotne."

Jego słudzy skinęli głowami ze zrozumieniem, a Voldemort odwrócił się i zniknął w mroku uliczki, gotowy do dalszych działań.

Okradając Cień: Droga przez Zapomniany ŚwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz