Rozdział XXIV

88 7 2
                                    

Skoro Harry i tak nie mógł iść do pracy to razem postanowili wybrać się na ulicę pokątną. Musieli uzupełnić zapasy
w eliksirach i sprawdzić w bibliotece czy to co mówił Dumbledore to prawda.

Malfoy obudził się już o szóstej i wyszedł z pokoju zobaczyć czy Potter jeszcze śpi. Gdy otworzył drzwi sypialni Wybrańca, on obudził się i kazał zamknąć mu za sobą:

- Już nie śpisz? - zapytał okularnik zachrypniętym głosem - Merlinie, czemu mnie tak gardło boli.

- Jak chrapiesz na jakieś 140 decybeli to się nie dziw, że cię boli. - Harry czasami chrapał, ale w rzeczywistości nie było to głośne. Po prostu Malfoy uwielbiał go
w ten sposób denerwować

- Dobra, pierdol się i daj mi spać dalej - obrócił się na prawy bok i zakrył kołdrą twarz - Idź poczytaj albo porysuj czy cokolwiek, a ja wstanę za jakieś dwie godziny. - Draco zamiast iść robić cokolwiek to usiadł na brzegu łóżka. Harry obrócił twarz w jego stronę uchylając powieki

- Mógłbyś się tak nie rozkładać

- Masz całą drugą połowę

- Ty też

- Cholera jasna, to mój dom, mój pokój, moje łóżko i moja połowa. Wywalaj na drugą połowę.

- Nie

- Dlaczego?!

- Bo tak zabawnie się wkurzasz kiedy na wpół śpisz - Harry parsknął po usłyszeniu tego

- Albo przejdziesz na drugą połowę, albo sam cię przesunę

- Brzmi jak poważna groźba. Naprawde bardzo mnie nastraszyłeś, Potter - zironizował ze swoim Malfoyowskim uśmiechem przylepionym do twarzy.

Ten rodzaj jego uśmiechu zawsze denerwował Harry'ego i tym razem nie było inaczej. Usiadł i złapał go pod pachy po czym na siłę chciał przesunąć. Malfoy zaczął się śmiać i wierzgać na różne sposoby, żeby się uwolnić. I zadziałało, tylko może nie dokładnie tak jakby tego chciał, bo słabe po wypadku(ale i tak już mocniejsze niż były) ręce Pottera ugięły się, a chłopak upadł na niego. Nagle śmiech ustał i zapanowała cisza przerywana jedynie głośnymi oddechami. Malfoyowi przez głowę przeszło wspomnienie z ogrodu
w Malfoy Manor, a razem z nim emocje jakie między nimi wtedy panowały. Teraz czuł się podobnie. Jedną ręką, opierając się na łokciu wisiał nad nim,
a drugą miał w jego lokach. Harry patrzył na niego jakby czekając, aż Malfoy wykona jakiś krok, bo napięcie wisiało w powietrzu. Nie chciał, żeby chłopak poczuł się niekomfortowo.
W końcu Draco pokonał dzielący ich dystans i pocałował go, a gdy się od niego odsunął na mniejszą odległość niż wcześniej, Harry odgarnął mu z oczu włosy:

- Muszę ci je przyciąć, bo odrastają - powiedział cicho

- Może- odparł tym samym tonem

Tym razem to Harry znów złączył ich usta. Przechylił się na bok, a Draco razem z nim po czym Potter odsunął się od niego:

- Wygrałem - zatriumfował - przekabaciłem cię na drugą stronę

- Cholera jasna! - krzyknął Draco i położył się na plecach

- Nie sądziłem, że staniemy się typem pary, która będzie się całować podczas bitwy o połowę łóżka.

- Pary? - dopytał

- Znaczy… nie to miałem na myśli. Wiesz dwóch ludzi to para ludzi, nawet kompletnie obcych sobie. Tak jak para pomidorów, albo…

- Rozumiem o co ci chodzi.

- To dobrze - zapadła chwilowa, niezręczna cisza

- Harry… ja nie jestem gotowy, żeby mieć chłopaka, okej? Lubię cię, nawet bardzo i podobasz mi się, ale nie potrafię konkretnie określić co czuje na tyle, żeby móc powiedzieć o nas para.

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz