Mówiłam, że będzie rozdział i jest. Mam tylko nadzieję, że się za bardzo na nim nie zawiedziecie :P
Chciałam przy okazji wszystkim podziękować za komentarze i gwiazdki. Bardzo mnie cieszą i motywują do dalszego pisania :)
(Tak na marginesie, korzystając z chwilowego natchnienia, zaczęłam pisać inną historię. Jeśli ktoś chciałby zajrzeć to zapraszam na ,,Po tamtej stronie")
***********************
Sasuke uznał, że pomysł spędzenia nocy w gospodzie, w której przebywali nie jest wcale zły, odpoczynek należał się przede wszystkim Konohamaru. Do stolicy mogli wrócić równie dobrze rano, kiedy wszyscy nabiorą trochę sił.
Sam Uchiha na szczęście nie odczuwał większego dyskomfortu związanego z raną na piersi. Może faktycznie nie byłby w stanie teraz walczyć na pełnych obrotach, ale wbrew temu co uparcie wmawiał mu Naruto, był w stanie samodzielnie się wykapać. Uchiha wiedział, że jego przesadna troska wynikała z poczucia winy, ale na bogów, żeby musiał go siłą wywalić z łazienki zanim mógł na spokojnie się rozebrać, to już przesada! Nawet uczynność ma jakieś granice. A zdaniem Sasuke, pięciokrotne ofiarowanie pomocy w ,,umyciu plecków" zdecydowanie je przekraczało. Nie mówiąc już nawet o tym, że Naruto chciał go nakarmić przy kolacji! Przecież nie był żadnym kaleką! Nie był nawet poważnie ranny, a ten Młotek chuchał na niego i dmuchał jakby miał lada moment kopnąć w kalendarz. Sasuke miał wrażenie, że jeśli Naruto będzie się tak zachowywał aż do czasu wyleczenia jego rany, to sam załatwi księżniczce Karin miejsce na tronie Konohy i to w jakiś mało delikatny sposób.
W każdym razie, Sasuke liczył na to, że teraz, kiedy już zamknął się w swoim pokoju dostanie przynajmniej trochę spokoju nie musząc wysłuchiwać ciągłego ,,Draniu może jednak zrobię dla ciebie to albo tamto...". Nie! Zdecydowanie nie potrzebował od księcia Konohy żadnego tego ani tamtego, cokolwiek ten miał na myśli. I jeszcze to Draniu. No może i uosobieniem spokoju i pogody ducha nie był, ale od razu Draniu. To chyba też lekka przesada, nie? W ogóle to dlaczego Naruto tak się o niego martwił? Przecież dla niego był tylko jednym z rycerzy Konohy, a jakoś wątpił w to żeby książę troszczył się tak o każdego członka kilkunastotysięcznej armii królestwa. I jeszcze to, że blondyn w każdym widział od razu ,,przyjaciela". Na swój sposób miało to swój urok, ale tylko czekać aż ktoś to wykorzysta i wbije mu nóż w plecy. Sasuke nie miał szczególniej chęci znowu robić za żywą tarczę. Poza tym, czy w sytuacji kiedy każdy jest ,,przyjacielem", tak naprawdę nikt nim nie jest?
- Nie chcę być jego przyjacielem tylko z nazwy - szepnął sam do siebie, a kiedy uświadomił sobie co powiedział jęknął opadając ciężko na stojące pod ścianą łóżko.
Nie miał pojęcia skąd taka myśl się u niego wzięła, ale była zaskakująca i irytująca zarazem. W końcu jeszcze nie tak dawno widział w nim tylko narwanego Młotka, którego musiał ochraniać przez wzgląd na złożoną obietnicę, a teraz nagle chce nawiązać z nim jakieś pozytywne relacje. To zdecydowanie do niego nie podobne. Po dłuższej chwili uznał, że w zasadzie po spędzeniu czterech lat tylko z Kakashim i jego kolekcją harlequinów, pewnie byłby gotów zaprzyjaźnić się nawet z Lee i biegać po zamku w zielonym kombinezonie krzycząc o sile młodości. Wszystko, byle tylko uwolnić się na jakiś czas od Łowcy, więc właściwie Naruto i tak był mniejszym złem.
Kiedy doszedł do wniosku, iż jego rozmyślania prowadzą donikąd i pewnie ma w tym swój udział kilka czarek sake, które zaproponował mu właściciel gospody jako sprawdzony ,,środek przeciwbólowy", usłyszał pukanie do drzwi. Nie musiał nawet się podnosić żeby wiedzieć kto zakłóca jego spokój.
- Idź spać! - krzyknął nie mając ochoty wstawać żeby po raz kolejny słuchać biadolenia o jego ,,poważnych obrażeniach".
- Ale Draniu... - usłyszał w odpowiedzi słaby głos.

CZYTASZ
,,Królewna" Saska
FanfictionTaka mała wariacja z wykorzystaniem motywów z klasycznych baśni. Z założenia ma być lekkie i czasami zabawne, ale czy wyszło... (Fragment: - ,,Cera biała jak śnieg, usta czerwone niczym krew i włosy czarne jak heban..." Jasne, kurwa! - warknął chłop...