Wiem, że jestem spóźniona z rozdziałem, ale mimo najszczerszych chęci się nie wyrobiłam... Jednak niektórzy to nawet takiej świętości jak urlop nie szanują :P
Swoją drogą też to, że to jest już 4 wersja tego rozdziału, którą napisałam. Jeśli mam być tak zupełnie szczera, to ta też mi się w 100% nie podoba, ale jest najlepsza z nich wszystkich, poprzednie zawsze albo psuły mi nagle charaktery postaci, albo nie pasowały dynamiką wydarzeń do całości, tak więc jest, co jest. Mam nadzieję, że jednak nie jest aż tak tragicznie ;)
Miłej lektury, moi kochani :)*****
Sasuke od zawsze uważał, że honorem jest poświęcenie się dla dobra kogoś innego. Za honorowe uważał cierpienie, a nawet śmierć w obronie własnego królestwa i poddanych. Honorem w jego ocenie było także poświęcenie dla ludzi, których się kocha, dla tych, którzy sami nie mogli walczyć w swojej obronie. Honorowym było dla niego wszelkie poświęcenie, o ile dzięki niemu innym mogło żyć się lepiej...
Sam nie wiedział, czy takie przekonanie stanowiło po prostu część jego charakteru, czy może było wynikiem wpajanych mu przez ojca nauk albo nawet wykształconego jeszcze za dzieciaka pod wpływem tak uwielbianych przez niego rycerskich opowieści światopoglądu, który nie opuszczał go mimo upływającego czasu. Bez względu jednak na źródło takich poglądów, to właśnie one sprawiły, że był w stanie przez lata chować własną dumę, zakładać suknie, zapuszczać włosy i nakładać makijaż, a wszystko po to, aby móc, chociażby przez kilka chwil zobaczyć na twarzy jego matki radość. Dzięki temu potrafił jakoś znosić uwłaczające w jego przekonaniu traktowanie, zjazdy zalotników, zaczepki Itachiego i wiele innych. Wszystko w imię wiary w to, że honorem jest zniszczyć siebie dla dobra swojej rodziny, dla dobra matki, która, miał nadzieję, że pewnego dnia przestanie opłakiwać niespełnione marzenie o córce, odzyska spokój, a razem z nim zdrowy rozsądek.
Lata jednak mijały, królowa Mikoto zdawała się coraz bardziej pogrążać się w swoim szaleństwie, a przekonanie Sasuke o słuszności jego poświęcenia chwiało się w posadach z każdym dniem coraz bardziej. Książę nie widział już niczego honorowego w tym, że jest zmuszany do ubierania gorsetu, w którym ledwo co mógł oddychać, nie widział niczego honorowego w tym, że zamiast ćwiczyć szermierkę, uczył się jak haftować ani tym bardziej w tym, że jego matka całkiem poważnie planowała wydanie go za mąż. I to właśnie te plany, które ostatecznie zrealizowała, gdy na zamku Sharingan pojawił się hrabia Orochimaru, przelały czarę goryczy, doprowadzając ostatecznie Sasuke do decyzji o ucieczce, w chwili, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Bo dla Sasuke poświęcenie, które nie przynosiło ostatecznie nikomu korzyści, przestawało mieć sens. Zwłaszcza takie poświęcenie...
- A no tak! W tej sytuacji nawet lepiej od Temari rozumiem, jak się czuje Shikamaru! Chcesz posłuchać?! – wrzasnął, spoglądając prosto w oczy Naruto.
Tym razem, tak jak lata temu, także nie widział już sensu w poświęcaniu siebie i swoich uczuć, skoro Naruto i tak zamierzał zaprzepaścić całe jego wstrzymywanie się, tłumienie emocji czy rezygnację z jego pragnień, zgadzając się na ślub z Temari. Jaki był w takim razie cel w jego ofierze, skoro i tak Naruto miał tkwić w nieszczęśliwym małżeństwie, możliwie znienawidzony przez żonę i przyjaciela albo nawet każdego dnia walczący o to, aby nikt w królestwie nie poznał tajemnicy tego małżeńskiego układu? Mimo wszelkich chęci Sasuke nie potrafił doszukać się w tej sytuacji niczego, co mogłoby przekonać go do dalszego trzymania się planu niewyjawiania swoich uczuć księciu Konohy i odejścia z królestwa z etykietą zdrajcy. W takim wypadku uznał, że i on może być, choć ten jeden raz samolubny, choć jeden raz pozwolić sobie na to, aby to jego emocje były priorytetem. Przez chwilę nie dbał nawet o wszystko to, co przyjdzie później...
– Kocham cię, Naruto i nie pozwolę ci sprowadzić na siebie takiego nieszczęścia - powiedział więc po zaczerpnięciu głębokiego oddechu.
------
CZYTASZ
,,Królewna" Saska
FanficTaka mała wariacja z wykorzystaniem motywów z klasycznych baśni. Z założenia ma być lekkie i czasami zabawne, ale czy wyszło... (Fragment: - ,,Cera biała jak śnieg, usta czerwone niczym krew i włosy czarne jak heban..." Jasne, kurwa! - warknął chłop...