Rozdział XXX

56 3 8
                                    

Makbet wszedł do sali i obdarzył Hermesa zimnym spojrzeniem. Obok niego siedziała Fortuna, Hel i Wertes. Mężczyzna przechadzał się wokół stołu przy którym siedzieli. Nie był zadowolony. Jego mina wyglądała na groźną.

Atmosfera panująca między nimi była tak gęsta, że można było ciąć ją nożem. Ich przełożony nie był cierpliwą i dobrą osobą, mimo że za taką się uważa.

Makbet był niebezpieczny i wystarczyło jedno słowo za dużo, żeby leżeć bez życia na podłodze. Świadczyły o tym np. blizny po cięciu na szyi Hel, które pozostały tam po Sectumsemprze. Poza tym wystarczyło spojrzeć na któregokolwiek członka organizacji, żeby wiedzieć jakiego rodzaju szefem jest Makbet. W końcu zatrzymał się, oparł na ręce, a drugą przetarł oczy:

- Powiedz mi, Hermesie jak to się stało, że podałeś przeciwnikowi na srebrnym talerzu tak idealny plan pokonania nas - znów się wyprostował i zaczął krążyć - Myślisz, że cię nie widzimy, nie wiemy gdzie jesteś? Mylisz się drogi przyjacielu, mam cię na oku.

- Nie chciałem do tego należeć.

- Nie należysz, donosisz informacje.

- Chciałem tylko pozbyć się jednej niewygodnej osoby. Odbębniliście robotę i super. Teraz mieszacie mnie w jakieś bagno!

- Obawiam się, że ty sam najpierw postanowiłeś ochłodzić się w stawie - odparła ciszej Hel - Jak my wszyscy.

Z Jesteśmy tu wszyscy dla wyższego dobra, tak? - odparł Makbet, a teszta niepewnie pokiwała głową - Jak zawalisz następne zlecenie, będziemy interweniować - powiedział wskazując na Hermesa

- Mogę się wam przydać, wiem jak zniszczyć Pottera i Malfoya - powiedział z przerażeniem w głosie. Mężczyzna wydawałoby się, że się nagle ożywił.

- Słucham uważnie

~~~~~~~~~

Potter po zobaczeniu listu zaczął zbierać myśli do jednej bezsensownej kuli.
W jego głowie jeszcze buzowała radość, ale teraz zawitał też strach i złość. Ten list nie mógłby być zaadresowany do niego, tylko do osoby współpracującej ze Stowarzyszeniem Spokojnej Śmierci.

Co jeśli to jego dopiero zdobyty chłopak jest podwójnym agentem i donosi do Makbeta. Przez uchyloną szparę
w drzwiach zerknął na uśmiechającego się Dracona, który akurat schodził na dół. Uśmiechnął się na jego widok, ale zaraz potem na jego twarzy pojawiła się niepewność.

Postanowił dyskretnie mieć oko na blondyna. Kochał go, ale z drugiej strony tak długo póki sprawa nie zostanie rozwiązana, nie może nikomu ufać
w 100%. Z tyłu głowy miał, że popełnia błąd wątpiąc z Malfoya, ale cóż może innego zrobić kiedy podstawowe dowody wskazywały właśnie na niego.

Kto poza nim mieszkający w tym domu chciałby skorzystać z usług Stowarzyszenia Spokojnej Śmierci. Musi teraz szczególnie pilnować Malfoya i nie tylko ze względu na list, bo jeśli okaże się on prawdą to po zapłacie Malfoy zostanie pozbawiony życia.

Nie powiedział mu o tym jeszcze, bo jak powiedzieć ukochanej osobie, że grupa przestępcza chce go zabić tylko, dlatego żeby dotrzeć do Wybrańca. Malfoy by się załamał. Idealnie teraz do pokoju wszedł uśmiechnięty Draco. Wybraniec zgniótł kartkę w kulkę i włożył do szuflady. Chłopak dziwnie spojrzał się na papier, ale nie przejmował się tym:

- Potter… - odparł spokojnym, gładkim głosem

- Tak? - Harry również uśmiechnął się patrząc drugiemu prosto w oczy

- Wiesz, że cię kocham? Cholera, jak ja uwielbiam ci to mówić. W końcu mogę ci to mówić! Merlinie, kocham cię, Potter.

- Ja ciebie też, ale zachowujesz się jak świr - zaśmiał się Harry i wstał.

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz