Zaspany Juwon z trudem otworzył powieki. Mocno się zdziwił, gdy odkrył, że jakimś cudem znalazł się w swoim ciepłym łóżku. Obrócił się na drugi bok, szukając telefonu, i prawie zszedł na zawał, gdy wyczuł ręką jakąś dużą masę schowaną pod kołdrą. Zupełnie jakby ktoś leżał obok niego. Serce podeszło mu do gardła i od razu się wybudził. Nie był w stanie sobie przypomnieć, jak skończyła się zakrapiana noc. Mógł przysiąc, że słyszał puls tętniący pod skórą, gdy zamaszystym ruchem zrzucał z łóżka kołdrę.
Odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że wielką leżącą obok niego masą nie był Gabriel, a torba, która miał ze sobą poprzedniej nocy. Zorientował się też, że nadal ma na sobie wczorajsze ciuchy. Rozebrał się do bokserek, po czym z trudem powiókł się do kuchni. Wypił chyba ze dwa litry wody, próbując nawodnić ciało, które przypominało w tamtym momencie zwłoki, po czym znowu padł na łóżko.
W ciszy rozległy się wibracje telefonu, który znalazł w końcu pod łóżkiem. Na ekranie widniały powiadomienia o dwunastu nieodebranych połączeniach od Ari. Pierwszy telefon wykonała około godzinę temu, ostatni zaledwie przed pięcioma minutami. Stres zaczął wypełniać jego ciało. Kąpletnie zapomniał, że umówili się tego dnia na wspólne wyjŚcie. W skrzynce czekała na niego jeszcze jedna wiadomość Była od Gabriela i wysłał ją o pierwszej w nocy.
Gabriel: Wróciliśmy taksówką i odprowadziłem cię do mieszkania. Recepcjonistka dziwnie się na nas patrzyła, ale poza tym wszystko poszło całkiem sprawnie. :) Położyłem cię na łóżku, po czym wyszedłem z mieszkania. Piszę, bo jestem niemal pewny, że nie będziesz tego pamiętał.
Może w normalnych okolicznościach odpisałby mu z podziękowaniem i przeprosił za swój stan z poprzedniej nocy. Albo zadzwonił z informacją, że wszystkie głupoty, które wczoraj wygadywał, a których rzeczywiście nie pamiętał, były winą trucizny, zwanej też soju, ale teraz nie miał na to czasu.
Wysłał przyjaciółce wiadomość głosową: „Już jadę. Przepraszam za spóźnienie. Wytłumaczę ci na miejscu”.
Zarzucił na siebie ubrania, które nawineły mu się pod rękę, i nie minęło pięć minut, gdy znalazł się w taksówce jadącej prosto do Bobastic, czyli wybranego przez Ari miejsca serwującego oryginalne tajwańskie bubble tea w centrum Seuhu.
Gdy tylko koła pojazdu się zatrzymały, chłopak chwycił za klamkę, nie miał nie wyważając przy tym drzwi, i w ciągu mi
nuty znalazł się w restauracji. Zlustrował stoliki i gdy wreszcie udało mu się zlokalizować Ari, ruszył biegiem w jej kierunku, omal nie potrącając przy tym jednego z pracowników. Zarobił w ten sposób wściekłe spojrzenie i kąśliwą uwagę, tym samym zwracając na siebie uwagę klientów, w tym oczywiście samej Ari. Jego przyjaciółka siedziała na miękkim pufie przy różowej ścianie ozdobionej lampkami w kształcie kolorowych kulek boba. Miała pełny makijaż, jak to zwykle u niej bywało, który uwydatniał jej pełne usta i długie, czarne rzęsy. Światło w restauracji było bardzo jasne, niemal oślepiające albo takie wrażenie odbierał skacowany Juwon. Przeniósł wzrok na twarz przyjaciółki i poczuł gęsią skórkę.— Wiesz, jak długo na ciebie czekam?! - wycedziła Ari przez zęby, ściskając dłonią plastikowy kubek, w którym zapewne jakiś czas temu znajdowała się herbata z kulkami boba. — W ogóle nie szanujesz mnie ani mojego czasu.
Juwon odniósł wrażenie, że próbowała wywiercić dziurę w jego głowie swoim groźnym, laserowym spojrzeniem.
- Chciałbym powiedzieć, że mam jakieś dobre wytłumaczenie. - Ściągnął maseczkę i usiadł na pufie naprzeciwko przyjaciółki. - Niestety go nie mam. To znaczy, mam. Ale nie jest dobre.
Dziewczyna milczała, dając mu w ten sposób znać, że musi się bardziej postarać.
- Ari - jęknął - mogę ci powiedzieć, dlaczego się spóźniłem, ale wtedy będziesz na mnie jeszcze bardziej zła.
CZYTASZ
🍓Truskawkowy blond🍓
Fiksi Remaja‼️‼️KSIĄŻKA NIE JEST MOJA ‼️‼️ ‼️‼️AUTOR: EDYTA PRUSINOWSKA‼️‼️ Miłość nie zna słowa "niemożliwe" Prawdziwe uczucie pozwala przekroczyć każdą granicę... Juwon, jak większość koreańskich idoli, ma absolutny zakaz randkowania. Do bycia gwiazdą przygot...