Hałas przesuwających się walizek odbijał się od ścian budynków. Stare kamieniczki ciągnęły się przez całe miasto. Na rynku stała fontanna z rzeźbą kobiety w bardzo wyuzdanej sukni. Trzymała w swych dłoniach dzban, z którego płynęła woda. Zatrzymały się tam na chwilę by zastanowić się co zrobić dalej.
Wszystkie myślały, że ktokolwiek przyjdzie po nie na peron. Żadna z nich nie była tu wcześniej. Nie otrzymały również mapy ani wskazówek jak trafić do uczelni.
– Co teraz? Ima?
– Zapytamy kogoś?
– Tak... gdzie jest tajna magiczna uczenia.
Usiadły na ławce. Wpatrywały się w płynącą wodę. Irmina rozglądała się po okolicy. Sklepiki nie różniły się niczym w porównaniu do innych małych miast. Buty, ubrania i warzywniak. Po dłuższej obserwacji dostrzegła również kawiarnię i bar. Zaciekawiło ją to ostatnie, nie z powodu alkoholu. Nazwa była dość osobliwa. „Duszalnik" tak bowiem potocznie nazywano proces wywoływania duszy w ich osobistej gwarze magicznej. Nie mógł być to przypadek.
– Zaraz wracam.
– Gdzie leziesz?! – Krzyknęła Lulu.
Nie odpowiedziała. Zostawiła walizkę i poszła w stronę baru. Lokal wydawał się bardzo maleńki dopiero kiedy przekroczyła próg drzwi stał się ogromny i przestronny.
– Zaklęcia. – Szepnęła do samej siebie.
Skierowała się w stronę barmana wycierającego szklanki od piwa. Miał pokaźną rudą brodę. Ubrany w przetartą, lnianą koszulę przypominał trochę irlandzkiego amisza.
– Dobry wieczór. – powiedziała nieśmiało.
– Nowy student?
Nie spojrzał na nią. Dalej wycierał szklanki.
– Specjalnie wyciągam więcej zaopatrzenia. Mam wrażenie, że jedyne co robicie to pochłaniacie litry alkoholu i kilogramy pierogów. Tak, pierogi też mamy, ale tylko za dnia i dopiero od jutra. Piwa?
Kiedy milczała zaskoczona rudy jegomość w końcu na nią spojrzał. Zmierzył ją wzrokiem od stóp do czubka głowy. Zmrużył oczy jakby coś mu nie pasowało. W końcu się odezwała.
– Szukamy uczelni. Nie powiedziano nam gdzie jest.
– Co roku ten sam problem. Zamiast dać wam jakąś mapę to każą błądzić po mieście jak dzieci we mgle. Macie i tak szczęście, niektórzy znajdują się dopiero następnego dnia. Zdążycie na rozpoczęcie.
– Więc... gdzie mamy iść?
Wyszedł zza lady i podszedł do okna. Był bardzo wysoki. Prawie o głowę od niej wyższy, a nie należała do najniższych dziewczyn. Uśmiechał się dziwnie. Jakby za tym uśmiechem ukrywało się coś chytrego.
Wskazał palcem w kierunku rogu rynku po drugiej stronie.
– Skręcacie w prawą stronę z tamtego miejsca i idziecie cały czas prosto, aż zobaczycie duży ceglany budynek na końcu drogi.
– Dziękuję.
– Na pewno nie chcecie piwa?
– Nie, dziękujemy. Może następnym razem.
Wyszła z powrotem na zimny rynek. Słońca już nie było na horyzoncie. Włączyły się lampy w brudnych, okrągłych kloszach. Ledwo było cokolwiek widać.
CZYTASZ
Uczelnia Sztuk Magicznych
FantasiaIrmina zamiast zwykłych studiów podejmuje decyzje rozwinięcia kariery sztuk magicznych. Trafia do małej miejscowości Olszanka. Miejsce to jednak spowite jest tajemnicą, która nie chce wcale wyjść na światło dzienne.