Rozdział XXXIII

50 5 8
                                    

Draco siedział zgarbiony na kanapie,
a Potter starał się wetrzeć eliksir w całe jego posiniaczone plecy. Malfoy co chwila narzekał w ogóle nie ułatwiając Potterowi zadania co chwila się wiercąc.

Od bitwy minął zaledwie jeden dzień
i Harry pierwszy raz pomagał Draconowi. Schodził w dół kręgosłupa aż w końcu był za odcinkiem piersiowym i gdy przyglądał się tam rozległemu sińcowi zauważył ciągnącą się dobre piętnaście centymetrów bliznę. Szybko domyślił po czym była ta pamiątka i odstawił na chwilę elisir. Powiódł palcami po niej i słyszał jak chłopak marnie wzdycha. Harry dłońmi wybadał jedną obok mostka, po prawej stronie, czyli nie po tej gdzie było serce. Następną znalazł na brzuchu. Rozległa na około dwadzieścia centymetrów, ciągnęła się od lewego, ostatniego żebra aż po jego bok. Malfoy złapał ręce Harry’ego i otulił wokół siebie. Oparł się o jego ramię. Spojrzał na niego z boku
i powiedział:

Z Było, minęło, Harry. Czasu nie cofniesz, a mi nic się przecież nie stało.

Ale mogło. Mogłem cię zabić.

- Nie dałbym się zabić Potterowi - zaśmiał się i poczuł jak bolesne dla jego kręgosłupa to było. Od razu przypomniał sobie o jeszcze nie wchłoniętym eliksirze na jego plecach.

- Uwaliłeś mnie całego - powiedział sztucznie urażony Potter.

- Siedzimy w tym razem i już - uśmiechnął się, a Harry wiedział, że nie chodzi o maść, ale o trudy jakie przeszli
i jakie jeszcze mają przed sobą.

~~~~~~~~~

Minęły kolejne dni, a Draco chodził
o lasce. Dzisiaj pierwszy raz od wypadku został sam, z Ginny. Ten fakt napawał go rozczarowaniem. Tak bardzo nie chciał, żeby dziewczyna z nimi mieszkała.

Gdyby mógł, rzuciłby na nią Obliviate, ale miał przed sobą dwie nietykalne przeszkody. Brak różdżki oraz stanowczy zakaz Pottera, któremu
z jakiegoś powodu zależało, aby wspomnienia dziewczyny były kompletne.

Dzisiaj wstał wcześniej niż zazwyczaj, bo miał pojechać do gabinetu znajomej jego terapeuty, na sesję grupową. Bardzo się stresował, czego towarzystwo Wiewiory nie poprawiało.

Potter tak się o niego martwił, że poprosił Ginny, żeby odprowadziła go na miejsce. W tym momencie wolałby nawet Rona albo George’a, który pomagał mu gdy jeszcze nie myślał samodzielnie za dobrze. Weasley’ówna wydawała mu się bardzo oceniająca pod jego punktem. Miał wrażenie, że za każdym razem gdy napotkał jej wzrok to mówi w jego stronę: Wiem co zrobiłeś, Malfoy. Dlaczego pracujesz ze Stowarzyszeniem Spokojnej Śmierci? Kogo chcesz się pozbyć?

Draco niby wiedział, że te wszystkie myśli są dziwne i nie trzymają się kupy, ale czasami to jego umysł kontrolował jego, a nie na odwrót. Szczególnie, że Malfoy zawsze myślał bardzo dużo.

W niemej ciszy razem z rudowłosą wyszli na zewnątrz. Malfoy teraz chodził wolniej i ku jego zaskoczeniu, dziewczyna czekała na niego. W końcu doszli do przystanku i usiadł na ławce dając odpocząć nogą. Ginny mimo lekko zniesmaczonej miny, usiadła obok. Chwilę przyglądała się chłopakowi po czym zaczęła jakby przeczytała jego myśli:

- Ty wiesz, że ja nic do ciebie nie mam -

- Serio? - sarknął Malfoy

- Wiesz, Harry nic do ciebie nie ma, a on ma wyczucie do ludzi - wytłumaczyła,
a Draco tylko pokiwał chcąc jak najszybciej chcąc uciąć ten dziwny temat. Jechał na terapię, i chciał pozbierać przed nią myśli zamiast słuchać gadania Wiewióry - Chociaż chyba jednak coś do ciebie ma. - uśmiechnęła się do niego chytrze,
a Malfoy przewrócił oczami. Teraz nagle zechciała z nim rozmawiać, lepiej go poznać. - A ty chyba masz coś do niego.

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz