Rozdział XXXIV

55 5 4
                                    

Wieczorem rzeczywiście Harry gdy przyszedł skierował się od razu do pokoju gdzie zastał Malfoya. Przed wejściem do pomieszczenia zamknął oczy i policzył do trzech. Potrzebował się uspokoić, bo buzowało w nim wiele uczuć. Wszedł do środka i zastał Dracona leżącego na łóżku, czytającego książkę. Zapewne Sen nocy letniej, pomyślał nawet nie widząc okładki:

- Mieliśmy razem czytać - upomniał się, a Draco oderwał wzrok od lektury.

- Oj, przepraszam myślałem, że masz już dość Shakespeare'a - sarknął uśmiechając się szyderczo. Zaznaczył zakładką miejsce gdzie skończył
i odłożył książkę na szafkę nocną. Wygramolił się spod pierzyn i za chwilę, co prawda opierając się o ścianę, podszedł do Harry’ego patrząc na niego z tą maleńką przewagą między ich wzrostem. - Będziemy robić coś konkretnego czy mogę zasnąć, tylko, że tym razem przy tobie? - zapytał szelmowsko -  Chyba, że myślałeś, że proponując ci spokojny wieczór we dwoje miałem na myśli coś innego. - sam nie wiedział czemu, ale skrzywił się na tę myśl w tym samym czasie co Harry wyglądał na zmieszanego i zaczerwienił się - Myślałeś o tym. - stwierdził nie mogąc powstrzymać w głowie pomysłów na drwinę z Pottera w tym momencie.

- Nie, ja skąd…

- No dalej tłumacz się, Wybrańcze. Jaki dajesz przykład młodym, podziwiającym cię, uczniom Hogwartu, którzy patrzą na czekoladową żabę z twoją kartą i myślą: “Chcę być taki jak on”.  - Draco ledwo powstrzymywał nadchodzącą falę śmiechu kiedy to Harry walnął go
w głowę.

- Zamknij się już - zaśmiał się

- Potter ja naprawdę nie wiem co ty sobie wyobrażasz, bo powtarzam, znowu. Ja ledwo chodzę!

- Poważnie, cicho już bądź - zatkał mu buzię ręką, a Draco za to polizał ją, żeby chłopak zabrał dłoń - Obrzydliwy jesteś.

- Chyba ty, Potter - parsknął

- Wcale o tym nie myślałem! Cholera jasna, Malfoy!

- Załóżmy, że ci wierzę, ale tylko dlatego, że nie chce mi się tego dalej ciągnąć. - Harry przewrócił oczami, ale odpuścił- Pomożesz mi podejść do łóżka? - Harry wziął go na ręce i podszedł do mebla. Odstawił go, a potem sam położył się pod kołdrę. Szybko poczuł otaczające go, zimne ręce i pozwolił Draconowi oprzeć się na jego torsie.

- Jak się czujesz, Draco - zapytał po chwili i poczuł ja Malfoy się spina. Wiedział jak bardzo chłopak nie lubił tego pytania. Kojarzyło mu się z sesjami terapeutycznymi i tym złym okresem jego życia, kiedy to dopiero wyszedł na wolność, a wszyscy o to pytali. Terapia na zawsze pozostanie dla niego nie lubianym zajęciem, jakie musi robić.
I to nie przez Jacka, czy Ann, bo tego pierwszego nawet lubił, a co do drugiej to nic nie miał, żeby jej nie lubić. Po prostu siedzenie i w kółko rozmawianie o jego nędznym życiu, męczyło go. Najchętniej to by nie wracał do niektórych chwil.

- Nie najgorzej - odpowiedział w miarę uniwersalnie, po dłuższym namyśle.

Harry skrzywił się lekko na tę odpowiedź. Liczył na coś konkretniejszego, w końcu sama rozmowa szła im już dobrze, jednak Malfoy zdawałoby się, że się cofa. Wiele razy przyłapał go na tym jak podczas jednego ze swoich zamyśleń szczypał się w przedramię z Mrocznym znakiem.

Swoją drogą to właśnie przedramię ostatnio obsesyjnie ukrywał nie tylko przed resztą świata, ale teraz nawet przed nim. Oboje łamali swoją umowę
o szczerości. Oboje mieli sekrety, oboje nie potrafili sobie w stu procentach zaufać. Nawet jeśli Draco bardzo się starał, a Harry próbował zapomnieć
o liście, o śmierci Dave’a, mieszkającej
u nich Ginny i ostatnim ataku na ministerstwo, które wyrządziło Malfoyowi prawie tak dużo krzywdy jak sam Voldemort i reszta śmierciożerców.

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz