Rozdział XII

43 2 0
                                    

Mijały tygodnie, a Lulu wciąż się do niej nie odzywała. Tak samo unikał jej Gabriel, choć oficjalnie nie zerwali. Była na niego śmiertelnie obrażona, jednocześnie figurował na liście podejrzanych. Nie można palić mostów w takiej sytuacji.

Wczołgała się pod łóżko koleżanki i wymieniła zaklęty kryształ. Robiła to od czasu gdy wróciły tu po feriach. Miało jej to zapewnić ochronę przed kontrolą umysłu. Niewiele więcej mogła zrobić, bo niewiele umiała.

Postanowiła dzisiejszy dzień spędzić w bibliotece. Było to w tej chwili jedyne miejsce wolne od dramatów.

Widać było, że maleńkimi krokami zbliża się wiosna. Zobaczyła na krzewach pierwsze pączki, z których to wkrótce miały wyrosnąć liście. Dotknęła gałązki i pobudziła jej strukturę. Oczom dziewczyny ukazały się piękne jasnozielone listki i kilka drobnych kwiatków. Nachyliła się by je powąchać. Kątem oka zobaczyła, że ktoś się jej przygląda. Mężczyzna w szarym płaszczu. Nie zwróciła się w jego stronę, nie chciała dać po sobie poznać, że wie o jego obecności.

Ruszyła szybszym krokiem w stronę uczelni. Czy to mógł być... on?

Przez to wszystko, w każdym widziała podejrzanego. Zaczynało jej to mocno mieszać w głowie. Bała się komukolwiek zaufać.

Choć była sobota drzwi do uczelni były otwarte. Mimo to raczej zawsze w weekend świeciło tu pustkami. Irmina lubiła takie dni. Mogła się rozłożyć z książkami na środku podłogi i bez problemu na miejscu ćwiczyć zaklęcia.

Minęła pustą portiernię i skierowała się w stronę biblioteki. Przeszła między regałami by dostać się do części ze stolikami. Zatrzymała się gdy dostrzegła siedzącą przy jednym z nich Saskie. Nie podeszła od razu. Przyglądała jej się przez dłuższą chwilę.

Przykuło jej uwagę to, że jej oczy nie były skierowane na książkę. Zamiast tego koniuszkiem palca dotykała każdej czytanej linijki.

Podeszła tak cicho jak tylko było to możliwe. Stanęła prosto przed jej otwartymi oczyma. Nic.

Czy to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyłam? Ona jest ślepa.

Jej ręka zahaczyła o krzesło i Saskia skierowała się w tym kierunku. Nasłuchiwała.

– Ktoś tu jest?

– Hej. Nie wiem czy mnie pamiętasz, spotkałyśmy się na wywoływaniu duchów.

– Ach tak. Irmina czyż nie?

Spojrzała w miejsce jej prawego ramienia. Również pokierowała tam oczy. Tam właśnie był ślad po dotknięciu przez ducha. Rozpoznała mnie po tym?

– Tak. Mogę się dosiąść?

– Oczywiście.

Zrobiła się lekko nerwowa. Wyraźnie chciała położyć palec na literach, jednocześnie skierowała wzrok w książkę.

– Nie chcę być wścibska. – Powiedziała Irmina. – Ale nie musisz udawać. Bardziej mnie zastanawia, jak nikt wcześniej tego nie zauważył.

Saskia nerwowo ruszała nogami. Ewidentnie nie musiała nigdy o tym rozmawiać, to tłumaczyło również czemu nie miała koleżanek.

– Nie jest to trudne. Duchy mi bardzo pomagają w codziennym życiu. Wolałabym jednak żeby zostało to między nami.

Pokiwała głową i od razu się zrewidowała co właśnie zrobiła i odpowiedziała „oczywiście". Saskia się uśmiechnęła promiennie. Wyglądała bardzo pięknie, choć miała bardzo staroświecki styl.

Uczelnia Sztuk MagicznychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz