Rozdział 7

1.1K 138 48
                                    

Udało mi się wreszcie napisać całość ;) Ostatnio utknęłam w połowie rozdziału i nijak nie mogłam go dokończyć... W sumie i tak nie jestem go pewna, ale chyba nie ma sensu trzymać go przez kolejne dni w zawieszeniu, bo jakoś nie wiem jako go poprawić, a czytałam go już ze sto razy. Jeśli uznacie, że jest kiepski to po prostu dajcie znać wtedy go poprawię i tyle ;)

Miłego czytania:

**********************************

Sasuke spodziewał się raczej, że książę Konohy będzie teraz traktował go z większą rezerwą, ale po raz kolejny Naruto go zaskoczył. Bo kiedy Jiraiya zapytał o ranę na jego szyi blondyn stwierdził od niechcenia, iż to wynik ,,przyjacielskich przekomarzanek" i tak uciął temat. Uchiha nawet nie chciał zastanawiać się czy bardziej dziwi go, że Zboczony Pustelnik uznał to za wystarczające wyjaśnienie, to iż w ciągu kilku chwil awansował na ,,przyjaciela" Naruto, czy może sam pomysł Uzumakiego, że wyskakiwanie na kogoś z mieczem może być uznane za przyjacielski odruch. Młotek i tyle - podsumował w myślach kiedy wyruszali w dalszą drogę.

Skierowali się leśną ścieżką w kierunku jednej z pobliskich osad licząc na to, że Konohamaru, który przecież podróżował pieszo nie dotarł jeszcze zbyt daleko i uda im się spotkać go w drodze do granicy. Największą nadzieję na to miał sam Sasuke, ale wyglądało na to, iż książę również nie pała szczególną chęcią do przedłużania ich podróży. Objawiało się to przede wszystkim tym, jak w kolejnych wypowiedziach zamiast przecinka używał stwierdzenia ,,zjadłbym ramen". Uchiha postanowił też taktownie przemilczeć to jakie jego opowieści stają się absurdalne kiedy chłopak robi się głodny. Bo z całą pewnością nie uchodziło aby przyszły władca wspominał o tym jak Zboczony Pustelnik postanowił nauczyć go ,,najprzydatniejszej rzeczy w życiu mężczyzny", a mianowicie sztuki podrywu. Z tego co Sasuke zrozumiał obiekt ich ćwiczeń okazał się nad wyraz niechętny do współpracy. A dodatkowo pech chciał, że była nim Tsunade, jedna z silniejszych wojowników Konohy, więc cała nauka skończyła się dla Jiraiyi dwutygodniowym pobytem w szpitalu...

Całe szczęście, że kiedy zrobiło się już zupełnie ciemno zauważyli wyjście z lasu, co oznaczało jednocześnie, że są już niedaleko wioski do której zmierzali i nie będą zmuszeni nocować pod gołym niebem. Naruto kiedy tylko usłyszał, że spędzą noc w zajeździe dla podróżnych od razu odzyskał energię i teraz pędził do wioski cały w skowronkach. Sasuke zupełnie nie rozumiał dlaczego, ale kiedy o to zapytał książę wyjaśnił mu, że w końcu będzie mógł zakosztować podróżowania zwykłego człowieka, a nie księcia.

Prawda była taka, iż Naruto zawsze był ciekawską osobą, a że większość czasu spędzał w pałacu pod czujnym okiem straży, to teraz kiedy wyrwał się zamku tylko z Sasuke chciał skorzystać z odrobiny wolności z tego płynącej. Dlatego kiedy wkroczyli do zajazdu starał się chłonąć całym sobą nowe doświadczenie. Wielokrotnie słyszał od przybywających do zamku wojowników opowieści o szalonych biesiadach w tego typu gospodach i mimo, że mieli tutaj do wypełnienia poważne zadanie, to nie mógł przepuścić okazji żeby chociaż rzucić okiem na takie miejsce, bo nie był pewny czy jeszcze kiedykolwiek nadarzy się taka okazja.

Od progu zaczął rozglądać się po praktycznie pustym lokalu. Jego wzrok szybko prześlizgiwał się po drewnianych stolikach. Kiedy dotarł do jedynego który był zajęty wstrzymał oddech. Od razu rozpoznał wystraszone oblicze Konohamaru siedzącego obok jakiegoś mężczyzny. Chłopak wiercił się niespokojnie i wyglądało na to, że ma skrępowane dłonie. Naruto nie myśląc zbyt wiele ruszył w kierunku chłopca zupełnie ignorując Sasuke.

- On ma Konohamaru - rzucił tylko celem wyjaśnienia mijając czarnowłosego.

Sasuke z miejsca rozpoznał osobę siedzącą przy stoliku. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z ciemnymi, krótkimi włosami i bandażem na szyi - Zabuza Momochi. Jeden z najemników, gotowych na dosłownie wszystko w zamian za odpowiednią zapłatę. O krzesło z prawej strony oparty był jego miecz - Kubikiribocho, ostrze które pozbawiło głów setek ludzi. Dodatkowo wyglądało na to, że Zabuza miał przy sobie zakładnika. Uchiha wolał nie mieć z kimś takim do czynienia, zwłaszcza kiedy był przy nim Naruto. Nigdy nie mógł być pewny wyniku konfrontacji z najemnikiem, a przecież musiał zadbać o ochronę księcia. Dlatego kiedy zobaczył, że blondyn kieruje się w stronę stolika zajmowanego przez Zabuzę miał ochotę najpierw zdzielić go czymś porządnie, a później przywiązać do krzesła i zmusić do nauki historii Konohy od samego założenia państwa, bo z tego co słyszał to właśnie było dla księcia najtrudniejsze. Nastawienie zmienił dopiero słysząc od blondyna, że zakładnikiem jest Konohamaru. Chciał poprosić księcia żeby zaczekał na zewnątrz kiedy on załatwiłby sprawę z Zabuzą, niestety zanim zdążył zareagować ten był już przy stoliku najemnika. Sasuke nie mając innego wyjścia ruszył za księciem.

,,Królewna" SaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz