Rozdział 12

982 135 68
                                    

Chyba nikt nie myślał, że dam Sasuke tak sobie odjechać w siną dal, co? Przecież jest jeszcze jedna osoba, z którą nie porozmawiał, a która też coś jeszcze może zrobić ;)

Miłej lektury:

***************

- Jak mu powiem, że spóźnia się jak baba, to pewnie mnie zabije – mruknął do siebie skryty w cieniu Kakashi.

Czekał na swojego ucznia już od ładnych dwóch godzin i miał szczerą nadzieję, że wzburzonemu Sasuke nie udzieliła się nieprzewidywalność Naruto... Chociaż w sumie tego, iż pokłóci się z księciem do tego stopnia żeby opuścić zamek, też się nie spodziewał, a jednak się stało. I teraz to on musiał zajmować się łagodzeniem sytuacji. Liczył przynajmniej, że przy wyborze nowego miejsca do zamieszkania Sasuke dokona trzeźwej kalkulacji, a to oznaczało iż musiał jechać do Suny. Nie było innej możliwości. Mimo, iż droga nie była łatwa, to w państwie króla Gaary surowo karano najemników, więc tam Uchiha mógłby liczyć na to, że nikt nie będzie go ścigał z uwagi na nagrodę wyznaczoną przez Orochimaru.

Jakby to powiedział Shikamaru, jego uczeń był naprawdę kłopotliwy. Ale Kakashi musiał przyznać, że go trochę rozumiał. W zasadzie, to pewnie nawet bardziej niż Sasuke by tego chciał i teraz zamierzał z tego skorzystać. Po prostu uznał, że musi go zatrzymać. Nie tylko przez wzgląd na Naruto, który znając go, za kilka dni ochłonie i będzie żałował kłótni z Uchihą, co prawdopodobnie skończy się poszukiwaniami na skalę całego kraju zarządzonymi przez księcia, a które samego zaginionego z całą pewnością rozwścieczą jeszcze bardziej. Przede wszystkim chodziło mu jednak o samego Sasuke. Kakashi, chociaż nigdy by tego wprost nie powiedział, a już zwłaszcza wtedy, kiedy Uchiha krytykował jego cenne książki, przywiązał się do chłopaka. Jakby nie było, mieszkali razem cztery lata i Kakashi przez ten czas zastępował mu rodzinę. I właśnie przez to przywiązanie nie chciał, żeby Sasuke musiał się tułać po świecie uciekając przez całe życie. Sam był święcie przekonany, że kiedy już emocje związane z wyjawieniem jego przeszłości opadną, Konoha będzie w stanie dać mu schronienie...

- Zamierzasz znowu zwiać? Czyżby ktoś uraził księżniczkę? – zażartował z Sasuke zrzucając go z konia. gdy ten wreszcie pojawił się na drodze prowadzącej do granicy z Suną, gdzie go oczekiwał.

- Spodziewałem się raczej, że będziesz teraz w zamku żeby razem z Naruto planować jak się na mnie zemścić za... czekaj jak on to ujął... zabawę jego uczuciami i kpienie z niego – rzucił Sasuke dobywając miecza i stając naprzeciwko Kakashiego.

- Dobrze wiesz, że nie o to mu chodziło – odpowiedział mu spokojnie Łowca sam też szykując się do walki, nie od dziś wiedział, że tylko w taki sposób będzie w stanie wydobyć z Sasuke prawdziwe myśli i uczucia.

- A niby o co? Wyraził się bardzo klarownie – syknął wyprowadzając pierwszy cios.

- Był zdenerwowany, zresztą ty też... Rozmówicie się rano, na spokojnie i po problemie – zapewnił siwowłosy odpierając kolejne ataki. Pewnie gdyby nie okoliczności, pogratulowałby Sasuke jak precyzyjnie wymierza ciosy mimo braku opanowania.

- Słuchaj Kakashi, jestem ci naprawdę wdzięczny za to co dla mnie zrobiłeś, ale odpuść sobie już, nie zamierzam tam wracać, bo nie mam po co. Kisame wszystkim się zajmie, więc nie martw się o ochronę księcia – odparł opuszczając miecz jakby uznał, iż wszystko zostało wyjaśnione po czym odwrócił się w stronę, w którą wydawało mu się, że odbiegł jego koń.

- Boisz się? – bardziej stwierdził, niż zapytał Kakashi spoglądając na postawę swojego ucznia.

- Czego miałbym się bać? – prychnął Sasuke w odpowiedzi nie przerywając marszu.

,,Królewna" SaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz