Minął kolejny dzień, a Harry poczuł jak bardzo nie chce już tu być. Jak bardzo chciałby wrócić do domu i móc odpocząć od wszystkiego co go otacza. Malfoy był gotowy na rozpoczęcie dochodzenia
w sprawie Stowarzyszenia Spokojnej Śmierci, ale teraz to Potter nie miał wystarczająco dużo sił na starcie z nimi
i prowadzenie dochodzenia. Planował jeszcze dzisiaj, przedwcześnie, wymeldować się z hotelu i wrócić do Anglii:- Nie mam ochoty tu dłużej być- oznajmił w rozmowie z Hermioną - Wracam do domu
- A co z Malfoyem?
Zapytam się go czy chce wrócić czy posiedzieć tu z wami dłużej- Harry, jeśli ty wracasz, to my też. -
z łazienki wychylił się Ron w mokrych włosach- Nie musicie, tego robić
- Jesteśmy rodziną czy ci się to podoba czy nie. Albo razem, albo wcale - uśmiechnął się rudy - I powiedz fretce, żeby się spakował szybko, bo nie będę na niego czekać - Potter zaśmiał się
- Dzięki wam
Zaczął się pakować, a właściwie to jednym ruchem różdżki sprawił, że jego ubrania same wlazły do walizki, gotowe do transportu:
- Wracamy do Anglii - powiedział po chwili gdy blondyn patrzył na niego niezrozumiale. Zaraz potem Draco dodał dwa do dwóch i zrozumiał o co chodzi. Wstał z łóżka i zaczął pakować swoje rzeczy. - Pomóc ci? - zapytał Harry kiwając różdżką w powietrzu. Malfoy sięgnął po nią, ale Potter cofnął rękę tak, by Draco nie dostał jej w ręce. Blondyn parsknął.
- Jasne - powiedział opryskliwie - Przecież jak dasz mi różdżkę zacznę mordować wszystkich po kolei
- Nie o to mi chodziło Malfoy…
- W dupe sobie wsadź swoją pomoc. Nie widzisz, że nie planuje wznowić kultu wielbicieli Voldemorta?!
- Procedury mi zabraniają dawać Ci dostęp do magii - wyjaśnił spokojnie, jednak w rzeczywistości miał ochotę wrzasnąć na niego
Draco nie odezwał się już. Rzucał swoimi rzeczami do otwartej na środku pokoju walizki nawet nie starając się udawać, że nie jest wściekły. Nie chcą mu dać różdżki. Jemu! Czarodziejowi czystej krwi. Nigdy nie był pozbawiony magii, nigdy nie żył jak zwykły mugol. Nigdy aż po teraz. Dobrze, że jego ojciec tego nie widzi. Dziedzic Malfoyów pozostawiony bez magii.
~~~~~~~~
Wrócili do domu a Harry pierwsze co zrobił do usiadł w salonie na kanapie
i odetchnął głęboko. Dobrze było być już w domu. Szczególnie gdy ostatnie godziny były bardzo wyczerpujące. Zamknął oczy opierając głowę
i rozluźniając twarz. Nawet nie zorientował się kiedy zasnął. Draco za ten czas wytargał walizkę na piętro do pokoju, w którym spał. Rozpakował te czyste rzeczy na półki, a resztę zaniósł do łazienki. Dalej czuł się zdenerwowany na Pottera za nie danie mu różdżki, ale już mniej niż wcześniej. Te "wakacje" dla nich obu były wyczerpujące.Harry obudził się parę godzin później.
Z nierozpakowaną walizką obok nóg
i bolącym kręgosłupem w odcinku szyjnym, przez niewygodną pozycję podczas snu. A obudziła go jego sowa, która dziobła go w palec:- Au! Cholera - wykrzyczał jeszcze nierozbudzony. Ptak popatrzył na niego przekrzywiając główkę w bok. - Przepraszam - uśmiechnął się łagodnie w stronę zwierzęcia i pogłaskał ją.
Spojrzał na otwarte okno, przez które prawdopodobnie wleciała Madeleine, bo tak nazywała się jego sowa miała brązowe pióra i jasny brzuszek. Ani trochę nie przypominała Hedwigi. Lubiła dziobać gdy ktoś nie zwracał na nią uwagi, ale charakteryzowała się tym jak szybko potrafiła dostarczać listy. Na parapecie leżało parę gazet. Podszedł do nich i od razu poznał, że to był Prorok Codzienny. Zrezygnował
z prenumeratorów, ale Ginny lubiła czytać tę gazetę. Czasami razem śmiali się z niektórych artykułów. Hermiona zwolniła Ritę Skeeter, ale okazało się, że nie tylko ona potrafi wypisywać takie farmazony. Wziął gazety na stolik
i jedną do rąk. To było wydanie sprzed 3 dni:
CZYTASZ
I'll keep you in my memory//drarry
Fanfictionopis: Parę lat po skończeniu Hogwartu Harry i Ron stają się aurorami. Hermiona jest Ministrem Magii, a Draco walczy z dementorami mieszającymi mu w głowie odkąd trafił do Azkabanu za śmierciożerstwo. Drogi starych wrogów krzyżują się gdy do rozwikła...