Rozdział 42

84 8 0
                                    

Znowu mi się Śnieżynka zgubiła.
- Gdzie Śnieżynka?
- Pewnie gdzieś sobie lata.- ja cały czas kichałam i było to nie do zniesienia bo pojawiało się coraz więcej bałwanków ale cały czas ktoś z mojego rodzeństwa tu przychodził i się mną opiekował żebym wyzdrowiała.

Trzy dni później

Po trzech dniach w końcu wyzdrowiałam. Zeszłam na dół i dosłownie wszędzie były te małe bałwanki oraz bliźniaki z moimi siostrami.
- Musimy coś z nimi zrobić. Nie mogą tu zostać.- odezwałam się
- Tak. Szczególnie że jutro przyjeżdża wujek Monty i Maja.- oznajmił Shane
- A no tak zapomniałam że już przyjeżdżają.- powiedziała Lili
- Ma ktoś pomysł co zrobimy z tymi urwisami?
- Mogę je roztopić.
- Nie.
- Pamiętaj że jak to zrobisz to Hailie to będzie czuła i też będzie odczuwać ból.- wyjaśniła Nicole
- Faktycznie. Nie myślałam o tym w ten sposób.
- No widzisz.
- Ej a może zostawimy je w moim lodowym pałacu?
- Dobry pomysł.
- Chodź Hailie pomogę ci je przenieść.- powiedziała Nicole. Zdjęłyśmy naszyjniki i włożyłyśmy je do kieszeni.
- Chodźcie maluchy.- zawołała Nicole ale one nie poszły.
- Chodźcie maluchy.- powtórzyłam po Nicole i od razu za mną poszły.
- Jak?
- Mimo że nie wyglądają ale to dzieci które robią wszystko co im każe matka.
- Ty sobie tworzysz coraz więcej dzieci Hailie.- zażartował Tony.
- Jak jeszcze raz to usłyszę to zamrożę ci język.
- Dobra. Wyluzuj. Tak sobie tylko żartuję.
- Ale ja nie. Więc naprawdę jak jeszcze raz to powiesz to nie skończy się to dobrze. Mogę ci to obiecać. Chodźcie maluchy, wychodzimy.- Nicole użyła swojej magii wiatru aby je przenieść i poleciałyśmy w stronę mojego zamku.

Rodzina Monet - ŻywiołyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz