Rozdział XXXVI

53 6 4
                                    

Harry, Ron i Draco siedzieli w salonie Grimmauld Place 12. Harry przygotował wcześniej po herbacie na rozgrzanie, co bardzo przydało się im w to grudniowe popołudnie. Na stole leżała kartka
z nazwą zaklęcia i każdy z nich patrzył na nią w ciszy. W końcu Malfoy odłożył na stolik swój kubek i wstał:

- Musimy rzucić to zaklęcie. - odparł Draco

- Nie wiemy co się stanie - powiedział Harry, który dokładnie wiedział jaka będzie następna kolei rzeczy.

Znajdą Stowarzyszenie i je aresztują. Dojdą do listu i zaczną podejrzewać, Malfoya, a jako, że był już raz w Azkabanie to bez większego procesu zabiorą mu go. Potter chciał jak najdłużej przeciągnąć pozostałe im chwile. Weasley spojrzał na niego
z żalem wymalowanym na twarzy. Mogło się nie wydawać, ale nie tylko Hermiona podejrzewała co się odbywa między tymi dwoma współlokatorami:

- Znajdziemy Makbeta i wygramy! - oznajmił rozemocjonowany Draco. - Ty wygrasz i od tego dnia będziesz znowu przerzucał w spokoju papiery bez narażania mojego, ani swojego życia. - uśmiechnął się do niego co ostatecznie rozbroiło chłopaka i ze smutnym uśmiechem wyjął z kieszeni różdżkę. Drżały mu ręce i spojrzał jeszcze raz na Dracona.

Podszedł bliżej i pocałował Malfoya, który stał nieruchomo patrząc zdziwiony na Rona. Rudy wzruszył ramionami i symbolicznie zamknął oczy, więc Draco uśmiechnął się i w końcu odwzajemnił czułość chłopaka. Potter sprawiał wrażenie jakby już nigdy nie zamierzał go puścić zaplatając ręce wokół Malfoya. W końcu to Draco odsunął twarz dalej nie mogąc odejść na krok przez uścisk Pottera. Wtedy Harry przeniósł się na jego szyję, a po chwili Draco wydostał się z jego objęć. Harry sprawiał wrażenie jakby z jego oczu dopiero co przestały spływać łzy:

- Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony

- Tak, tylko boję się - wytarł sobie rękawem mokre policzki

- Czego? - zapytał, a Harry tak bardzo chciałby umieć mu powiedzieć o swoich obawacjach, o tym, że może stracić Malfoya na zawsze.

- Że nie wrócimy we trójkę z akcji - odparł Harry, a Draco uśmiechnął się delikatnie i wspierająco. Otarł łzę z jego policzka i dodał na sam koniec

- Zawsze wracamy.

Harry odsunął się i znów wyciągnął różdżkę przed siebie. Wymówił zaklęcie, a na stole pojawiła się książka. Malfoy chciał jej dotknąć, ale nie mógł. Harry
i Ron również. W końcu powiedział głośno i wyraźnie, tak jakby bał się, że ktoś go nie zrozumie:

- Strona siódma - wtedy książka przewertowała wszystkie strony, a na jednej z kartek ukazał się adres. Aberdeen, Jasmine Terrace 63. Harry spojrzał na mapę zaniepokojony. Draco patrzył na Pottera zaciekawiony, a Ron obserwował ich obu ciągle widząc przed oczyma obraz sprzed paru chwil. - Co jeśli to pułapka?

- A co jeśli to jedyny sposób na pokonanie Stowarzyszenia? - powiedział Malfoy - Naprawdę Potter, nie sądziłem, że to ja kiedyś będę stał po tej optymistycznej stronie naszego związku, a jednak jestem w stanie się poświęcić
w imię naszej przyszłości. - Harry uśmiechnął się słysząc ostatnie zdanie. Sam Malfoy wydawał się taki pewny wypowiadając je. A jednak w środku Dracona był lęk. Bał się nie tylko, że zginie na tej misji, ale też, że aurorzy ponownie wsadzą go do więzienia.

- Wezwę Zakon, ty, Harry aurorów, a ty Malfoy weź najpotrzebniejsze rzeczy i te dziwne wynalazki mojego brata, mogą się przydać. - Potter zaśmiał się po czym wysłał patronusa do ministerstwa.

Ron przy pomocy jednego z “dziwnych wynalazków” George’a zawiadomił Zakon. Mieli się deportować kawałek dalej i interweniować dopiero po chwili. Na sam początek miał iść tylko Ron
i Harry, ale po długiej dyskusji (kłótni) Malfoyowi została odblokowana jego różdżka, która po ośmiu godzinach ponownie miała zostać zablokowana.

I'll keep you in my memory//drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz