Rozdział XIX

34 2 0
                                    

Achim zrzucił Gabriela na podłogę w jego pokoju. Nie poświęcił mu ani sekundy dłużej. Zamknął drzwi i poszedł dalej prowadząc Irminę wzdłuż korytarza.

Za jego paskiem zaświecił sztylet. Przez chwilę przeszła przez jej głowę szalona myśl. Dałabym radę. Odwrócił się bardzo szybko. Na tyle szybko, że pożałowałaby gdyby w tym momencie spróbowała swoich sił. Otworzył bardzo stare drzwi. Skrzypiały jakby nikt nie otwierał tego pokoju od dobrych kilku lat. Machnął ręką i rozbłysnęły w środku światła.

Był piękny, choć bardzo zakurzony. Nie weszła do środka. Cały dzień nic nie jadła.

– Jestem głodna.

Ruszyła w stronę schodów by pójść do kuchni. Wiedziała gdzie jest.

Weszła do niej jak do siebie mając naprawdę gdzieś co się z nią stanie. Od razu pojawiła się służka gotowa do przygotowania posiłku. Na początku wyganiała ją na zewnątrz, ale uległa jej słodkiemu usposobieniu. To nie była jej wina, że tu jest i musi służyć tej rodzinie.

Irmina usiadła przy dużym stole wraz Achimem. Cisza między nimi nadal trwała. Patrzył się na nią z niedowierzaniem. Chyba sam nie do końca rozumiał jak to się stało, że zdołał ją namówić na nocleg.

Służka wyszła z kuchni niosąc dwa talerze. Nie było to nazbyt wykwintnie przygotowane danie. Raczej robione w pośpiechu.

– Jak masz na imię?

Dziewczyna się speszyła. Ewidentnie nikt się nią tu nigdy nie przejmował.

– Barbara, proszę pani.

– Mów mi Irmina, nie jestem panią.

Barbara pokiwała głową i przyniosła dwa kieliszki i butelkę wina. Nalała małą ilość płynu, dygnęła i wróciła do kuchni.

Irmina patrzyła na kieliszek przed sobą. Achim uniósł swój, ale nie wypił z niego. Była to bardzo niezręczna sytuacja. Każdy łyk sam na sam z nim kończył się tym samym.

Sięgnęła za szyje i odpięła naszyjnik. Położyła na blat przed sobą. Chwyciła swój kieliszek, uniosła go do toastu i wypiła.

Poczuła smak wina. Najzwyklejszego w świecie wina. Zajęła się jedzeniem.

Kiedy skończyła wstała z resztą wina w ręku i poszła w stronę pokoju, w którym miała spać.

– Oszalałaś?!

Trzymał w ręku jej srebrną różę. Szukał podstępu. Nie rozumiał co się dzieje.

– Daję ci czas do rana. Decydujesz co ze mną robisz mając pełną kontrolę. Może się już nigdy nie obudzę lub ocknę się dwadzieścia lat później mając czyjeś potomstwo. Tak czy inaczej. Ty decydujesz.

Poszła na górę i runęła na pościel. Pachniała bardzo ładnie. Mimo braku gości i wszechobecnego kurzu, ta część była na pewno często wymieniana.

Zasnęła nie martwiąc się niczym. Miała szczerze nadzieję, że to jej ostatni dzień. Nie miała siły walczyć. Na pewno nie dzisiaj.

...

Otworzyła oczy kiedy Barbara odsłoniła zasłony.

– Dzień dobry! – krzyknęła do Irminy radosnym głosem. – Przygotowałam w łazience parę rzeczy dla ciebie, gdybyś je potrzebowała.

Przetarła oczy. Nie wiedziała, która jest godzina i nie wiedziała jaki to dzień. Z pewnością nie umarła.

Na szafce koło łóżka leżała srebrna róża. Założyła ją z powrotem na szyje.

Ile czasu była niewolnikiem Achima? Może zdążyła stać się niewolnikiem Gabriela?

Weszła do łazienki i zobaczyła w lustrze, że ma na sobie te same ubrania. Koło umywalki leżała szczoteczka i pasta do zębów. Wszystko nowe. Znalazła świeży ręcznik i ubranie. W zasadzie to tylko za dużą koszulę i spodnie od starego garnituru, z pewnością z czasów dzieciństwa chłopców.

Mogła wziąć kąpiel w wannie. Dawno nie czuła się taka czysta. Było to zupełnie inne doświadczenie niż prysznic w akademiku.

Ubrała się i boso powędrowała do salonu z kominkiem znajdującym się przy wyjściu z rezydencji. Na fotelu siedział Achim czytający jakąś książkę. Kiedy ją zobaczył od razu wstał z miejsca.

Rozsiadła się na sofie naprzeciwko i czekała patrząc mu się prosto w oczy.

– Nic nie zrobiłem jeśli szukasz na to odpowiedzi.

– To dobrze.

Usiadł z powrotem na fotelu i udawał, że kartkuje książkę. Błądził jednak oczami po wersach nie mogąc skupić się na odpowiedniej kolejności.

– Dzień dobry!

Gabriel wparował do środka cały zadowolony. Jakby wcale nie wrócił wczorajszego dnia nie o własnych nogach i nie spał rzucony prosto na podłogę.

– Nie wiedziałem, że tu jesteś. – Pocałował Irminę w czółko co wywołało u niej zaskoczenie na twarzy.

Achim prychnął pod nosem widząc jej minę. Kompletnie wyleciała jej z głowy informacja, że są parą. Udawanie takich rzeczy było strasznie meczące.

Choć ta rodzina z pewnością miała wiele mrocznych tajemnic, zaczynała się zastanawiać czy ktokolwiek z nich jest osobą, której szuka. Z pewnością byli brutalni i krzywdzili innych dookoła siebie by mieć więcej władzy, ale to nie tego szukała. Cały ten czas był zmarnowany i do tego zaplątała się w coś czego nie rozumiała.

Miała przed sobą weekend w rezydencji, w której wcale nie chciała być. Może tej nocy nic jej się nie stało, ale wszystko mogło się zmienić. Nie była tu bezpieczna.

Uczelnia Sztuk MagicznychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz