rozdział 25-Bańkę łap

249 12 37
                                    

Warning!!
Część rozdzuału odklejona tak że kleju to już z 30 lat na oczy nie widziała!

Po tym wydażeniu wszyscy się wyszykowaliśmy, ziedliśmy płatki ukradzione od Colette I postanowiliśmy porobić coś na dworze (albo na polu. Jak kto woli :]). Zdecydowaliśmy, a raczej Chester i Colette zdecydowali że cudownym i w cale nie dziecinnym zajęciem będzie puszkanie baniek mydlatych...Kiedyś z nimi nie wytrzymam...
-Chester. To głupie-Mandy patrzyła na chłopaka z zażenowaniem.
-Popieram-Dodałem-Nie many 5 lat tylko 16. Poza tym. Z kąd wy chcecie wytrzasnąć płyn do baniek?
-Możemy kupić w jakimś kiosku!-Zaproponował śledź stojący obok.
-Alboooooooooo możemy zrobić go sami!-Colette chyba przełączył się tryb z przetrwania na kreatywny.
-Jak?-Zapytał trochę zdezorientowany rudy.
-Myślisz że nigdy nie oglądałam 5 minutes craft przez 10 godzin z nudów? Zaraz wam pokażę taki LiVe CHaCk że wam gacie spadną!
Jako że byliśmy jeszcze w gift shopie to nie musieliśmy się nigdzie ruszać po materiały na LiVe ChAcKa. Colette pobiegła z prędkością Zygzaka Mackkweena do kuchni. Po chwili wruciła z miską wody i płynem do naczyń (LiVe ChAcK XD).
-Co my będziemy robić? Jakiś eliksir na odstraszanie skunksów?-Zapytała Janet.
-Obstawiskałabym że to będzie raczej uleprzona trutka na szczury-Dodał Fang.
-Albo na śledzie-Nie mogłem się powstrzymać.
-Możesz przestać nazywać mnie śledziem?!
-Nie! >:3.
-Dobra karaczany! Mobilizacja!-Colette krzyknęła do nas-Teraz będziemy mieszać wodę z płynem do naczyń! Wynikiem tego craftingu będzie płyn do bąblów! Zrozumiano?!
-A ile mamy tego wymieszać?-Zadała kluczowe pytanie Menda.
-Nie wiem...Dawajcie wszystko! Im więcej tym lepiej!
-A jak nie wyjdzie?-Zapytałem.
-To trudno!
-A jak nam zostanie 3/4 miski?-Fang zapytał.
-To włamiemy się do sąsiada i go tym otrujemy! Nie ględzić tylko mieszać!
Zaczęliśmy wszystko mieszać. Chesterowi *trochę ( czytaj: bardzo) odwalało i odprawiał nad nami jakieś szamańskie rytułały.
-OOOOOO AMNE MINUSANGTI KORNI TU RANG BRANGTIII!
-Co ty się modlisz o wydolnoś jelita czy co?-Zapytałem patrząc na niego w miną w stylu "Wiesz że jesteś akustyczny prawda?".
-Ach...Ta dzisiejsza młodziesz! Wy nigdy nie zrozumiecie potęgi moich czarów!
-A wirgardium lewiosa też potrafisz?-Zapytała Janet.
-Ha ha...bardzo zabawne...
-A weś zrób tak żebyśmy dostali masę pieniędzy!!!-Zawołała Colette.
-Z jego umiejętnościami to klapsa w dupe dostaniemy co najwyżej-Dodała Mandy.
-PITER PARKER WIECI DUPA TWOJA STARA MA MALUCHA!-Dalej czarował rudy.
-A to zaklęcie na sranie siecią z tyłka?-Odezwał się śledź.
-Raczej na rozwolnienie...-Odpowiedziałem.
-DER SZMETERLING NATURWISERSZAFTYN DEZSPECHTŚMIETE KARTOFEL!
-Teraz coś po Niemiecku?...Staczasz się Chester...-Mandy już poddała się z prubą uspokajania go.
-WAT KOLOR IS DE SKAJ! AMIAMOR AMIAMOR! JU TEL MI DAT IS RED! AMIAMOR AMIAMOR!
-I ku*wa un poco loko jeszcze...-Ten rudzielec naprawdę doprowadzał moją duszę do załamania psychologicznego.
-Raczej hakuna matata...-Powiedziała Janet mieszając nasz płyn do bąków.
-Ja obstawiałabym poco matata!-Odezwała się białowłosa-Albo hakuna loko!

Time skip: (Chester już wymanifeswował płyn do baniek)

Ten magiczny eliksir odziwo wyszedł...chyba...Wyszliśmy więc przed sklep i rozłożyliśmy swoje pierdolety na trawniku obok. Janet wzięła sobie jakiś kocyk i jedzenie żeby zrobić sobie mini piknik. Mandy postanowiła się do niej dołączyć, a Fang trochę był na pikniku, a trochę pękał i puszczał bańki. Jego bycie na pikniku polegało głównie na tym że przychodził, żarł popcorn z mikrofalówki i odchodził. Zeszły na niego jakieś 3 opakowania! Przez tego śledzia Ja i Colette musieliśmy co jakiś czas łazić z powrotem do goft shopu by ten popcorn dorabiać! Ja, Colette, Chester I Fang...w połowie...puszczaliśmy i pękliśmy bańki na zmianę. Odziwo to nie była aż tak denna zabawa! Głównie to ja puszczałem bańki bo te dałny z ADHD nie umiały tego robić. Nie mówię o Colette bo ona jako tako sobie raziła, ale jak Chester prubował robić bańki to dostawał tym płynem na mordę. Fang podobnie. Gdy tak sobie puszkaliśmy na spokojnie bąble zjawiły się te dwie lafiryndy...Piper I Emz...
-Puszczacie bańki? Serio?-Zapytała złośliwie Piper pieprz.
-Tak, a co?-Zapytał Fang też nauczony doświadczeniami z Piper I Emz.
-To dziecinne i głupie!-Dodała Emz-Co wy macie 5 lat?
-Dopuki nie mam 18 lat jestem dzieckiem, a dzieci są dziecinne! Z resztą nawet jak będę pełnoletni to dalej będę dziecinny bo h*j wam do tego!-Chester trochę się odpalił.
Mandy podeszła i położyła mu rękę na ramieniu żeby trochę go uspokoić. Chester raczej nie przeklinał więc skoro już takie, a nie inne słowa padały z jego ust to musiał być naprawdę bardzo zły. A jeśli chodziło o takie tematy to nigdy nie odpuszczał. Bardzo cenił sobie zabawy i żarty więc kiedy ktoś się z nich wyśmiewał dostawał praktycznie gorączki. Mandy dobrze o tym wiedziała i wolała by rudy nie wpadł w furię. Kto wie czy by kogoś w tedy nie zagryzł. Ale Piper I Emz nie miały o tym pojęcia i myślały że jest tylko głupim żartownisiem. Oj! Jeszcze pożałują takiego myślenia kiedy Chester nie wytrzyma!
-O! A właśnie! Kotlet! Mamy sobie do pomówienia!-Piper zaczęła podchodzić do Colette.
Przysięgam że jeśli chociaż ją popchną to im nie daruję!
-T-tak...?-Colette zaczęła się cofać, a jej tważ mimo że dalej uśmiechnięta stała się trochę...przestraszona...
-Pamiętasz nasz wspólny incydent w toalecie?-Zapytała Emz.
-Hach...ciężko byłoby zapomnieć...-Odpowiedziała dalej coraz szybciej się cofając.
-A jednak zapomniałaś o czymś kluczowym!-Tym razem zawołała Piper-Miałaś nikomu nie mówić!
-...A-ale ja nikomu ni-nie powiedziałam...
-Ta! Uważaj bo ci uwierzę!
Już miałem powiedzieć że powiedziałem o tym bo podsłuchałem całą rozmowę w kiblu, ale w tedy...Piper popszneła Col na chodnik...ZAJEB*E JĄ!!!
-A teraz dostaniesz tak jak mówiła. 2 razy mocniej!
Już miałem podbiec do Colette gdy w momęcie kiedy Piper zamachnęła się parasolką...
-A tylko spróbuj...-Colette wysyczała warcząc na bląd dziewczynę...WoW!
-T-ty...warczysz?!
-Ha...I żeby tylko tyle! Jak chcesz to pokażę Ci jeszcze parę sztuczek!-Powiedziała Colette powoli przybliżając się do Piper podtrzymując się rękami na ziemi.
Teraz byłem absolutnie pewien że Colette ma żółte oczy! Dodatkowo to warknięcie...Było takie...nieludzkie...Wyglądało jakby nie była człowiekiem, a jakimś dzikim zwierzęciem...Colette była cozar bliżej dziewczyn a jej szeroki uśmiech wypełniony ostrymi jak brzytwa zębami wyglądał jakby chciał zatopić się wkimś...a dokładniej w czyimś mięsie...Mimowolnie przeszedł mnie dreszcz, a serce zaczęło bić mi znacznie szybciej. Patrząc po moich znajomych byli równie przestraszeni co ja. Dodając do tego to że oni nie byli zbytnio świadomi tego co się stało w tedy w toalecie musieli być dodatkowo w ciężkiem szoku...
-A nawet jeśli nie chcecie...to i tak wam je pokażę! =).
Dziewczyny tylko trzęsły się na ziemi obok siebię niezdolne do żadnego ruchu. Strach całkowicie opanował ich ciała...Colette nie była już Colette...Była jak...
...
Demon...

Od Autoki/wafla ryżowego

Troszkę długi rozdział, aleeeeeeeee :)
Wiem że wzięłam was z tym demonem tak troszkę z zaskoczenia, ale odrobina nocnych koszmarów wam się przyda 👌. Dobra ja lecę myć dupę!

Bajo!










☆Dziwaki☆/☆Colette x Edgar☆/(brawl stars)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz