[5] Miły gość

13.6K 1.5K 250
                                    

wiecie co robić, aby rozdziały wpadały tak często

co złego to nie ja #LoverSoe

...

Rhett

Wszedłem do domu chwilę po 18:00 i dosłownie nie miałem czasu, aby się chociaż obrócić. Dzisiejszy dzień wkurwił mnie do granic możliwości i tak właściwie to nic dziś nie wyszło tak, jak miało. Najpierw spotkanie na mieście ze sponsorem, a potem ten nieszczęsny Smith.

Jestem na tyle ciekawski, że obejrzałem specjalnie nagranie z monitoringu i tylko się jeszcze bardziej wkurwiłem. Jak tylko zobaczyłem to, jak zachowywał się w stosunku do Lexy, skoczyło mi ciśnienie. Jakaś głupia część mnie czuła się odpowiedzialna za tę gówniarę. Nie wiem, być może Blake i Leo to we mnie zaszczepili tymi wszystkimi razami, kiedy angażowali mnie w coś związanego z nią. Jakimś cudem zawsze kończyłem jako ten, który jej pomagał.

A teraz nie dość, że uwikłałem się w pracę z nią i odpowiadam za nią jako moją pracownicę, to jeszcze wymyśliłem ten poroniony pomysł z udzielaniem sobie porad. I odkąd tylko jej to zaproponowałem, balansuję pomiędzy brnięciem w to, a zupełnym wycofaniem się i zapomnieniem o tym. Jednak mój zdesperowany tyłek był... zdesperowany.

I rzeczywiście, potrafię przyznać, że potrzebuję odrobiny jej podejścia do życia. A ona z kolei BARDZO potrzebuje mojego podejścia do życia. To ma... jakiś tam sens.

Przeszedłem się jeszcze raz przez salon, zbierając papiery i zabierając swoje rzeczy. Utrzymywałem dom w porządku, bo miałem na tym punkcie poważnego bzika. Nienawidziłem, gdy wszędzie walały się rzeczy i gdy pomieszczenia były przesadnie wystrojone. Nie lubiłem setek doniczek z kwiatkami, wazonów, niepotrzebnych śmieci, którymi były setki magnesów na lodówce, ani nie miałem potrzeby posiadania miliona książek. Te najlepsze, w moim mniemaniu, trzymałem w gabinecie u góry, gdzie pracowałem.

Ten dom był na tyle wielki jak dla mojej jednej osoby, że nie miałem problemu z upchaniem rzeczy. Wszystko posiadało swoje miejsce i tam miało trafiać.

Stanąłem pośrodku salonu, rozglądając się po raz ostatni. Spojrzałem na schody do góry i wsłuchałem się w ciszę, jaka tu panowała.

Nie kupowałem tego miejsca z myślą o takiej ciszy. Robiłem to w przekonaniu, że właśnie tutaj będę mieszkał z moją żoną i naszym dzieckiem. Miałem tę wizję na wyciągnięcie ręki.

Aż za szybko się zamachnąłem i zniknęła.

Drgnąłem, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Odwróciłem się na pięcie, podchodząc do nich i zerknąłem na swoje odbicie w lustrze wiszącym na ścianie obok. Przeczesałem sterczące włosy i otworzyłem, widząc Lexy stojącą na moim podjeździe.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to fakt, że się przebrała. Nie miała na sobie już tego eleganckiego ubrania z pracy, a szare, o wiele za luźne i za długie w nogawkach dresy, a do tego wkładaną pasującą bluzę, której kaptur wystawał spod czarnej, skórzanej kurtki. Spojrzała na mnie, poprawiając swoją małą torebeczkę w śmiesznym, półokrągłym kształcie.

– Cześć, Rhode – powiedziała, nie czekając na zaproszenie, tylko wchodząc do środka i mijając mnie przy tym.

Była niska bez tych swoich obcasów. Nie jakoś bardzo, ale te za wielkie ubrania jedynie w śmieszny sposób podkreślały jej drobną posturę. Westchnąłem ciężko, zamykając za nią drzwi i obracając się, kiedy zdjęła adidasy i kurtkę.

– Nie wiem, czy mówiłam ci to wcześniej, ale podoba mi się twój dom – oznajmiła wprost, rozglądając się, jakby sprawdzała ile się tutaj zmieniło przez te... ile? Dwa miesiące, kiedy tu ostatni i pierwszy raz była.

Dating Lover [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz