Epilog

52 0 2
                                    

Przytłumione promienie słońca wpadały przez łukowate okna niderlandzkiej kamienicy i opadały na owinięty w folię materat. Mieszkanie, które kupili, przeszło gruntowny re” mont, więc w powietrzu nadal unosiły się zapachy farb i świeżego tynku. Intensywna woń, której nie sposób się było pozbyć nawet przez wszystkie okna otwarte na ościeź, kręciła w nos, a dodatkowo łączyła się jeszcze z zapachem starego ołeju wydobywającym się z otworów wentylacyjnych znajdującej się naprzeciwko smażalni frytek. Pozostawało mieć nadzieję, że ściany wyschną, a mieszkanie da się wywietrzyć, nim przyjedzie ciężarówka z meblami.

Gabriel wylegiwał się właśnie na zafoliowanym materacu. Był pochłonięty lekturą książki, którą zdobył na jednym z pchlich targów w Amsterdamie. Co jakiś czas przymykał oczy i wciągał do płuc zapach starego woluminu, jakby wąchanie i dotykanie kartek sprawiało, że czuł się szczęśliwy. Zupełnie nie przejmował się tym, że każdy, nawet najmniejszy wykonywany przez niego ruch, wydawał głośny szelest odbiJający się echem od ścian w pustym mieszkaniu. Światło proWieni podkreślało zarys jego twarzy. Miał lekko rozchylone usta, rękę podpierał głowę. Skupiony wyglądał inaczej, sle w oczach Juwona zawsze był piękny.

Idol zapragnął przez chwilę, żeby czas się zatrzymał i już zawsze mógł oglądać go w tej pozycji. Oparł się cicho o surową ścianę i uśmiechał się szeroko, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Wtedy cząsteczki kurzu wkradły się do jego nosa i głośno kichnął. Gabriel mimowolnie oderwał się od lektury i spojrzał na niego badawczo.

- Kurz — jęknął Juwon. - Chyba jestem uczulony.

— W takim razie musisz dodać oczyszczacz powietrza do naszej listy zakupów.

Juwon wstał z miejsca i otworzył notatnik. Dopisał w nim kolejny punkt i położył się na materacu tuż obok Gabriela.

— Przepraszam, że ci przeszkodziłem. Byłeś taki skupiony - powiedział Juwon.

— Nic się nie stało. I tak miałem sobie zrobić przerwę.

Juwon pokiwał głową, jakby uwierzył w tę wersję wydarzeń, i zmienił temat.

— Nadal do mnie nie dociera, że to robimy. To jest jak sen.

— Czasem trudno w to uwierzyć, co? — Gabriel pochylił się nad Juwonem i obdarował go krótkim całusem w czoło.

—Czasem? - Juwon uniósł brew. - Nie wiem, czy kiedykolwiek do tego przywyknę. - Musnął opuszkami palców jego ramię. Czasem... - zaczął, ale głos utknął mu w gardle.

— Tak? - zachęcił go zaciekawiony Gabriel.

Juwon przełknął ślinę.

- Czasem boję się zamykać oczy.

- Jak to? -  No wiesz. Boję się, że jak je zamknę na zbyt długo, to mi znikniesz - wyjaśnił Juwon i od razu zawstydził się swoim wyznaniem. - To głupie. - Wcale nie. - Gabriel pokręcił głową. - Nic, co czujesz. nie jest głupie. - Spojrzał na niego z uwagą. - Ale musisz wiedzieć, że nigdzie się nie wybieram.

Juwon przytulił się do niego z ulgą i nadzieją, że w końcu uwolni się od tego trudnego lęku separacyjnego, który jako ostatni wiercił mu dziurę w brzuchu. Nadal trwając w uścisku, przeniósł wzrok na poplamione białą farbą lustro stojące. po przeciwnej stronie pokoju. Widok własnej sylwetki skutecznie odciągał go od natrętnych myśli i zakotwiczał w rzeczywistości.

Po dwóch miesiącach spędzonych na podróżach po gorą” cych Włoszech Juwon nabrał trochę masy i pozbył się papierowej, niemal przezroczystej skóry, o której jasność tak musiał dbać podczas bycia idolem. Nawet grube warstwy kremu z filtrem nie były w stanie w stu procentach zabezpieczyć jego skóry przed bezlitosnym italskim słońcem, więc wrócił opalony, z czubkiem nosa spieczonym jak ziemniak. Jego poprzedni wizerunek ugiął się pod kilogramami makaronu ibpizzy i choć z początku dość dużo z tego powodu zrzędził, to w końcu dotarło do niego, że opalenizna i fałdki na brzuchu to pozostałości po spędzonych z Gabrielem cudownych miesiącach, i od razu zaczął dużo przychylniej patrzeć na swoje nabytki.

🍓Truskawkowy blond🍓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz