Rozdział 22

1.3K 82 20
                                    

Adrien

Złapałem ją za rękę, kiedy biegła, przeciskając się między turystami z przytulonym do piersi atlasem motyli. Zwykle nie znoszę tłumów, ale teraz byłem wdzięczny wszystkim tym osobom, które kompletnie nieświadome spacerując po ulicach Southampton przyczyniły się do tego, że tak szybko dotarłem do Sary.

W pierwszej chwili nawet się nie odwróciła, jakby w ogóle nie poczuła moich palców zaciśniętych na jej skórze. Ale kiedy udało mi się odciągnąć ją na bok i stanąć z nią twarzą w twarz, zupełnie nie przypominała dziewczyny, którą stała się w trakcie naszej podróży.

Była tak blisko, ale ja miałem wrażenie, że z każdym kolejnym uderzeniem serca dzieliła nas coraz większa przepaść. Znów otaczał ją mur. Może nie tak masywny i wysoki jak kiedyś, jednak obojętność na jej twarzy, opuszczone kąciki ust i tęczówki tak szare, pozbawione basku do tego stopnia, że z trudem odnalazłem to błękitne ziarenko, które potrafiło mnie zahipnotyzować świadczyły tylko o jednym. Sara chciała się odciąć. Ode mnie. Od wszystkiego co nas połączyło.

– Czemu to zrobiłaś? – zapytałem z wyrzutem, nie do końca wiedząc jak się zachować. Co powiedzieć...

Sara milczała. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami i uchylonymi ustami. Czyżby nie spodziewała się, że zamiast Meg, to ją wybiorę?

Telefon w mojej kieszeni zaczął dzwonić. W tamtym momencie miałem ochotę roztrzaskać go o ziemię.

– Saro, czemu uciekłaś?

Dziewczyna zacisnęła wargi i pokręciła głową. Palce zaciskała na twardej okładce z taką mocą, że aż pobielały. Co działo się jej głowie? Jak mogłem odszyfrować jej myśli?

– Dlaczego tu jesteś? Czemu za mną poszedłeś? – odezwała się w końcu.

Jakiś mężczyzna trącił mnie ramieniem, przechodząc chodnikiem. Słońce paliło mnie w kark i pociły mi się dłonie. Bardziej z nerwów, niż z powodu wysokiej temperatury. Nie rozumiałem, jak Sara mogła w ogóle o to pytać. Wiem, że przez te wszystkie lata zachowywałem się jak ślepy głupiec, ale teraz? Teraz nie mogłem oderwać od niej oczu. Odkąd zjawiła się w moim pokoju, w akademiku, chciałem patrzeć tylko na nią. Chociaż zrozumiałem to dopiero po jakimś czasie.

– Czy to nie oczywiste?

Wciąż patrzyła na mnie tak, jakby zobaczyła ducha.

– Nie. To znaczy nie musisz czuć się winny, zostawiając mnie samą. Nauczyłam się żyć sama ze sobą i...

– Sara, co ty mówisz? – Puściłem ją, ale zaraz szybko ująłem w dłonie jej twarz. Próbowała uciec wzrokiem. Trudno. – Jeśli czuję się z jakiegoś powodu winny, nie ma to żadnego związku z tobą. Czuję się winny, bo nie widziałem cię, chociaż byłaś tuż obok. Że nie dostrzegałem tak cudownej, wyjątkowej dziewczyny, którą przecież jesteś! I, cholera nie mówię tego, żeby cię udobruchać, czy w jakikolwiek sposób zadośćuczynić. Mówię to, bo jesteś dla mnie ważna i... chyba się w tobie zakochałem! Rozumiesz? – Dopiero po tych słowach udało mi się pochwycić jej spojrzenie. Było pełne zaskoczenia, ale i smutku. Jej oczy robiły się szkliste, zupełnie jakby miała się za chwilę rozpłakać. – Zakochałem się w tobie. Zrozumiałem to. Wreszcie zrozumiałem i jeśli mam ci to powtarzać co godzinę, co minutę, nie widzę w tym problemu. Chcę ci to mówić. Przypominać o tym, do momentu, aż w to uwierzysz. Bo kocham cię, Saro Montgomery. Jesteś pierwszą dziewczyną, którą pokochałem.

Serce waliło mi w piersi jak oszalałe. Obijało się o mostek, walcząc z ogarniającą mnie paniką. Bo ona wciąż mi nie wierzyła.

– Nie wiesz, co mówisz, Adrien – wyszeptała tak cicho, że ledwie wyłapałem jej głos spośród szumu fal. – To nie jest prawdziwe.

Give me one reasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz