Coś zupełnie bez związku, czyli One-shot z przypadku

1K 93 91
                                    

Pewnie każdy z nas ma wśród znajomych osobę, która namiętnie przegląda wszystkie memy, posty i wpisy zaśmiecające cały Internet, nie?  Widzicie, moja współlokatorka też tak ma. Tyle tylko, że ona dodatkowo musi się każdym, co ciekawszym, znaleziskiem ze mną podzielić, bez względu na porę. I tak oto wczoraj rano, kiedy ledwie oderwałam głowę od poduszki , usłyszałam od niej słowa, z których najpierw zwyłam, ale później doszłam do wniosku, że w sumie mogłabym je jakoś wykorzystać.

Tak w skrócie powstał pomysł na ten One-shot. Pierwszy w moim życiu (serio, nigdy nie napisałam nic krótszego niż trzy części, nie licząc oczywiście szkolnych wypracowań) Tworzony między trzepaniem dywanów, myciem podłóg, a walką o ostatnie żeberka w mięsnym... Mam jednak nadzieję, że było warto i umili wam wieczór po przedświątecznych obowiązkach ;)

Wiem, że nijak nie pasuje klimatem do Saski, ale wątpię żebym jeszcze kiedyś napisała cokolwiek składającego się tylko z jednej części, więc wstawiam tutaj...

Także tego... Tradycyjnie: Miłej lektury :)

*************************************

Syndrom sztokholmski

Ktoś kiedyś powiedział: Nie zmusisz nikogo żeby Cię pokochał, ale zawsze możesz zamknąć go w piwnicy żeby rozwinął się u niego syndrom sztokholmski. Doprawdy głupie słowa. Każdy, kto to teraz czyta pewnie uśmiecha się pobłażliwie zastanawiając się jak trzeba byłoby być niezrównoważonym żeby zrobić coś takiego. Ewentualnie otwarcie żartuje o wizualizacji tej idei na jakiejś niespełnionej miłości. Mimo tak skrajnych reakcji znalazła się osoba, która postanowiła sprawdzić jak można by odnieść ten pomysł do rzeczywistości...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sasuke wpatrywał się w szpitalne okno od kiedy tylko wrócił z badań, czyli od jakiś trzech godzin. Nie to żeby istniała szansa, iż zobaczy tam coś ciekawego, ale starał się na czymś skupić, aby myślami nie wracać ciągle do wydarzeń poprzedniej nocy. Nie chciał przypominać sobie chwili gdy zginął jego brat. Do jego oczu mimo woli napłynęły łzy, nie panował nad tym, tak jak wczoraj kiedy rzucił się z pięściami na policjantów... Jego ukochany braciszek... Poczuł jak zaczyna brakować mu powietrza, usiadł gwałtownie i otworzył usta starając się złapać kilka głębszych oddechów. W miarę możliwości chciał uniknąć kolejnej wizyty lekarzy, nie miał ochoty po raz kolejny widzieć tych zakłopotanych spojrzeń, słyszeć słów współczucia, ani tym bardziej nie chciał kolejnej przymusowej rozmowy z psychiatrą. Nie potrafił opowiedzieć o tym co się działo przez ostatnie lata. Nie ważne jak się starał z jego ust nie chciał wydobyć się głos. Na tę chwilę nie był w stanie sobie wyobrazić opowiedzenia o tym komuś, komu nie ufał, a nie obdarzał zaufaniem nikogo. Nikogo poza Itachim...

- Kurwa! – syknął gniewnie wymierzając sobie solidny cios w prawy policzek.

Pomogło. Ból pozwolił mu odetchnąć, a po następnych kilku minutach uspokoił się całkowicie. Starł łzy z twarzy nie chcąc aby ktokolwiek go widział w takim stanie. Choć zakładał, że w najbliższym czasie i tak nie będzie w lepszym, to i tak nie potrzebował wzbudzać jeszcze większego współczucia. Poprawił poduszkę i położył się ponownie. Chciał odpocząć, ale nie potrafił sobie poradzić z natłokiem myśli, które wracały do niego jak bumerang.

Kim tak właściwie był? Nie, to akurat wiedział. Sasuke Uchiha, syn Mikoto i Fugaku Uchiha. Brat Itachiego, w którego zawsze był zapatrzony, jak w najwspanialszego człowieka chodzącego po ziemi. Jego oddech znów stał się cięższy, ale teraz już wiedział jak sobie z tym poradzić. Kolejny cios, tym razem silniejszy. Uspokoił się i starał ułożyć dalszą historię. Nie było to łatwe, wszystko mu się mieszało. Cztery lata szprycowania lekami uspokajającymi i bliżej nieokreślonymi mieszankami narkotyków nie mogły się obyć bez skazy na jego psychice i organizmie, ale nie mógł się poddać. Zastanowił się. Co jeszcze wiedział? Był policjantem. Nie? Tak, był śledczym w wydziale walki z przestępczością zorganizowaną. Zajmował się głównie zapobieganiem atakom terrorystycznym i niekiedy sprawami, w których dochodziło do przetrzymywania zakładników. Chyba był nawet negocjatorem, ale tego nie był już taki pewny. Pamiętał, że miał tam jakiegoś partnera. Ale jego imię było dla niego zagadką. Pominął to, pewnie i tak nie miało to większego znaczenia.

,,Królewna" SaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz