Rozdział 33

94 10 14
                                    

Kochani, witajcie ponownie po dosłownie latach mojej nieobecności. Zanim rozdział pozwolę sobie jeszcze na kilka słów, które możecie oczywiście pominąć, jednakże byłoby mi miło, gdybyście poświęcili im minutkę :)

Tak jak już wspominałam, minęły lata odkąd coś dla was napisałam i szczerze muszę przyznać, że mi tego brakowało. Jednocześnie, mimo napływu chęci i bycia ,,na fali" jeśli chodzi o pomysły, mam też pełną świadomość tego, że moje umiejętności lekko zardzewiały i najpewniej będę potrzebować chwili, żeby wrócić ,,do siebie". Dlatego z jednej strony proszę was o odrobinę wyrozumiałości, a z drugiej o szczerość i zwracanie mi uwagi na wszelkie niedociągnięcia, abym mogła je poprawiać :)

Co do samej ,,Saski" muszę powiedzieć, że czytając ją ponownie, aby przypomnieć sobie dokładny przebieg wydarzeń i ruszyć dalej, sama zauważyłam już kilka niedociągnięć na przestrzeni całej historii, dlatego na 100% będzie ona musiała się doczekać w pewnym momencie korekty. Nie jest to jednak temat naglący i będę to robić w wolnym czasie. Od razu zaznaczę też, że nie chodzi o diametralne zmiany w fabule, a bardziej stylistykę i małe błędy rzeczowe, dlatego nie wpłyną one na całą historię i nie zmuszą nikogo do czytania jej od początku, żeby się odnaleźć. Chyba że ktoś sam będzie chciał to zrobić :D

Co do przyszłości tej serii, to mam już rozplanowane kolejne kilka rozdziałów, a także wielki finał, który siłą rzeczy się zbliża, choć na razie małymi krokami. Postaram się wrócić do względnie regularnej publikacji, o ile oczywiście praca i inne zobowiązania mi na to pozwolą. Jednak to, co mogę z całą stanowczością obiecać, to to, że na następny rozdział nie będziecie musieli tak długo czekać.

Jeśli natomiast chodzi o inne moje ff, to z nimi także postaram się w miarę możliwości ruszyć do przodu. Każdy z nich wymaga jednak ode mnie dokładnego przypomnienia sobie wydarzeń, a już zwłaszcza ,,Po tamtej stronie", bo ukryłam tam tyle szczegółów istotnych dla finalnego rozwiązania, że sama muszę je od nowa odszukać :P Dlatego też, jeśli ktokolwiek czeka na inne moje serie, to poproszę was o jeszcze chwilę cierpliwości.

Chciałabym wam też wspomnieć, może jako lekką formę usprawiedliwienia, ale też zapewnienia, że nie porzuciłam swojej miłości do pisania, że w czasie tej długiej nieobecności niezupełnie spoczęłam na laurach. W tym czasie poznałam ogrom nowych fandomów, historii i motywów, które będę chciała w późniejszym czasie wykorzystać. Zanim jednak rozwinę te plany na stosunkowo daleką przyszłość, chcę oczywiście wrócić i wyjść na prostą ze swoimi zaczętymi już historiami :)

Tak więc wracając do starych tradycji: milej lektury! :)

************

Sasuke nigdy nie liczył na to, że będzie mógł się zakochać i wieść szczęśliwe, spokojne życie z osobą, którą sam sobie wybierze. Nigdy nie był na tyle naiwny, aby o tym marzyć. Od zawsze wiedział bowiem, że biorąc pod uwagę jego pochodzenie i specyfikę politycznych małżeństw wśród rodów królewskich, której jego rodzina od pokoleń hołdowała niemal jak jakiejś uświęconej tradycji, sądził, że po prostu nigdy nie będzie mu dane w ogóle się zakochać.

Nawet gdy był jeszcze dzieckiem, a jego wtedy jeszcze zdrowa na umyśle matka opowiadała mu o tym, jak poznała jego ojca dopiero podczas spotkania zaręczynowego, a mimo to z czasem się w nim zakochała, miał świadomość, że większość wysoko urodzonych ludzi nie miała takiego szczęścia. Wszak celem tych wszystkich ustawionych, politycznych związków, w jakie i on miał zostać pewnego dnia zaangażowany, nie było stworzenie szczęśliwej rodziny opartej na miłości i zaufaniu, a rozwijanie sieci układów, koneksji czy zależności między krajami. Wszyscy ci natomiast, którzy zostawali zmuszeni do życia w takiej relacji, mogli mówić o szczęściu, jeśli potrafili się dogadać i zostać przyjaciółmi, a ostatecznie także wypełnić obowiązek, jakim było posiadanie dzieci. Pary takie jak jego rodzice stanowiły tutaj wyjątek tak rzadki, że Sasuke nie wierzył, że mógłby on powtórzyć się także w jego przypadku. Zdawał sobie oczywiście też sprawę z tego, że jeszcze mniej szczęścia mieli ci, którzy prawdziwą miłość znaleźli poza swoim małżeństwem. Skazani oni byli bowiem albo na odrzucenie tychże uczuć, albo na oddanie się im w ukryciu zupełnie jakby były powodem do wstydu i podstawą do społecznego ostracyzmu. Dlatego też, mimo że część jego wtedy jeszcze nieco naiwnego, młodzieńczego serca krwawiła na myśl o tym, że nie będzie mógł zaznać szczęścia, jakie daje prawdziwy związek, dość szybko zmusił się do pogodzenia się ze swoim losem jako pierwszego księcia Sharingan. Mimo że nadal był dzieckiem, uzmysłowił sobie bowiem, że nie może pozwolić sobie na marzenia o wielkiej miłości, bo przysporzy mu to tylko jeszcze większego rozczarowania. Pewnego dnia zostanie po prostu zmuszony do ożenku z jakąś księżniczką z innego kraju i jeśli będzie miał na tyle szczęścia, że nie będzie ona dziedziczką tronu, to będzie mógł szczęśliwie pozostać w Sharingan u boku swojej rodziny. Tyle i tylko tyle oczekiwał Sasuke od życia w swoich dziecięcych latach, starając się jednocześnie jak najszczelniej zamknąć swoje serce tak, aby potencjalnie niebezpieczne i raniące uczucia nigdy się u niego nie rozwinęły.

,,Królewna" SaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz