Rozdział 14

1K 71 7
                                    

Sara

Jestem zbyt słaba.

Jestem zbyt słaba, by trzymać się z daleka od Adriena, kiedy on jest przecież tak blisko.

Kiedy jego uśmiech przedziera się przez moją szczelną skorupę, jak kropelka wody, która zawsze znajdzie ujście.

Jestem zbyt słaba, kiedy jego ręka chwyta moją i ciągnie mnie w kierunku, od którego staram się uciec. Od którego ucieka moje serce. Serce, które ostatnio jest tak nieposłuszne, że zamiast zwalniać będąc w niedalekiej odległości od serca Adriena, przyspiesza, jakby biegło w jego kierunku i potyka się niezdarnie gubiąc rytm.

Jestem zbyt słaba, by obojętnie przejść obok jego wymuszonej troski, która przecież nie może być prawdziwa. Szczera. Adrien lituje się nade mną. Posuwa się do czynów, które nigdy nie miałyby miejsca, gdyby nie drażniące go poczucie winy. I ganię się, i karcę, że pozwalam sobie ulec jego opowieściom, obietnicom, gestom. Ufam naiwnie obłudzie, która przecież powinna wybrzmiewać w moim umyśle niczym syrena alarmowa.

A tymczasem jestem słaba.

Tak słaba, że dałam porwać się zazdrości. Wpadłam w zastawioną przez nią zasadzkę, straciłam czujność. Pozwoliłam, by jej sidła rozkruszyły pancerz obojętności, którym osłaniałam się odkąd tylko wsiadłam do auta Adriena.

Pozwoliłam, by imię innej przejęło kontrolę nad moimi instynktami, prowokując moje usta do upokarzającej propozycji.

Przez moją przeklętą słabość leżałam teraz obok niego, nie mogąc zmrużyć oczu. W świetle księżyca przyglądałam się jego twarzy, która tak spokojna, odprężona wyglądała niemal na chłopięcą. Na twarz dziesięciolatka, który ganiał po osiedlu z piłką, kiedy ja przechadzając się między witkami brzozy płaczącej nie mogłam oderwać od niego rozmarzonego wzroku.

Teraz usta miał rozchylone. Rzęsy gęste, ale krótkie. Kilka drobnych niedoskonałości ukrytych na czole, pod starganymi kosmykami włosów, a mimo to dla mnie... Dla słabej mnie był doskonały.

Nie powinnam patrzeć, jak jego pierś unosi się i opada. Jak jego ułożona między nami dłoń delikatnie drga, jakby coś mu się śniło. Nie powinnam przypominać sobie jak to jest splatać z nim palce. Czuć jego policzek przy swoim. Delektować się ciepłem jego skóry na moich ramionach.

Ale byłam zbyt słaba.

I słabłam z każdym kolejnym uderzeniem serca.

Próbowałam się od niego odwrócić. Leżeć zwrócona twarzą do wnętrza bagażnika, ale to niczego nie zmieniało.

Moja cholerna słabość nie pozwalała mi zasnąć. Nakazywała wręcz, bym syciła się jego widokiem. Bliskością, której powinnam unikać.

Było mi duszno, zbyt ciasno, zbyt intymnie, by zapanować nad kłębiącymi się w moim wnętrzu, zagubionym umyśle uczuciami. Byłam zbyt roztrzęsiona, by odzyskać przy nim spokój. Zbyt poruszona, by wytrzymać choćby sekundę dłużej, w jego towarzystwie.

A kiedy pokusa podszeptująca mi, bym wyciągnęła szkicownik i ponownie nakreśliła w nim krzywiznę jego nosa, kontur ust i gęstość rzęs stawała się coraz bardziej nieznośna, uciekłam.

Zaczynało świtać, kiedy z torbą przewieszoną przez ramię wymknęłam się z auta i ruszyłam przed siebie.

Musiałam uciec.

Bo byłam zbyt słaba, by w tamtym momencie wygrać tę nierówną walkę serca z rozumem.

_______

Kochani, dziś po długiej przerwie rozdział z perspektywy Sary <3

Jutro, albo pojutrze pojawi się kontynuacja z perspektywy Adriena <3

Do przeczytania!

Give me one reasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz