Rozdział XI

97 8 3
                                    

Dzisiaj nadszedł ten wyczekiwany dzień meczu. Wszyscy byli podekscytowani, najbardziej to chyba Harry, bo nie widział swojej narzeczonej już strasznie długi czas, a dziś zobaczy ją w jej pierwszym meczu w profesjonalnej drużynie.

Z listów wynikało, że rudowłosa naprawdę dobrze odnajduje się
w drużynie. Ron od dwóch dni gadał tylko o tym jak to jego siostra cudownie nie zagra. Hermiona przyznała, że gdyby nie Ginny to pojawiłaby się tu tylko
w sprawach służbowych i to dopiero na finale gdzie jej obecność była wymagana.

Weszli na trybuny i zajęli miejsca obok reszty Weasleyów i rodzin innych zawodniczek. Draco patrzył na wszystko wokół lekko zdezorientowany. Pamiętał co to był quidditch, niektórych ludzi siedzących obok, i że już raz był na mistrzostwach świata w quidditchu, ale mimo wszystko to było dziwne. Najgorsze były tłumy.

Nienawidzę ludzi - pomyślał mierząc wchodzących po schodach czarodziei.

Odzyskał już naprawdę masę wspomnień, niektóre bardziej, inne mniej wyraźne. Ostatnio atakowały go wspomnienia o chłopaku w okularach, ale lekko przygłuszone, a czasami rozmazane. Może jego umysł chciał go nie pamiętać? Chociaż to trochę bez sensu, bo on teraz naprawdę chciałby go dobrze pamiętać. Draco nie wiedział jak to wytłumaczyć, ale w pewnym sensie zależało mu na chłopaku w okularach. Dlaczego jego mózg wolałby nie pamiętać chłopaka, który mu bezinteresownie pomaga?

- Ej, Malfoy, a wiedziałeś, że w szkole ty
i ten o bliznowaty obok ciebie dosłownie biliście się o złotego znicza? - zaśmiał się George, a Ron powielił jego śmiech. Harry się zaczerwienił chyba ze wstydu

- To było lata temu i oboje byliśmy głupi- odparł Wybraniec

- Każdy mówi za siebie - uśmiechnął się w dość klasyczny dla siebie sposób,
a George wybuchnął jeszcze większym śmiechem

- Merlinie, Malfoy jak dobrze, że wracasz - powiedział George - Już się bałem, że będę musieć uważać na słowa jak przy dziecku

- I tak będziesz uważać na słowa - upomniała go Molly Weasley i wyjęła
z torebki packę na muchy, którą podarowała jej mężowi Hermiona. Potter parsknął niekontrolowanie widząc to.

- Jest naprawdę dobrze - powiedział trochę ciszej, a Harry uśmiechnął się lekko na tą informację.

Czuje się normalnie. Dzisiaj będzie normalnie. Nie zepsuję chłopakowi
w okularach tego dnia.

Rozległ się głos komentatora, który zaczął zapowiadać mecz. Po chwili na murawę zaczęły wlatywac zawodniczki najpierw jednej, później drugiej drużyny, a każda z nich była osobno przedstawiana:

- Aż w końcu, najnowsza zawodniczka Harpii… Ginny Weasley! - ruda część trybun razem z Harrym i Hermioną zaczęła wiwatować.  Draco po prostu obserwował to na siedząco klaszcząc, miał dobry widok. Wydarli się też kibice w zielonych barwach.

Mecz się zaczął o czym świadczył głośny gwizd gwizdka. Trybuny darły się wniebogłosy gdy zawodnicy
z niesamowitą prędkością latali na miotłach próbując zdobyć jak najwięcej punktów.

Spojrzał na znajome mu osoby, które teraz ledwo potrafiły usiedzieć. Wszyscy krzyczeli motywująco dla obranej przez siebie drużyny. Najgłośniej gdy do gry wkraczała Ginny. Szczególną uwagę Malfoya przykuł Harry, który z szerokim uśmiechem na twarzy wykrzykiwał imię swojej narzeczonej. Skąd w płucach tego chłopaka taka siła? Draco był niemal pewny, że jutro oni wszyscy stracą głos.

~~~~~~~~~~

Nadszedł ten moment. Tłum, jakby to było możliwe, wydarł się jeszcze głośniej, a na ustach ludzi były tylko dwa nazwiska: Ottenberg i Rocha. Komentator wręcz krzyczał do mikrofonu budując napięcie gdy dwie zawodniczki pędziły za złotą piłeczką.

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz