Rozdział XXXV

46 5 0
                                    

Pewnego dnia, gdy plecy Malfoya już się zagoiły, razem z Harrym wybrali się do Hogwartu, żeby porozmawiać z obrazem Dumbledore'a. Mieli dla niego parę zasadniczych pytań.

Tym razem Draco jechał zdeterminowany, a Harry wyglądał na niepewnego, co do tego co robi. Znaczy… dobierał dobrą minę do złej gry, ale Draco za dobrze go znał i wiedział, że Harry zadaje sobie właśnie tysiące pytań w głowie. Stanęli w salonie i Harry wyciągnął przed siebie różdżkę:

- Gotowy? - zapytał wybraniec wystawiając swoje przedramię bliżej drugiego chłopaka

- Powodzenia - krzyknęła wychodząc
z mieszkania Ginny i poszła na trening. Malfoy z trudem powstrzymał przewrócenie oczami. Harry uśmiechnął się lekko, co w tej chwili również wkurzyło Dracona

- A ty? - zapytał niepewnie, a twarz Pottera znów stała się obojętna

- Oczywiście - odparł z dziwnie brzmiącym entuzjazmem w głosie.

- Boisz się - stwierdził Draco

- Nie, raczej podchodzę do tego jak do zwykłego zlecenia w pracy - powiedział przybierając dziarską minę

- To nie było pytanie - odparł Malfoy,
a mina drugiego chłopaka zrobiła się lekko niepewna - Boisz się, że na Dumbledore’a wyjdzie coś koszmarnego.

- Znaczy, on nie jest żadnym moim idolem, ani nic tylko… - tutaj zatrzymał się, żeby ubrać w słowa to, co miał na myśli - Nie chcę, żeby wszystko to co robiłem, dla niego, okazało się oszustwem, a to znaczy, że ja… - nie potrafił wypowiedzieć tego na głos -
…i ty i reszta przeciwników Dumbledore’a, mieliście racje.

- Harry - zaczął swoim najczulszym
i najspokojniejszym głosem jaki potrafił z siebie wydobyć. Na twarz przybrał lekki, troskliwy uśmiech i położył dłoń na jego policzku - Nie ważne ile brudów by wyszło na Dumbledore’a i czego się dzisiaj dowiemy, ty jesteś dobrym człowiekiem. Ja zawsze miałem cię za wspaniałą osobę, bo potrafisz zaufać innym i pomagać każdemu.

- Po prostu jestem naiwny - parsknął do siebie pod nosem.

- Nie. Nie jesteś. Gdybyś był naiwny już byś nie żył. Ty jesteś dobroduszny, pomocny i bohaterski. W każdym widzisz dobro, nawet po tych wszystkich latach. Te wszystkie cechy, które ty zbijasz w kupę do naiwności czynią cię najlepszym człowiekiem jakiego znam. Lepszym ode mnie, od całego wielkiego domu Blacków i od samego Dumbledore’a. Dzięki tobie jeszcze żyję - zakończył, a Harry słysząc słowa jeszcze żyje poczuł na plecach dreszcz.

Wszystko to co powiedział Draco wzruszyło go i zamknął na chwilę oczy. Draco objął go zamykając w swoich ramionach, a Potter schował twarz
w zagłębieniu jego szyi. Dał sobie chwilę na przemyślenie paru spraw, a Draco doskonale to rozumiejąc, nie odzywał się. Po paru minutach odsunął się
i zapytał ponownie.

- Gotowy? - Draco na to pokiwał głową
i deportowali się.

~~~~~~~~~~

Pojawili się przed bramą Hogwartu. Błonia były pokryte śniegiem, a jezioro zamarznięte. Półolbrzym przyszedł po nich odziany w różne futra, żeby nie było mu zimno. Hagrid zaczął opowiadać hogwardzkie newsy
i zaprosił ich na herbatę. Draco za natarczywymi próbami przekonania go przez Potter w końcu się zgodził. Harry podekscytowany, że może tak jak za starych czasów porozmawiać sobie
z Hagridem. Zjadł niesmaczne ciasteczka i pociągnął łyk herbaty. Hagrid zaczął mówić:

- Dobrze, że was mamy, cholibka, bo by była masakra. - Harry uśmiechnął się dumnie, a Draco nie wiedział jak na to zareagować. Nie był pewny czy Hagridowi chodziło o nich dwóch czy aurorów. Bo on aurorem nie był i nie mógłby nim zostać. - Zły ten nasz świat, że tyle się złego w nim dzieje - powiedział znowu.

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz