[31] W miłości i poezji wszystko dozwolone

16.7K 1.6K 387
                                    

co złego to nie ja 

odświeżcie sobie rozdział, bo wattpad znów odkurwia

...

Rhett

Zostałem w domu, kontynuując swoją ucieczkę od Lexy. Zaszyłem się w domowym gabinecie, z nadzieją, że to pomoże mi się skupić, ale czułem, że było tylko gorzej. Za cicho. Za pusto.

Łomotało tylko moje serce. Tak szybko, jakby zaraz miało przestać robić to na zawsze.

Napisałem do Lexy, żeby odwołała wszystkie moje dzisiejsze spotkania, a były tylko dwa, więc niewielka strata. Odpisała kciuka w górę i wpatrywałem się w niego tak długo, aż zaczął mi się rozmazywać.

Czułem się jak skończony frajer po całym tym piątkowym dniu i zwłaszcza wieczorze. Nie potrafię nawet opisać tego, co działo się w mojej głowie i sercu przez cały weekend i nadal. Istny chaos, tak męczący, że chciałem tylko, aby ucichł.

Garrett Blackford. Oczywiście, że go sprawdziłem i nienawidzę tego, że był tak pewny siebie. I jeszcze bardziej nienawidzę tego, kim był.

Mogę się założyć, że Lexy jest tego świadoma i jej to nie przeszkadza. Dlaczego mi to przeszkadza?

Kurwa, wszystko w tym typie, kręcącym się obok niej, mi przeszkadza. I jestem zbyt wielkim tchórzem, aby powiedzieć to na głos.

Ona wydawała się wczoraj szczęśliwa. Dobrze się bawiła, żartowała. I fakt tego, jak smutna była wcześniej, prosząc mnie, abym nie mieszał jej w głowie...

Miała jebaną racją. Nie zasługiwała na ten emocjonalny rollercoaster, jaki jej zapewniłem. Była słodka i dobra, a ja wciąż ją krzywdziłem. I gdyby została ze mną, nie raz bym ją skrzywdził. Racjonalnym wyjściem byłoby wycofanie się i pozwolenie jej być szczęśliwą.

Ale jestem na to zbyt samolubny.

Pierwszy raz, od dwóch lat, poczułem, że chcę w ogóle walczyć. Dla nas. O nas. Nie miałem tego w sobie, gdy Lilian postanowiła odejść. Pozwoliłem jej na to, wpadając do miejsca, z którego ciężko było mnie wyciągnąć. Diagnoza, rozstanie, cały świat, który wywrócił się do góry nogami po trzynastu latach względnej stabilności.

Tym razem było inaczej. Chciałem mieć przy sobie Lexy. Chciałem, żeby była obok, żeby została, ale jednocześnie czułem, że jest to wobec niej nie fair, skoro istnieje ktoś, kto może być dla niej lepszy.

Nienawidziłem tej myśli, ale też karmiłem się nią. Zawisłem pomiędzy pogrążeniem się w strachu i wycofaniu, a pomiędzy walką o nią, z nadzieją, że...

Że mnie pokocha. Całego mnie, na zawsze.

Coś, co nie udało się Lilian.

*

Kolejne dni wyglądały podobnie. Przychodziłem do biura, przez większość czasu ukrywając się w nim albo pracowałem z domu. Miałem wrażenie, że całe moje życie zostało zapauzowane. Że funkcjonowałem na przerażającym autopilocie.

Dzisiaj był czwartek i około dwunastej, usłyszałem śmiech Lexy. Tak głośno i szczerze roześmiała się, że dotarło to do mnie nawet przez zamknięte drzwi.

Przestałem na moment pisać, po prostu wsłuchując się w ten piękny dźwięk, którego nie słyszałem już od tak dawna. A następnie pojawiła się w mojej głowie myśl o tym, kto ją tak rozbawił.

Wstałem od biurka, postanawiając sobie, że jeśli zobaczę tam Garretta, to zrobię scenę. Jak totalny, toksyczny głupek, którym najwyraźniej jestem, a nawet o tym nie wiedziałem.

Dating Lover [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz