💜Twitch meeting part two💜

62 4 14
                                    

Kiedyś bałem się wychodzić na zewnątrz, by być pośród ludzi. W sumie dalej trochę się boję, ale zacząłem się uczyć, że nie wszyscy ludzie są źli i to tylko moje lęki i zjebana głowa podpowiadają mi inaczej.
Twitch meeting. O co kurwa z tym chodzi?
Zacznijmy od tego, że pojechałem swoim merolem, kierując się zgodnie z nawigacją do Ambasady Twitcha.

Musiałem zapierdalac aż do Warszawy, najpierw samolotem z przesiadkami, a potem autem. Mówiłem wam, że nie przepadam za tym miastem?
Zacząłem za nim przepadać jeszcze mniej, gdy nie mogłem pojechać na to chujowe spotkanie z Susu. Moją własną dziewczyną, która była na dodatek jeszcze moją asystentką. Wkurwiało mnie to, ale ustaliliśmy że spotkamy się już na miejscu.

- Będzie dobrze, nie martw się- mówiła mi z telefonu, gdy jechałem warszawskimi szosami.
- Ja nawet nie wiem co to jest i po chuj jestem tam im potrzebny!- wytknąłem, zaciskając palce jeszcze mocniej na kierownicy. Kochałem to auto całym moim sercem. Coś nas łączyło- ono również było po przejściach.

- Nie wiem no... dadzą ci pewnie jakąś nagrodę i tyle. Po co mieliby cię tam dłużej trzymać?
- Musialdm specjalnie przyjeżdżać z innego kraju!- fuknąłem pod nosem, skręcając w jakąś alejkę. Została mi jeszcze jakaś godzinka, nie więcej. Chociaż w tym mieście nigdy nic nie było pewne. Korki, roboty drogowe, nawet wypadki samochodowe.
Szczerze współczują Warszawiakom życia w takim miejscu. Ja już prędzej bym rozkurwił sobie banię.

- No dobra, to ja kończę. Jeszcze godzinka i będę.
- Okej, kocham- rozłączyłem się. Gdy miałem skręcić w kolejną alejkę... kogoś przejechałem.

Zobaczyłem i poczułem jak opona przejeżdża czyjąś stopę.
Japierdole japierdole. Przejechałem kurwa człowieka. Żywego człowieka kurwa! Pewnie umrze. Przeze mnie. Moja pierwsza myślą było szybkie zadzwonienie do Susu, ale była to dosłownie sekunda. Ona zawsze potrafiła mnie uspokoić, ale tym razem musiałem pomyśleć o tym przejechanym człowieku.

Wysiadłem jak najszybciej z auta, mocno zatrzaskując przednie drzwi. Co ja do chuja zrobiłem...!
Gdy już dobiegłem do tego miejsca okazało się, że jedną z przejechanych przeze mnie osób był... jeden z Cukers. Jeszcze trochę nie wiedziałem który, ale już miałem pewne podejrzenia.

Zbliżyłem się na bezpieczną odległość.
- Kurwa... japierdole, nic ci nie jest? Zadzwonić na 112 czy coś takiego? Nie wiem...- poszkodowanym okazał się Rożek. Niski brunet, z charakterystycznym tatuażem na boku głowy.

Otrzepywał ze spokojem ubranie, w końcu na mnie patrząc.
- O, Multi... znaczy Michael- podbiegł do nas jeszcze jeden- Beldi. On w porównaniu do kolegi był dużo wyższy i masywniejszy.

- To co dzwonić? Czekaj bo...
- Ale chwila chwila, stary. Nic mi przecież nie jest, nic się takiego nie stało, patrz- zrobił 360, obracając się też dookoła. Faktycznie, żadnych powierzchownych obrażeń. Ani jednego zadrapania.

- Luz, nic się nie stało.
- No nie wiem...
- Czuję się zajebiście, naprawdę.
- Ja... kurwa przepraszam, naprawdę. Nie spodziewałem się, że coś takiego...
- Każdemu czasem coś się odjebie. Zwłaszcza w tej Warszawce.- zaśmiałem się lekko, stając teraz naprzeciwko nich, w lini prostej.

Jakby się przyjrzeć, nic się nie zmienili. Z wyglądu bynajmniej. Te same włosy, spojrzenie, nawet ciuchy były dokładnie w takim samym stylu jak jakieś pół roku temu.

- W ogóle, hej, bo się nie przywitałem- uścisnęliśmy sobie ręce, w sumie podobnym stylu jak dawniej.
- Co... co tu tak w ogóle robicie?
- Na Twitch meeting przyjechaliśmy- po raz pierwszy tego dnia odezwał się Bladi.

🖤To jest mój lifestyle🖤//Young Multi tylko wersja angielskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz