Rozdział 21

41 0 0
                                    

Jak przez mgłę pamiętał Ari wyciągającą z portfela jego kartę kredytową, kupującą mu bilet w pierwszej klasie na samolot lecący bez przesiadek z Incheon do portu lotniczego LAX. Nie wiedział, kto zorganizował mu taksówkę z LAX do J-Killah Records. Właściwie ocknął się dopiero wtedy, gdy przez szyby pojazdu poraziły go promienie mocnego kalifornijskiego słońca.

Wysiadł z samochodu, kurczowo trzymając torbę podróżną, do której wpakował wcześniej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, oraz plastikowy kubek mrożonej kawy, którą wcisnął mu steward, gdy zbliżali się do lądowania. Miał jeszcze do przejścia kawałek pod górę w stronę wytwórni mieszczącej się w siedmiokondygnacyjnym budynku, z daleka przypominającym nowoczesny monolit. Po drodze oprócz kilku palm praktycznie nie dostrzegł innych drzew, które mogłyby dać mu cień, więc pocił się przez całą drogę, nie mogąc uwiezyć, że zgodnie z przewodnikiem przyjechał do LA w jedtym z „najzimniejszych” miesięcy.

Juwon chwiejnym krokiem zmierzał w stronę szklanych drzwi wejściowych, kiedy nie wiadomo skąd pojawił się Gabriel. Pochylił się i pogładził Juwona po policzku, dotykiem uświadamiając idolowi, jak bardzo mu go brakowało,

- Tęskniłem za tobą.

Jego słowa sprawiły, że Juwon nie mógł dłużej żałować podjętych decyzji, w końcu wszystkie miały na celu zakończenie długich dni tęsknoty za Gabrielem; dni, które nie pozwalały mu normalnie funkcjonować.

- Ja za tobą też. - Juwon upewnił się, że nie ma nikogo w pobliżu, po czym wtulił głowę w koszulkę rapera. Niemal zapomniał, że jego obecność potrafi ukoić wszelki ból. Miał w sobie delikatność, za którą ciało idola tęskniło od wieczoru spędzonego na barce. — Cholernie.

Po dłuższej chwili odsunęłi od siebie.

— Nie sądziłem, że naprawdę przylecisz — przyznał Gabriel. W jego twarzy było coś onieśmielającego. — To kawał drogi.

Juwon niemal nie prychnął na te słowa.

— Nie jesteś jedyną romantyczną osobą w tym... - urwał. - Na tym świecie. - Chciał powiedzieć: „w tym związku”, ale, co było niezwykle ironiczne w kontekście całego skandalu, nie miał pojęcia, czym tak naprawdę była teraz ich relacja.

- Zaraz pojedziemy do mojego mieszkania. - Gabriel chyba świadomie zignorował jego pomyłkę. - Ale mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia. — Podał mu rękę. - Możesz iść ze mną.

- Wolę zostać na recepcji - odparł Juwon, gdy mieli przekroczyć próg budynku. - Nie chcę zwracać na siebie uwagi.

— Niech będzie. Wrócę do ciebie za pięć minut - oznajmił i obdarzył go ukradkowym całusem.

Juwon usadowił się na jednej z kolorowych sof dla gości ulokowanych w obszernym pomieszczeniu recepcji. Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął chusteczkę, żeby wytrzeć pot spływający mu po czole. Recepcjonista, czyli jedyna osoba,

która znajdowała się w pobliżu, zdawał się mieć jego towarzystwo w głębokim poważaniu. Nawet nie zerknął w jego stronę, zamiast tego przeglądał coś w telefonie. śmiejąc ssę do filmików i zajadając sałatką.

- Z kim mam przyjemność? — Juwon wzdrygnął się, słysząc nad sobą niski i chrypiący głos. Przestraszony uniósł głowę. żeby zorientować się, że jego właścicielem jest rosły raper, którego poznał na feralnym afterparty.

— Ja... - zaciął się. - Ekhm. — Popatrzył w stronę J-Killaha wzrokiem spłoszonej sarny. Recepcjonista zdążył się wyprostować na krześle i odłożyć telefon.

- Ach... No tak — westchnął, jakby zdał sobie z czegoś sprawę. Najwyraźniej dobrze go zapamiętał. - Chodź ze mną.

Juwon chciał mu powiedzieć, że nie może, bo Gabriel ma zaraz wrócić, ale gula w jego gardle urosła do takich rozmiarów, że po prostu wstał z sofy i próbował dotrzymać kroku staremu raperowi.

🍓Truskawkowy blond🍓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz