Rozdział IV

83 3 0
                                    

Nad ranem czuła się zupełnie martwa. W łazience pochłaniała wodę prosto z kranu. Nie mogła sama uwierzyć w to jak bardzo była spragniona. Ogarnęła się na tyle ile mogła i wyszła z łazienki. Kierując się w stronę kuchni nie spostrzegła, że ktoś idzie przez korytarz. Odbiła się i w osłupieniu patrzyła na zniesmaczoną minę jasnowłosego chłopaka .

– Tak trudno jest uważać jak się idzie?!

Miał wyraźnie niezadowolony ton głosu. Skoro go nie zna musiał być ze starszego rocznika, choć nie przypominała sobie by go widziała poprzedniego dnia w barze. Szukała jakiejś riposty lub żartu, nic jednak nie chciało jej przyjść do głowy.

– Przepraszam. Już sobie idę.

Wyminęła go i poszła do kuchni. Znalazła w szafce jabłko, które Lulu zachowała jeszcze z wyjazdu. Nie pomyślały przez ten cały czas o tym, że przydało by im się coś na śniadanie. Podzieliła owoc na trzy części, nie zapominając o Monice. Z pewnością będą musiały udać się na jakieś zakupy, bo padną z głodu. Obiad mogły ze spokojem pochłaniać w Duszalniku, ale poranki były ich zmartwieniem.

Dziewczyny były bardzo niezadowolone śniadaniem. Od razu poszły do piekarni po bułki. Świeży zapach pieczywa był bardzo orzeźwiający. Pogoda w porównaniu do poprzednich kilku dni bardzo się zepsuła. Był w końcu październik nie można było liczyć na opatulające promieniami słońce.

Na pierwszych zajęciach wszyscy pojęli dlaczego zajęcia ogólne z każdego przedmiotu miały trwać tylko miesiąc. Wróżbiarstwo było tego doskonałym przykładem. Wszyscy starali się jak mogli, wysilali swoje umysły by wyciszyć się i znaleźć w sobie nutkę tej pradawnej sztuki. Nic z tego. Jedyną osobą zdolną do przepowiedzenia czegokolwiek była Lulu. Ktokolwiek miał ochotę próbować odkryć w sobie tę moc mógł uczęszczać na te zajęcia przez miesiąc. Po tym czasie nie było szans, że bez żadnych wyników mogła kryć się w kimś ta umiejętność. To samo się tyczyło alchemii, egzorcyzmów, magii praktycznej. Jedyną rzeczą, którą każdy mógł robić były rytuały. Wszystko przeprowadzane za pomocą ksiąg i formułek. Zero szaleństw.

Gabriel odnalazł w sobie moc przy badaniu alchemii, wspomniał jej, że już kiedyś tego próbował i był pewny, że tym się właśnie zajmie, natomiast Monika, Piotr i Tadeusz przez długi czas próbowali jakkolwiek wyzwolić swoją moc. Musieli spróbować wykonać najprostsze rytuały, zajęło im to dwa tygodnie, ale w ostateczności zaproponowano im zapoznanie się ze sztuką egzorcyzmów. Irmina czekała tak naprawdę na jedne zajęcia. Interesowała ją magia praktyczna. Tylko ona z pośród ich wszystkich umiała użyć tak po prostu zaklęcia. Stworzyć płomień lub przesunąć obiekt samymi myślami. Oczywiście nie było to takie proste, wymagało ćwiczeń i samokontroli.

Niestety jej plany musiały trochę poczekać, bo wykładowcy od tego przedmiotu nie było na uczelni. Pojawił się dopiero pod koniec miesiąca. Była bardzo podekscytowana możliwością zaprezentowania swoich umiejętności. W końcu każdy miał już określone czym będzie się zajmował na uczelni tylko nie ona. Budziło to niechciane pogłoski jakoby miała być tym najniższym ogniwem, które potrafi wykonywać tylko najsłabsze rytuały.

Czekali wszyscy w sali wykładowej. Siedziała koło Lulu i Gabriela. Przez ten miesiąc wszyscy zdążyli się ze sobą bliżej poznać. Często spędzali razem wieczory w Duszalniku, tak samo jak w bibliotece i czasem jeśli dopisywała pogoda siedzieli na skraju lasu przy akademiku i robili ognisko. Czas mijał im tak przyjemnie, że czasem zapominali o nauce.

– Myślicie, że dam radę? – Zapytała przerażona Irmina. – Nigdy nie musiałam rzucać zaklęć przed publiką. Co jeśli mi nie wyjdzie i zostaną mi tylko rytuały?

Uczelnia Sztuk MagicznychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz