Rozdział 30

920 91 316
                                    

Witajcie, coś mam przeczucie, że się mnie nie spodziewaliście :) To już ponad miesiąc jak mnie tu nie było... Wybaczcie tę nieobecność. Mam nadzieję, że ktokolwiek za mną tęsknił :)

No dobra, nie będę się bawić w długie wstępy (zostawię to sobie na inny rozdział).

Miłej lektury :)

**************************

Sasuke miał mały problem...

Nie, jednak nie. Ten problem był mały jeszcze kilka tygodni wcześniej, kiedy to siedział sobie zamknięty w celi Hidana i w duchu wygrażał dziedzicowi Konohy za brak zrozumienia jego sytuacji. Wtedy ten problem był mały i wbrew pozorom dało się go jeszcze rozwiązać. Wystarczyło tylko spróbować uwolnić się samemu, ewentualnie przy pomocy Suigetsu, który okazał się całkiem niezłym szermierzem i mógłby się przy tym przydać. Albo po wyjściu z lochów nie zgodzić się na zakwaterowanie w tym samym miejscu co rycerze Konohy. Albo nie dać się złapać na tę całą gadkę Naruto o tym, iż unieważni jego małżeństwo. Albo po prostu mógł zwiać z królestwa Uzumakich przy pierwszej okazji. Albo ostatecznie mógł dać się nawet złożyć w ofierze temu całemu Jashinowi. W zasadzie to nigdy nie zapytał jakie profity czekają po drugiej stronie na jego dobrowolne ofiary... Może to było w jakiś sposób opłacalne?

Wszystko byłoby lepsze od tego, co działo się teraz. Bo teraz ten problem nie był już mały. On urósł do wręcz monstrualnych rozmiarów!

A cały ten problem sprowadzał się w sumie do jednego. Do Naruto...

Rzucił wściekłe spojrzenie w stronę dziedzica Konohy, który właśnie odbywał sparing z niektórymi członkami swojej straży i właśnie z uśmiechem odpierał ataki Tenten, która w międzyczasie mamrotała coś o zabijaniu Nejiego Hyugi.

W sumie to Sasuke do dziś nie rozumiał skąd taka niechęć tej dziewczyny do szlachcica. Już pierwszego dnia jego pobytu w Konoha widział, jak masakruje jego portret robiąc z niego tarczę do rzucania nożami, ale żeby aż do tego stopnia? Uchiha pamiętał Nejiego jak przez mgłę jeszcze z czasów mieszkał w Sharingan i jedyne co był w stanie skojarzyć to, że chłopak miał fioła na punkcie horoskopów, wróżby i innego badziewia związanego z przeznaczeniem, wiec może po prostu Hyuga postawił jej jakiegoś bardzo niekorzystnego tarota i ta teraz chce się mścić? A może...

- Cholera, Młocie! - wrzasnął widząc jak atak dziewczyny zaczepia o rękaw koszuli Naruto. Serce w jednej chwili podeszło mu do gardła, mimo iż miał świadomość, że nawet gdyby ostrze sięgnęło chłopaka, rana nie byłaby poważna. Myśl o tym, że Naruto mógłby ucierpieć, nawet w tak błahy sposób sprawiała, że się denerwował. - Broń się jak należy albo idź na lekcję historii do Iruki. Książki, chociaż cię nie zabiją!

- To urocze, że tak się o mnie martwisz, ale doskonale sobie radzę - usłyszał w odpowiedzi słowa, które najpewniej miały brzmieć jak zaczepka, ale przez słabo ukrywaną nadzieję i radość przebrzmiewającą w głosie Naruto nie dało się ich tak odebrać.

- Jeśli zginiesz tuż pod moim okiem raczej nie dostanę wypłaty, a skoro szukasz kogoś, kto się o ciebie martwi, to spróbuj u przyszłej żony - odparł, wzdychając ciężko, kiedy dostrzegł jak Naruto marszczy brwi, a z jego oczu znika ten radosny błysk, który był tam jeszcze chwilę wcześniej.

Naprawdę nie chciał być taki dla Naruto, ale co innego miał robić? Nie mógł mu przecież powiedzieć, że... no, że on też coś do niego czuje. To przyniosłoby tylko więcej szkody niż pożytku. I to był właśnie ten wielki problem, który trapił Sasuke od chwili kiedy rozmawiał z Minato o uwolnieniu Zabuzy. Bo to właśnie wtedy to sobie uświadomił, a w zasadzie to uświadomił mu to sam król Konohy.

,,Królewna" SaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz