Rozdział 15

31 0 0
                                    

W studiu nagraniowym został już tylko Gabriel i stos papierowych notatek. Raper miał spiętą twarz i zaczerwienioną szyję. Starał się siedzieć prosto, z plecami przyklejonymi do twardego oparcia, ale nie było to łatwe zadanie, gdyż właśnie mijała piąta godzina, odkąd usiadł przy biurku.

- Jak spałeś, dzieciaku? — J-Killah magicznie pojawił się w pomieszczeniu wraz z kubkiem gorącej kawy i małą kanapką. - To dla ciebie.

Gabriel zamarł przez moment, nie spodziewał się jego odwiedzin. Po chwili jednak sięgnął po parujący, ciemny napój i wziął spory łyk.

- Dzięki.

- Dopóki cię nie poznałem, nie wiedziałem, że człowiek Jea w stanie przeżyć jedynie na paluszkach i energetykach - powiedzial J-Killah z uśmieszkiem. - Ciągle uczysz mnie cze oś nowego.

- Najlepsza dieta. Powinieneś jej kiedyś spróbować.

- Nie mam już dziewiętnastu lat. Nie widzi mi się śmierć od nadmiaru cukru. - Zaśmiał się, a Gabriel upił kolejny łyk lawy i znów zaszył się w swoich notatkach. - Twoi wujkowie dziś do mnie dzwonili. - J-Killah znów zwrócił na siebie uwagę. - Martwili się, że nie odbierasz. Wytłumaczyłem im, że nawet ja mam problem się, chcąc się z tobą skontaktować, przez twoje ciągłe siedzenie przy albumie, i chyba to zaakceptowali.

- Mhm. - Pokiwał głową. - Oddzwonię do nich w wolnej chwili.

- Tak im powiedziałem — odparł J-Killah.

- Ciągle myślę nad końcówką dla tej piosenki. — Gabriel wskazał palcem na zapisaną stronę zeszytu. - Nie jestem w stanie niczego wymyślić. To chyba koniec mojej kariery.

— A myślałeś o tym, żeby zrobić sobie przerwę? - zapytał z troską starszy raper. - Pamiętam, że gdy byłem w twoim wieku, czasem wystarczył mi dłuższy spacer, żeby nabrać perspektywy i żeby wróciła mi inspiracja.

Gabriel zmarszczył nos, słysząc tę propozycję.

— Może masz rację. Ostatnio prawie się nie ruszam ze studia.

— To normalne. Jesteś zupełnie podjarany tym nowym projektem. - Poklepał go po plecach. - Czasem za bardzo przypominasz mi młodego mnie.

Gabriel przyjrzał się twarzy swojego mentora i opiekuna. Pomijając drobne zmarszczki i wolny chód, J-Killah nadal wydawał się bardzo młody. Choć coraz częściej narzekał na ból pleców, jego szczery uśmiech wciąż pozostawał ten sam.

I chociaż Gabriel rzadko to okazywał, był mu naprawdę wdzięczny, że wziął go pod swoje skrzydła. Można powiedzieć, że dając mu szansę, w pewnym sensie uratował mu życie.

- Zrobię sobie przerwę. Dzięki za radę.

J-Killah zdziwił się tym nagłym wyrzutem emocji, ale z radością odwzajemnił czułość i poklepał swojego podopiecznego po plecach.

- Należy ci się. - J-Killah wcisnął do plecaka Gabriela zapakowaną kanapkę, a ten wstał z miejsca jak porażony prądem. — Nie zapomnij jej zjeść! - krzyknął jeszcze, ale jego podopieczny zniknął już ze studia.

                             🍓

Gabriel wcisnął słuchawki do uszu i wyszedł na zewnątrz. Był środek tygodnia, siódma wieczór, dlatego zdziwił się, gdy poczuł na skórze podmuch gorącego powietrza. Liczył na przyjemny chłód, nie przepadał za tymi okresami, gdy w Los Angeles było parno i duszno. Szybko pożałował nagłej decyzji o spacerze.

— Pieprzone globalne ocieplenie —mruknął do siebie.

Skręcił w ciemną, wąską uliczkę, a potem w następną, aż w końcu udało mu się zgubić w okolicach jakichś brudnych zaułków. Błąkał się tam przez kilkanaście minut, próbując odpocząć, ale denerwowała go wilgoć lepiąca się do jego czoła. Odpuścił w końcu i usiadł na chłodnej ławce na jakimś osiedlu.

🍓Truskawkowy blond🍓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz