Rozdział 18

101 9 0
                                    

Nicole

Każda poszła trenować sama więc też tak zrobiłam. Udałam się na boisko koszykówki. Zrobiłam krótką rozgrzewkę, zdjęłam naszyjnik i odłożyłam go na ławkę, która tam była wzięłam piłkę i zaczęłam używać siły wiatru aby trafić piłką do kosza.
- Dobra robota.- pochwalił mnie Tony
- Co ty tu robisz?
- A nic. Tak sobie patrzę jak grasz.
- Po co?
- Aby dotrzymać ci towarzystwa.
- Vincent ci kazał tu przyjść?
- Masz mnie. To co gramy?
- Wiesz że nie musisz tu ze mną siedzieć?
- Wiem ale lubię kosza więc pomyślałem że do ciebie dołączę
- Dobra ale musisz mnie pokonać.- rzuciłam mu wyzwanie.
- Ale ty wiesz, że to będzie nie fair?- powiedział zapalając papierosa.
- A niby czemu?- zapytałam głupio
- Bo ty kontrolujesz wiatr.
- A ty jesteś wyższy. Dobra zróbmy to tak ja nie używam mocy chyba że do latania, a ty grasz normalnie. Co ty na to?
- Mogę iść na taki układ ale pod warunkiem, że ty nie będziesz latać wyżej niż jest postawiony kosz i nie będziesz cały czas latać tylko będziesz biegać a latać tylko do rzucania. Zgoda?- podał mi rękę
- Zgoda.- uścisnęłam mu rękę na znak że idę na ten układ
- Gramy do 20.
- A jakże by inaczej.
- Czemu wy wogóle trenujecie same?
- No wiesz może dlatego że każda kontroluje inny żywioł.
- Tak ale jak idziecie razem trenować to trenujecie tylko z dwie godziny, a później się rozdzielacie.
- My tak trenujemy od zawsze.- i tak nam zleciał cały dzień na graniu i gadaniu.

Rodzina Monet - ŻywiołyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz