Rozdział XIV

94 10 1
                                    

Na drugi dzień nie obudził go głos Pottera jak zwykle wołającego na śniadanie. Wstał sam. Popatrzył na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał godzinę 6:42. Nie czuł się senny, więc ręką sięgnął na szafkę nocną przekonany, że będzie na niej książka, której nie skończył jeszcze czytać. Jednak nic tam nie było. Zdziwiony usiadł i spojrzał w stronę miejsca gdzie powinna znajdować się lektura. Rzeczywiście nie było tam śladu po Wichrowych Wzgórzach.

Przypomniał sobie, że skończył ją czytać wczoraj w nocy i odniósł na jej miejsce. Nie miał pojęcia, o której zasnął, ale wiedział, że Potter spał wtedy już sporo czasu. Wzmógł się w sobie, żeby wstać.

Noc była ciepła, przez co poczuł się spocony, więc zanim poszedł na dół po nową książkę do czytania postanowił się wykąpać. Zdjął z siebie piżamę i odkręcił wodę o letniej temperaturze. Poczuł jak wodą rozbudza go w pełni i zmywa senność. Sięgnął po szampon do włosów, ale pozostało po nim tylko puste opakowanie. Wytarł się szybko ręcznikiem i zaczął grzebać po pułkach w poszukiwaniu nowego szamponu.

Miał nadzieję, że znajdzie je tutaj, bo w przeciwnym przypadku będzie musiał zejść na dół narażając się na spotkanie Pottera, kiedy to on ma na sobie tylko mokry ręcznik. Do tego odezwać się do chłopaka, na którego wciąż był wkurzony. Otworzył szafkę z lustrem na drzwiach, a na jego głowę spadł szampon, który uderzyłby go w głowę, gdyby Malfoy w porę go nie złapał:

- Pieprzony Potter i jego porządki- przewrócił oczami.

Dalej był zły na Pottera. O wszystko. Teraz obwiniał go za nawet najbardziej absurdalną rzecz, bo żal z wczoraj przemienił się we wściekłość na  okularnika. Głównie na niego, chociaż na pozostałą dwójkę przyjaciół Pottera też.

Największy żal czuł do Wybrańca, bo sprawiał wrażenie jakby ten raz chodziło mu o coś innego niż ratowanie całego świata. Malfoy miał wrażenie, że tym razem Harry chce uratować tylko jego, tylko jeden, osobisty świat swojego szkolnego wroga. Łudził się, że gdy wszystko będzie w porządku zamieszka na Malfoy Manor, założy rodzinę,
a teraz wie, że został tu ściągnięty tylko po to, żeby pomóc im w rozwikłaniu jakiejś sprawy.

Przecież kto raz był śmierciożercą już zawsze nim będzie. Potterowi wcale nie zależało na nim, na konkretnym człowieku, którego świat się zawalił. Zależało mu na ratowaniu ludzkości jak zawsze i dbaniu o wizerunek Wybawcy Czarodziejskiego Świata.

~~~~~~~~~~~

Zszedł w końcu na dół w celu znalezienia kolejnej książki do przeczytania. W salonie nikogo nie było, ku jego zdziwieniu. Potter zawsze siedział w salonie i przeglądał różne gazety, książki, a czasem patrzył
w czarne pudełko, w którym szybko zmieniały się jaskrawe obrazki. Czyżby jeszcze spał?

Było już po siódmej, a on zasnął wczoraj wcześnie. Może powiadomi go o tym, że zbliża się ósma, czyli godzina, o której zazwyczaj rozpoczyna pracę? Odgonił tę myśl przypominając sobie o swoim zdenerwowaniu w stosunku do Wybrańca. Nie ulegnie, nie okaże słabości. Malfoyowie sią tak nie zachowują.

Wziął pierwszą lepszą książkę do ręki. Miała zielony grzbiet z małym białym napisem, prawdopodobnie tytułem i autorem. Na okładce znajdowała się rudowłosa dziewczyna w warkoczach. Ten kolor teraz kojarzył mu się tylko
z Wiewiórą, więc przewrócił oczami na jej widok. Przeczytał opis, który trochę bardziej przekonał go do książki, więc głównie z powodu, że nie chciało mu się z powrotem schodzić na dół postanowił ją przeczytać. Potem poznał, że już czytał pierwszą część tej książki, a to był drugi tom.

Usłyszał odgłosy dobiegające z pokoju obok. Tam spał Potter. Zatrzymał się na chwilę nasłuchując hałasu. Coś jakby kroki. W tym przekonaniu utwierdził go jeszcze cień przelatujący przez szparę drzwi na dole. Potem było rwanie kartek, a potem znów kroki tam
i z powrotem. Draco potrząsnął głową zdezorientowany, żeby pozbyć się przekonania, że musi sprawdzić czy wszystko w porządku z Potterem. Wtedy usłyszał huk.

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz