Rozdział 11

64 0 0
                                    

Imprezowy tryb życia niespecjalnie zgrywał się ze ścisłym harmonogramem idola i Juwon odczuł tego konsekwencje na własnej skórze, gdy znowu wrócił późno do domu, a potem musiał wstać bladym świtem, bo skończyły się jego dni wolne. Nie miał jednak zamiaru narzekać, bo chwilowa ucieczka od codziennych trosk pozwoliła mu odetchnąć i pomogła wrócić do codziennej rutyny. Przynajmniej tak sobie powtarzał, gdy z ciężko opadającymi powiekami próbował dopasować do siebie skarpetki i zapiąć guziki koszuli.

Ari poprzedniej nocy napisała Juwonowi krótką wiadomość o tym, że bardzo jej głupio, bo tak pochopnie oceniła Gabriela, co sprawiło, że niemal wszystkie przeszkody na ścieżce do pogłębiania ich znajomości zostały usunięte. Przyjaciółka nie miała nic przeciwko, a pan Jang nie poruszał tego tematu. Ten fakt zamiast napawać Juwona nadzieją, wprawiał go w jeszcze większe zakłopotanie. Mógł teraz opuścić boisko gardę. Bał się jednak, do czego mogło to doprowadzić.

Nie był przecież idiotą, domyślał się, dlaczego w jego brzuchu na stałe zagościły motyle, dlaczego iskierki przeszywały jego skórę, gdy Gabriel przypadkiem ją musnął, dlaczego każdego dnia przed pójściem spać wymyślał w głowie różne scenariusze, dzięki którym zasypiał, żeby we śnie znów się z nim spotkać.

Jeszcze raz: nie był przecież idiotą.

Mimo że cholernie nie chciało mu się wracać do ciężkich treningów, to wiedział, że w ten sposób pozbędzie się czasu na zbędne rozmyślanie, które mogłoby doprowadzić do katastrofy.

Ten dzień miało otworzyć spotkanie z prezesem. Juwon spojrzał na zegarek i zrozumiał, że musi się pospieszyć. Wsunął na siebie beżowe cygaretki, w płatki uszu wcisnął długie srebrne kolczyki, po czym przeczesał kilka razy niesforne kosmyki i wmasował w nie odrobinę olejku. Spojrzał kilka razy w lustro, wziął kilka głębokich wdechów i nim się obejrzał, siedział już w taksówce pędzącej do biura.

- Juwonie, jesteś przed czasem. — Pan Jang uśmiechnął się znad ekranu laptopa, co podkreśliło liczne zmarszczki na jego poszarzałej twarzy. — Też postanowiłem przyjść wcześniej i przygotować materiały. Usiądź wygodnie i poczekajmy na resztę.

- Oczywiście, proszę pana. — Juwon ukłonił się nisko, po czym zajął miejsce koło okna. Pan Jang lustrował go badawczo z miną sugerującą, że jest zdziwiony jego widokiem. więc idol jeszcze raz spojrzał na zegarek. Ze zmęczenia lub stresu albo z połączenia tych dwóch rzeczy źle odczytał tarczę i przyjechał godzinę wcześniej. W myślach uderzył się w czoło.

- Znasz powód, dla którego zwołałem dzisiejsze spotkanie!

Za plecami pana Janga znajdowała się biała tablica po brzegi wypełniona wypisanymi malutką czcionką terminami lokalizacjami i skrótami, których odszyfrowanie mogło sprawiać trudność nawet twórcom Enigmy.

— Domyślam się, proszę pana - odparł Juwon i w tym momencie kieszeń jego cygaretek zaczęła intensywnie wibrować.

Wsunął do niej dłoń i wymacał przycisk wyciszający telefon. - w sprawie koncertu w Amsterdamie.

— Zgadza się. - Prezes kiwnął głową, po czym napił się gorącej kawy. - Wybacz, że tak późno dostałeś informację o spotkaniu.

— Nie ma problemu, proszę pana. - Juwon uśmiechnął się, choć żołądek skręcał mu się ze zdenerwowania. Doświadczenie nauczyło go, że takie organizowane na ostatnią chwilę zebrania zwykle dotyczyły wyjątkowo ważnych spraw.

— Skoro jesteśmy jeszcze sami - powiedział pan Jang — może poświęciłby chwilę, żeby wytłumaczyć mi pewną kwestię.

Twarz prezesa wyrażała teraz niezadowolenie. Juwona przeszedł zimny dreszcz.

🍓Truskawkowy blond🍓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz