Rozdział XVI

84 7 1
                                    

Draco cały czas siedział na oddziale czekając aż Harry się wybudzi, bo leżał tak już 2 dzień po przeszczepie. Wczoraj przyszła tu Hermiona z Weasleyem
i oferowali mu, że go przenocują w razie czego, ale Malfoy mało mówił. Przed oczami ciągle miał obraz umierającej Pansy i poł spalonego Pottera.

Ten widok był jak zimny kubeł wody na głowę w sprawie tego co się dzieje
w Anglii i tego co działo się za czasów Voldemorta naprawdę. Może rzeczywiście każdy śmierciożerca jest zły tylko za samo bycie śmierciożercą. On sam nie raz użył jednego z trzech zaklęć niewybaczalnych, a jeszcze częściej klątw jakimi wsławili się sługusi Czarnego pana. Nikogo nie obchodzi czy z własnej woli czy z przymusu,
a czasami w formie samoobrony.

Z zamyślenia wyciągnął go widok lekarki wychodzącej z sali gdzie leżał Wybraniec. Od razu wstał i poszedł za nią aby zobaczyć jak się czuje Harry. Nawet jeśli nie jest niczego świadom. Przystawił krzesło bliżej łóżka
i wpatrywał się w Pottera. Uśmiechnął się sam do siebie:

- W końcu ktoś cię ogolił. - powiedział jakby do niego - Wyglądasz trochę jak Harry z Hogwartu. Te wiecznie nieogarnione włosy, szramy, które pamiętają pierwszy rok szkoły i ta cholerna blizna - ręką odsłonił już ledwo widoczną błyskawicę - Nienawidze jej, wiesz? Chyba bardziej niż ty. To przez nią mnie nienawidzisz, a ja nienawidzę przez nią ciebie. Tak powinno być, a tak to sam nie wiem. Czasami tak ciężko to powiedzieć. Może gdyby nie ona wszystko potoczyłoby się inaczej?

- Mmm… może… - wymamrotał
w pewnym momencie

- Potter?! - wykrzyczał i wstał patrząc na niego z góry, ale nie dostał żadnej odpowiedzi, ani w postaci mruknięcia, ani słowa.

Parsknął i opadł z powrotem na krzesło:

- Święty Potter… ze swoją głupią blizną, idiotycznym temperamentem
i typowym, gryfońskim kompleksem bohatera. Zawsze mnie to wkurzało, ale tym razem wkurzyło mnie to wyjątkowo bardzo.

Znowu przestał się odzywać. Może czekał na odpowiedź ze strony bruneta, a może raczej oczekiwał, że Harry nie słyszał tego wszystkiego i nie powie nic.

Potter w rzeczywistości był zamknięty we własnym umyśle. Czasami trafił się jakiś sen, ale szybko się kończył i znów przebywał w czerni słysząc z każdej strony swoje myśli. Nie wiedział, czy ktoś koło niego siedzi i czeka aż się obudzi, czuwa nad nim
i z niecierpliwością chodzi w kółko zestresowany. Nie wiedział czy ktokolwiek mówi do niego, teraz, kiedy ma tyle do powiedzenia.

Zaraz po tym gdy wszystko wokół stało się czarne zdawało mu się, że widzi kogoś, kto z wyglądu był mu znajomy, ale jednak wydawał się nieznajomy. Miał na sobie okulary, dosłowne gniazdo na głowie, czekoladowe oczy. Koło niego stała rudowłosa kobieta. Jej twarz była roześmiana i wysypana piegami. Miała zielone oczy. Zaczął iść w ich stronę,
a im bliżej był tym więcej znajomo-nieznajomych ludzi widział. Blondyn, cały w bliznach do uporu przypominającego Remusa Lupina. Mężczyzna w czarnych, długich włosach z tatuażami, a obok niego stał podobny do wyższego chłopak z takimi samymi, ale krótszymi włosami.

- Harry - zawołał ktoś

- Zostań tam gdzie jesteś ‐ powiedział ktoś inny

Ale, Harry był ciekawy, chciał się upewniać kto tam jest, chciał z nimi móc rozmawiać, poznać. Już prawie tam był, ale wtedy oni po kolei zaczęli znikać. Każdy z nich się uśmiechał. Wtedy też ich poznał. James i Lily Potter, Remus Lupin, Syriusz Black i jego młodszy brat Regulus. Ostatnim kogo widział był jego ojciec, który powiedział:

- Walcz. Zostań tam, gdzie jesteś

Od tamtej pory panowała ciemność. Bolesna ciemność.

~~~~~~~~

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz