#1 Wróg czy przyjaciel?

170 11 1
                                    

* * * Per. Matthias * * *

Uciekałem obecnie przed całym rosyjskim oddziałem, który podążał za mną już od Kurska. Nie mam pojęcia ile jeszcze wytrzymam. Mam mnóstwo ran postrzałowych, głównie tych poważniejszych, a te na nogach są czystym koszmarem. Dobrze wiedzą, gdzie strzelać, by spowalniać cel. A w dodatku, całą moją drogę oznacza linia krwi. Z coraz większego bólu dostałem mroczków przed oczami. Szczekania psów w odległości do kilometra tylko utwierdziły mnie, że już po mnie. Brnąłem przez wysokie zaspy, jednak sięgały mi one aż po pas. Taa... nie mogę się pochwalić niesamowicie ogromnym wzrostem. Gdy pocisk przeleciał mi milimetry od twarzy, natychmiast dostałem dodatkowej masy energii.

Wykopałem się jakoś, to na klęczkach, to na rękach przemierzając kolejne metry. Wstać... nie dam rady. Jakże spektakularnie wywróciłem się twarzą w śnieg, który mnie przysypał. Naprawdę? Czy ja muszę mieć takiego zasranego pecha? Przeniosłem wzrok do góry, powolnie tracąc oddech. Czy to dobrze, że to właśnie trzy dobermany mnie stąd wyciągnęły na powierzchnię? Względnie tak. Szkoda, że przy tym mocno nadszarpnęły stan mojego ukochanego munduru. Lubię psy, a te, mimo przybywania ze słowianami, zachowywały się całkiem spokojnie, chociaż pewnie powinny dawno skoczyć mi do gardła.

Co prawda nie wyglądały zbyt przyjaźnie, ale widocznie śmiertelnie niebezpieczne nie są. Ich właściciele nie byli aż tak neutralnie nastawieni do mnie. Skończyłem z prawie powyłamywanymi rękami, skutymi w bardzo ciasno osadzone kajdanki. Na usta zamontowano mi jakąś szmatę, bym nie mógł mocno się wydzierać. Bez zbędnego zwlekania wepchnęli mnie do ciężarówki wojskowej. 2 pilnowała mnie, 3 siedział w szoferce. Siedziałem w kącie, dyskretnie starając się jakoś wyswobodzić. Na próżno. W dodatku, chyba to zauważyli. Jeden złapał mnie za ramię, drugi natomiast przyłożył mi do gardła sztylet.

- Lepiej, byś nic więcej nie kombinował. To, że szef chce cię żywego, nie znaczy, że masz być bez skazy.
- Mhy! Nhmy!
Skończyłem z rozciętym policzkiem.
- Oh, jaka szkoda. No, gdzie ta twoja błękitna aryjska krew? Jak na razie jest cała czerwona. Może w sercu, hm? Chcesz się o tym teraz przekonać?
Zaprzeczyłem ruchem głowy.
- Wspaniale... a teraz zamknij się i nie ruszaj, zrozumiano?

Nasz mały sekret podczas tej wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz