Rozdział XV

97 8 1
                                    

Draco często tak robił. Właściwie zawsze gdy się stresował. Zaciskał dłoń na nadgarstku, a jego wzrok przeskakiwał od punktu w punkt analizując dany przedmiot, osobę, cokolwiek. Nade wszystko unikał kontaktu wzrokowego. Gdy rozmawiał z Harrym patrzył się na jego włosy lub nos wykorzystując kilku centymetrową przewagę wzrostu.

Teraz też tak robił. Stresował się.

Po 3 dniach od napisania listu do przyjaciół Malfoya, dostali odpowiedź. Potem ustalali miejsce gdzie się spotkają i wyszło na mieszkanie Parkinson.

Żyła w bloku po mugolskiej stronie Londynu. Co dziwne, chodziła na mugolskie studia na kierunek filologii angielskiej. Harry uznał, że to ironia, bo w końcu rodzina Parkinson była dość wysoko sytuowana w rankingu tych czystokrwistych. Zabini natomiast pracował u Ollivandera i pomagał staruszkowi w szukaniu właścicieli dla różdżek.

Tydzień po wysłaniu listu razem
z Harrym stali u progu kamiennicy,
a Malfoy zmierzył budynek wzrokiem od góry do dołu. Mimo wszelkich ustaleń, miał iść sam, ale jednak
w końcu uznał, że musi zabrać ze sobą Pottera na wypadek jakichkolwiek niespodziewanych okoliczności:

- Wiesz jak się korzysta z domofonu? - zapytał Harry

- Zamknij się- powiedział wpatrując się w cyferki i nazwiska - Aha, jest Parkinson

Z urządzenia wydobył się dźwięk, ale Draco odskoczył gdy usłyszał stłumiony głos przyjaciółki:

- Halo?

- Parkinson? Jakiego zaklęcia użyłaś, że twój głos znalazł się w tym ustrojstwie? - dziewczyna wybuchła śmiechem

- Dobra, wchodźcie

Domofon wydał z siebie dłuższy brzęk, a drzwi dało się otworzyć. Po schodach weszli na czwarte piętro i zapukali do drzwi mieszkania z numerem 8:

- Pamiętasz plan? - zapytał blondyn nawet nie obracając głowy w stronę Wybrańca

- Tak. Nie będę się mieszać, a jak będziesz potrzebować pomocy to dasz mi znak, a ja usiądę obok i zacznę coś gadać, żeby to wyglądało normalnie - wyrecytował, a drzwi otworzyła Pansy

- O mój słodki Merlinie, nie wierze! - wykrzyczała- Już myślałam, że cię nie zobaczę! - Pansy przytuliła mocno Malfoya, który też się uśmiechnął i objął dziewczynę - Ciebie też witam, Harry… Potter, a cholera wie jak się do ciebie zwracać, ale rozumiesz. Zamknęli mi chłopaka w więzieniu! - Harry spojrzał pytająco na Malfoya uśmiechając się drwiąco

- Ja i Parkinson w czwartej klasie chodziliśmy ze sobą przez jakieś dwa dni, a ona nie może przestać się z tego śmiać

- Zaprosił mnie na randkę, tylko dlatego, że jego ojciec przyjechał w odwiedziny - puściła blondyna i skierowała się bezpośrednio do Harry'ego - Ale reszta śmieszków potem, wejdźcie do środka.

Na szarej kanapie siedział Zabini, który podzielił radość na widok Dracona i też wstał, żeby przytulić przyjaciela. Harry usiadł w kuchni, tak jak mówił plan, ale nawet nie zdąrzył wyciągnąć swojej książki, a Pansy zaprosiła go do towarzystwa:

- Dziwi mnie fakt, że jeszcze się wzajemnie nie pozabijaliście - odparł Blaise gdy Harry usiadł obok blondyna

- Ta, ale było blisko - zażartował Draco - Po za tym nie mam różdżki, muszę jakoś wytrzymać z tym kretynem - Harry pacnął go w tył głowy

- Dureń - powiedział do niego i zmierzyli się wrogimi spojrzeniami, jednak Harry zaczął się śmiać - Ta… Malfoy jest już mniej wkurzający niż w czasach Hogwartu. Ale tylko trochę mniej.

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz