Rozdział IX

57 2 0
                                    

Jej ubrania były pokryte krwią. Zdjęła z siebie wszystko i rzuciła na podłogę w łazience. Skórę miała pokrytą zaschniętą skorupą. Patrzyła w lustro nie mogąc uwierzyć w to co widzi.

Weszła pod prysznic. Płytki pod jej nogami zabarwiły się na czerwono. Wpatrywała się w swoje ręce, z których powoli znikała krew.

Ubrała czyste rzeczy. Kiedy zapinała koszule zauważyła kroplę krwi, która musiała się odcisnąć kiedy brała ją jeszcze brudnymi rękoma z szafy.

Podniosła z ziemi płaszcz i resztę ubrań. Wyszła na dwór. Śnieg sypał jeszcze bardziej niż przez ostatnie kilka dni. Podniosła wieko śmietnika i wyrzuciła wszystko. Nie było szans by udało jej się sprać te plamy. Po za tym nie chciała pamiętać tego widoku. Tych przerażonych oczu koleżanki.

Miała tylko ciepły sweter. Zamiast wrócić do akademika poszła do lasu. Chciała odnaleźć to miejsce, w którym wydarzyła się tragedia. Liczyła na to, że spotka tam policje, śledczych czy coś w tym stylu. Musi przecież zdać jakieś zeznania. Powinni przecież wszystkich zapytać o szczegóły. Kto widział ją ostatni?

Ślady były już prawie zasypane. Odnalazła wgłębienie po kręgu, który otaczał wcześniej ciało dziewczyny. Nikogo tam nie było. Miejsce nie było oznaczone żadną taśmą. Wszelkie ślady mogły być dawno zadeptane przez ludzi z uczelni.

Odgarniała śnieg by zobaczyć co zostało. Nie znalazła żadnych śladów, które mogły być zrobione przez sprawcę. Musiał by zostawić po sobie drugi krąg rysując ten rytualny. Odciski po butach było widać na jednej krawędzi od strony gdzie organizowali ognisko i te z miejsca z którego przyszła. Czyli tam gdzie widziała tajemnicza postać.

Musiał użyć czarów.

Pod śniegiem znalazła świece. Nie było w nich nic wyjątkowego. Zwykły wosk ze zwykłego sklepu. Wszyscy magowie w mieście ich używali. Pełno ich leży w każdym możliwym miejscu na uczelni.

Może znajdę w lesie ślady po kapiącej krwi z ostrza i doprowadzi mnie to do jakiejś wskazówki?

Zrobiła krok w stronę lasu, kiedy to przybiegła do niej przerażona Lulu.

– Stój! Zwariowałaś?! Nie puszczę cię tam.

– Ale... ja wiem gdzie są ślady... tylko zobaczę dokąd prowadzą i zaraz wracam.

– Oszalałaś? Nie pozwolę na to!

Ona również nie miała co na siebie narzucić. Pozbyła się kurtki tak samo jak ona. Miała tylko swój pomarańczowy koc. Widziała jak coraz mocniej się trzęsie.

– No dobrze, ale...

– Co, ale? Co?

Wyraźnie nie chciała odpuścić, ale Irmina nie chciała tak zostawić tej sprawy bez żadnej próby dowiedzenia się co tak właściwie się wydarzyło.

Bała się przyznać, że sprawca był blisko pozbycia się również niej.

– Pójdziemy na komisariat i przekażemy im co wiemy. Dobrze?

Lulu myślała nad tym chwilę czy to dobry pomysł. W końcu się zgodziła.

Kiedy kierowały się w stronę komendy policji Irmina postanowiła zapytać Lulu...

– Powiesz mi co widziałaś? Kogoś, coś szczególnego?

– Nie wplątuj się w to Ima. Policja się tym zajmie.

– Tak, wiem.

Zadumała się na krótką chwilę. Bawiła się swoimi kolczykami.

– Pamiętasz jak mówiła o chłopaku z miasta?

Uczelnia Sztuk MagicznychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz