wiem, ja was też
co złego to nie ja #LoverSoe
...
Rhett
Zgubiłem Lexy po raz kolejny. Wróciła do mnie wcześniej, zapytałem ją, czy sobie radzi i się tu odnajduje, na co odpowiedziała mi, że „lepiej niż kiedykolwiek" i znów się gdzieś zawieruszyła. Widziałem ją przelotem, rozmawiającą z moim ojcem, mamą, a nawet babcią Laną.
Co na nią zerkałem, to zaskarbiała sobie kolejny skrawek mojej rodziny, która zdawała się ją naprawdę polubić.
– Dlaczego nie powiedziałeś nam o Lexy, synu? – zapytał mnie ojciec, gdy jakąś godzinę temu składałem mu życzenia po tym, jak śpiewaliśmy mu wszyscy „sto lat". Moja udawana dziewczyna wręczyła mu prezent od nas obojga, który osobiście wybierałem. A zaraz potem została porwana przez moją matkę, aby pomóc przy przenoszeniu tych prezentów.
– Bo to wszystko jest dosyć świeże – odpowiedziałem mu wtedy, nie do końca potrafiąc mu patrzeć w oczy, gdy to mówiłem. – Nie wiedziałem, czy wypada tak szybko wam ją przedstawiać.
– Wypada, wypada! – zaśmiał się, klepiąc mnie po ramieniu. – Ta dziewczyna jest cudowna. Taka bystra! Miewałem w swoim życiu wielu studentów, ale ona przewyższa wiedzą ich wszystkich. Ma w sobie iskrę, która sprawia, że od razu zaskarbia sobie ludzi. I ten uroczy uśmiech... – Pokręcił z niedowierzaniem głową. – Trafiłeś bardzo dobrze. Trzymaj ją przy sobie, Rhett.
Myślałem o tych słowach nawet godzinę później, wpatrując się w Lexy, która stała obok moich rodziców i babci, śmiejąc się z nimi w głos. Nie dowierzałem w to momentami. Że pośród tej sztywnej, eleganckiej imprezy, zagościł taki promyk słońca.
„Mogę zrobić coś, aby cię uszczęśliwić?"
To pytanie pobrzmiewało w kółko w mojej głowie, bo zdałem sobie sprawę, że znałem na nie odpowiedź. Była ona przerażająca, zaskakująca i druzgocąca moje życie, jeśli mam być szczery.
Bo, w jakiś pojebany sposób, okazało się, że wystarczy jej obecność. Rhett sprzed kilku miesięcy chyba walnąłby mnie w łeb za ten wniosek, ale mam dosyć udawania, że jest inaczej. Ta drobna, uśmiechnięta, zwariowana kobieta sprawiała mi szczęście. I to w sposób, w jaki nie wiedziałem, że jest w ogóle możliwy w moim wieku.
Wesołe miasteczka? Ściganie się na elektrycznych autkach? Trampoliny? Nie myślałem nigdy, ile takie bzdury mogą dać radości. Z góry je wyśmiewałem. Co więcej, sama jej obecność, poczucie humoru i to jak potrafiła zamienić najgorszy dzień w mój najlepszy, było niesamowite.
I cholernie się tego bałem.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytał Ryan, wyrywając mnie z zamyślenia i zmuszając do spojrzenia na niego.
Jego dziewczyna kręciła się obok niego, rozmawiając akurat przez telefon. Ciekawe, że znów wrócił do Tary. I chyba nawet rozstał się z nią też z trzy razy od ostatniego razu.
– Tak.
– Gówno prawda. Wzdychałeś do swojej kobiety, wpatrzony w nią jak zakochany szczeniak – roześmiał się, po czym wyprostowałem się, zapinając guzik od marynarki. – Mówiłem o tym, że Lilian zachowuje się dziś tragicznie. Nie do wiary, że nie może znieść tego, że jesteś w końcu szczęśliwy. I to po tym, jak to ona zdeptała twoje poprzednie szczęście.
Szczęście. Dużo dzisiaj o tym rozmyślam, jak widać, a wniosek wciąż, z każdej strony nasuwa się ten sam.
– O... Czy to Lex? – zapytał nagle, ruszając głową w stronę sceny. Drgnąłem więc, również tam spoglądając.
CZYTASZ
Dating Lover [+18]
Romansco złego to nie ja TW: content +18, graficzne sceny seksu, przemoc fizyczna i psychiczna, problemy alkoholowe, przemoc seksualna