Rozdział 20

341 9 6
                                    

  Siedziałam na stołówce razem z Luizą która podekscytowana piła jakiś dziwny koktajl. Wyglądał ochydnie ale się nie wracałam. W ogóle wszystko co zielone i płynne jest ochydne.

Luiza opowiadała mi o swojej ostatniej kłótni z Aaronem którą przeżywała od samego rana.

- I ja do niego mówię że jeśli tak bardzo chcę się patrzeć na cycki innych to śmiało tylko wtedy na moje już nie spojrzy nigdy - powiedziała prawie płacząc czarnowłosa. Ludzie przysłuchiwali się historii zapłakanej szesnastolatki nie starając się chociażby podsłuchiwać dyskretniej.

Luiza miała to do siebie ze gdy coś przeżywała to o wiele za mocno. Czyli jak ja ale różnica była taka że ja wolałam płakać w samotności niż opowiadać o swoich problemach każdej napotkanej osobie.

- Czy ja jestem aż taka zła? Moje cycki nie są jakieś duże ale jeśli by mnie kochał nie gapił by się na inne.. - kontynuowała dziewczyna wymachując bananem na prawo i lewo.

Odsunęłam się lekko by nie dostać owocem w głowę co było dość prawdopodobne.

Przygryzłam wargę starając się dobrać odpowiednie słowa otuchy w stronę czarnowłosej.

- Nie jesteś zła. Może.. nie wiem, kurwa no nie chce go tłumaczyć ale co jeśli to jakieś nieporozumienie. Na pewno cię kocha.. to widać. To jak na ciebie patrzy..- starałam się brzmieć przekonująco chociaż nie wierzyłam swoim zdolnością aktorskim ja tyle by być pewna , że to co powiedziałam brzmiało prawdziwe.

- Jakie nieporozumienie, widziałam na własne oczy, od jakiegoś czasu w ogóle nie chce spędzać ze mną czasu ani nic. Olewa mnie! - Izzy trzasnęła plastikowym kubeczkiem ze smoothie o stół aż te prawie się wylało.

Odsunęłam od siebie makaron i zbliżyłam się do dziewczyny by ją przytulić. W ostatnim czasie czułam się jak prywatny psycholog każdego z naszej paczki. Emily, Grayson Luiza a pewnie nie długo i Aaron.

- Dobra ja muszę iść do dyrektora uzgodnić kilka spraw co do balu zimowego a ty chyba masz trening? - wstałam od stołu biorąc tace z pustym talerzem i skurka od banana. Luzia skinęła głową twierdząco i poszła za mną. Odstawiłam tace i wyszłam ze stołówki. Przytuliłam brunetkę na pożegnanie i ruszyłam w stronę gabinetu.

Zapukałam do drzwi wygładzając spódniczkę. Ścisnęłam kitkę mocniej i zwilżyłam wargi językiem na usłyszane "proszę". Weszłam do gabinetu gdzie siedział Nicolas ze swoim oficjalnym uśmiechem. Uśmiechnął się do mnie szczerze a ja odwzajemniłam uśmiech.

- Dzień dobry dyrektorze - usiadłam na sofie obok chłopaka - hej..

- Dzień dobry Liliano. Z Nicolasem rozmawialiśmy o zimowym balu który odbywa się co roku w naszej szkole. To taka tradycja.

Kiwnęłam głową dając do zrozumienia dyrektorowi że rozumiem.

- Dj'a już mamy, musimy jeszcze ogarnąć choinki i inne dekoracje - powiedział niezwykle zafascynowany brunet - kolorami przewodnimi będzie srebrny niebieski i biały. Mam nadzieję że ci to pasuje.

Szczerze? Było mi to całkowicie obojętne.

- Myślę że mi pasuje. A kiedy ten bal? - spytałam nie bardzo pamiętając.

- dwudziestego drugiego grudnia - odpowiedział dyrektor na co przytaknełam - Jeszcze jedno panno Evans.

- Tak? - spojrzałam na Nicolasa a następnie dyrektora. Przygryzłam wargę i się wyorostowalam.

- Będziesz w stanie wygłosić przemówienie razem z Nicolasem. Zawsze robiła to Ashley ale w tym roku to nie możliwe więc chciałbym abyś ty to robiła. Wydaje mi sje że to nie problem?

We Met At The Cmentary [W Trakcie Poprawek]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz