[13] Romans nie jest martwy

13.3K 1.5K 379
                                    

MACIE. KOCHAJCIE MNIE.

wiecie co robić, żeby mnie udobruchać...

co złego to nie ja #LoverSoe

...

Rhett

Przebudziły mnie promienie słoneczne, które wpadły do salonu i głuchy odgłos, jaki wydał mój żołądek. 

Burczało mi w brzuchu, bo był pusty po nocnych przygodach. Podniosłem się więc do pozycji siedzącej, przecierając oczy i próbując pozbierać do kupy wspomnienia z wczoraj. Ja. Lexy. Rzyganie. 

Więcej nie trzeba mówić. 

Rozejrzałem się po salonie, zamierając w bezruchu. Ona wciąż tutaj była.

Zamrugałem kilka razy. 

Widok Lexy, która spała skulona na fotelu, był przedziwnym doznaniem. Coś mnie poruszyło w środku na myśl, że została tutaj ze mną na noc, po tym jak już odleciałem i zasnąłem ze zmęczenia i wykończenia.

Wstałem po cichu z kanapy, rozglądając się dookoła. Jak przez mgłę pamiętam wczorajszy wieczór. Wymiotowałem trzy razy, a za czwartym już tak naprawdę miałem pusty żołądek. Przesiedziałem prawie dwie godziny na podłodze w toalecie na dole, słysząc tylko jak Lexy wciąż jest w ruchu i pośpiechu, przynosząc mi wodę i te wspomniane elektrolity, które jednak znalazła w szufladzie.

Jezu. Nie byłem nawet na tyle trzeźwo myślący, aby kazać jej zabrać moje auto i pojechać do domu. Albo aby wezwać dla niej taksówkę.

I pozwoliłem jej zasnąć na jebanym fotelu, mając dosłownie cały, cholerny, dom do dyspozycji, aby ją przenocować.

Przetarłem zmęczoną twarz dłonią. Mój żołądek wciąż bolał. Dosłownie bolał, ale zignorowałem go, podchodząc po cichu do Lexy i zabierając koc, którym byłem przykryty. Ona nie miała, do cholery, nic.

Ostrożnie ją więc przykryłem, spoglądając na jej spokojną, pochłoniętą snem, twarz. Włosy rozpadły się na jej ramionach i oparciu fotela, a wczorajszy makijaż rozmazał odrobinę. To nie sprawiło jednak, że wyglądała źle. Wciąż była śliczna i tak cholernie młodziutka.

Czasami zapominałem, że dzieli nas dosłownie dekada. Inne czasy, w których dorastaliśmy, inne zwyczaje i mindsety. To naprawdę niedziwne, że prawie się zabijamy, spędzając ze sobą czas.

A jednocześnie to niesamowite, że ostatecznie nigdy tej zbrodni nie popełniamy.

Wyprostowałem się, poprawiając jeszcze raz koc i idąc do kuchni. W zupełnej ciszy oparłem się o blat, spuszczając głowę. Czułem się tragicznie i nienawidzę być tym złym, ale nie ma szans, że wystawię nogę poza dom i moje łóżko. Dlatego rozejrzałem się za moją komórką. Zostawiłem ją tutaj wczoraj.

Musiałem napisać do Annie, że dzisiejsza randka odwołana. Pewnie będzie się wściekać albo będzie jej smutno. Ale to jest naprawdę niezależne ode mnie.

Chociaż może powinienem pójść? Potrzebuję tej kobiety. I naprawdę ją lubię.

Westchnąłem ciężko, spuszczając głowę między ramiona. Na razie to zostawię. Zajmę się tym potem. 

Udałem się na górę, żeby wziąć szybki prysznic. Ogarnąłem się, umyłem zęby, czego potrzebowałem pilnie i ubrałem bokserki oraz czarne dresy. Z włosów ściekała mi wciąż woda, a nigdy ich nie suszę, więc koszulkę zarzuciłem przez ramię, nie ubierając jej jeszcze, aby jej nie zmoczyć zupełnie.

Zeszedłem na dół, zerkając na Lexy. Przekręciła się w inną stronę na fotelu, wtulając się w koc. Może powinienem przenieść ją na kanapę? Nie. To głupie.

Dating Lover [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz