Rozdział VIII

107 7 5
                                    

Przez ostatnie dni w jego głowie była tylko jedna osoba. Jego ojciec. Pamiętał zdenerwowaną twarz Lucjusza Malfoya, który w gniewie celował różdżką we własnego syna.

Czy to oznacza, że go nie kochał? Czy był kompletnie niepotrzebny w swojej własnej rodzinie? A co jeśli dla okularnika też nigdy nic nie znaczył przed Azkabanem? Może dla nikogo nic nie znaczył?

Te wszystkie myśli krążyły po jego głowie odbierając poczucie realności, które odczuwał w zależności od dnia. Czy życie może być aż tak okrutne, żeby nie być kochanym we własnym domu, czy to zdarza się tylko w książkach?

Z samego rana zamiast zejść na śniadanie jak robił to zwykle chwycił książkę, jaką miał na swojej szafce nocnej. Przewertował kartki czytanego przez siebie Romeo i Julia po czym odłożył książkę na poduszkę obok. Przykrył się kocem po samą szyję odwracając się tyłem do drzwi.

Dzisiaj był jeden z tych dni gdy brunet zostawał w domu, więc nie musiał wcześnie wstawać. Mimo to gdy spojrzał na zegar grubsza wskazówka wskazywała 7. Poraz kolejny wziął do ręki lekturę i otworzył ją tam gdzie skończył. Przeczytał parę stron gdy do pokoju wszedł okularnik:

- Nie śpisz już? - zapytał uśmiechając się. Draco odłożył książkę na bok.

- Nie - odparł tylko, a brunet usiadł na skraju łóżka. Malfoy poczuł naprawdę silne uczucie, że chciałby złapać go za rękę lub… tak objąć rękami jak chłopak czasami robił z ognistowłosą dziewczyną

- Co u ciebie? - zapytał po chwili

- Dobrze - stwierdził nie chcąc bardziej rozbudowywać wypowiedzi. Nie miał ochoty opowiadać mu o ojcu, Czarnym Panie i innych zdarzeniach

- Ognistowłosa pojechała na trening, a ja myślałem, że może wybierzemy się do moich przyjaciół? - zaproponował

- Oboje? - dopytał

- Samego cię nie zostawię - powiedział jakby to miało być oczywiste dla Malfoya

- Jest ok - wzruszył ramionami, a Harry zmierzył go wzrokiem

- Ale potem może nie być - odparł zdeterminowany, żeby Malfoy przyznał się do złego samopoczucia. Zapadła cisza, a Draco odwrócił głowę od Pottera

- Nie zabiję się przez te trzy godziny - wymamrotał sam do siebie, ale okularnik to usłyszał i zapadła cisza

- Chodź na śniadanie- powiedział
i wyszedł

Draco domyślił się, że okularnika ta odpowiedź jakoś ruszyła. Usiadł na łóżku i zrzucił z siebie kołdrę. Zgarbiony patrzył chwilę w jeden punkt
w zamyśleniu. W końcu zdecydował się zejść na dół. W kuchni stał brunet wyciągający gorące tosty z tostera.

Blondyn podszedł bliżej niego, ale Harry wydawał się nie zwracać na niego większej uwagi. Malfoy znów się zbliżył po czym opatulił go ramionami od tyłu. Tak czasami robił brunet z ognistowłosą:

- Ała, cholera - krzyknął nagle, a Draco odsunął się od niego jakby zajął się ogniem.

Potter odłączył toster od prądu i odkręcił zimną wodę w kranie. Włożył pod nią rękę. Malfoy zmarszczył brwi obserwując co robi okularnik. Po chwili zakręcił bieżącą wodę i wziął talerz
z tostami, żeby postawić go na stole
w jadalni:

- Co się stało? - zapytał zdezorientowany Draco

- Poparzyłem się w palec przez toster - wytłumaczył- To nie dlatego, że mnie przytuliłeś- uśmiechnął się szeroko

Harry podszedł blisko niego i zamknął
w niedźwiedzim uścisku. Przez koszulkę jego piżamy przebijało się ciepło jego skóry, a on zastanawiał się jakim cudem chłopak z okularami utrzymuje stałą temperaturę ciała 36.6 stopni i to niezależnie w jakim miejscu. Czy to były jego ręce, twarz czy szyja. Brunet działał jak chodzący kaloryfer, który przypomina Malfoyowi, że jego układ krążenia ciągle działa. Draco też uścisnął go ledwo uwalniając ręce spod tych Pottera.

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz