Mandy właśnie zbierała z podłogi swoje rzeczy jednocześnie rozmawiając przez telefon. Rozmowa którą prowadzała była dość trudna co można było dostrzeć dzięki nerwowym westchnienią dziewczyny.
-Zgodziła się, ale mam wracać najpóźniej o 21:30...-Odparła w końcu rozłączając się.
-Eh...Rodzice są trudni...-Powiedział Fang sprzątając popcorn który rozsypał na nocowaniu.
-Ale twoją Matka nie ma problemu z tym że jesteś 16 latkiem!!!-Krzyknęła Mandy z nieukrywaną zazdrością.
-Nie martw się! Odprowadzę się do domu!-Prubował pocieszyć dziewczynę Chester-I tak mam po drodze!
-Ale twoja mama pozwoliła ci zostać dłużej...
-Trudno! Dla mojego obrażalskiego cukiereczka mogę się poświęcić! ^^
Mandy spojżała na chłopaka z lekkim rozbawieniem co było żadkim widokiem na jej twarzy.
-Colette...na pewno możemy iść na ten koncert?-Zapytała się chyba 100 raz w przeciągu ostatniej minuty Janet.
-Tak-Odpowiedziała krutko dziewczyna wstając z łóżka-A ty śledziu. Zostaw ten syf. Poradzę sobie.
-Ale przeciesz to ja nabrudziłem...
-Potwierdzam. Fang nabrudził-Dodałem.
-Trudno! Nie będziesz sprzątać ze skaleczoną nogą!
-Przecież Ty jesteś całą poobijana. I kaszlesz-Odparła Mandy.
-Puki tchu mi starczy to ja będę sprzątać w moim pokoju!-Upierała się przy swoim Colette-Z resztą i tak nie mam co robić -3-
Śledź westchną i z drobnymi trudnościami wstał z podłogi. Rzeczywiście okaleczona kostka dość mocno mu ciążyła. Nie wiele myśląc chwyciłem swój plecak kierując się za resztą w stronę drzwi. Jutro koncert...jeszcze nie zdecydowałem czy pujdę. Szczerze mówiąc wolałbym zostać z Colette. Nie tylko ze względu na to że PRWADOPODOBNIE mi się podoba, ale i dla tego że k-pop nie dla mnie. Przyznam...jednej piosenki czasem słucham, ale to tylko jedna! To nic nie znaczy! (Edzio k-popiara UwU)
-Jesteś pewna?-Zdążyła jeszcze zawołać Janet gdy wychodziliśmy z pokoju dziewczyny i ruszaliśmy na schody.Time Skip
Wszedłem do domu trochę zdyszany. Musiałem przez pół drogi gonić śledzia bo ukradł mi plecak. Zamorduję go kiedyś...
-No nareszcie! Prawie 2 doby cię nie było!-Zawołała Bibi biegnąc ze schodów i prawie nie łamiąc sobie kręgosłupa przy walnięciu w szafkę na bury.
-Zaistniały małe komplikacje-Odparłem rozkładając ręce I szykując się na zderzenie z siostrą które w krótce nastąpiło.
-Opowiadaj!!!-Bibi odlepiła się odemnie i wpatrywała się w moją twarz wielkimi oczami-Twoja crushie z tobą spała??? Dostałeś w mordę??? Jesteś w ciąży??????
-Nie, nie i nie. Choć z tym spaniem to kwestia sporna.
-CO TY PIER*OLISZ???!!!
-NIE TAK JAK MYŚLISZ ZBOCZEŃCU!!!
-A to meh...
Wpatrzyłem się w Bibi z miną like: Brother eewwww.
-A pozostałe? Nie dostałeś w mordę?
-Nie...chyba. Nie pamiętam...
-Masz pamięć złotej rybki czy co?
-A ty IQ żula z pod mostu?
-A weś się cmoknij...
-W co?
-W DUPSKO XD
(Tak wyobrażam sobie typową konwersacje Polskiego rodzeństwa)
Bibi walnęła się na kanapę zakładając ręce za głowę i wydała mi rozkaz zaparzenia herbaty. Kiedy spytałem czy chce zieloną czy czarną odpowiedziała że brązową...debil. Podczas gdy Czekałem aż woda się zagotuje przyszło mi do głowy jedno pytanie na które Sucha Rodzyna mogłaby znać odpowiedź.
-Ej Biboszek?
-Tak?
-Miałaś kiedyś tak że w twojej paczce zdałnionych konserwowanych śledzi-czytaj przyjaciół-zdażyło się coś co sprawiło że zaczęłaś wątpić czy ta wasza braterska miłość przetrwa?
-...
-Typie
-Czemu pytasz mnie?
-MNIE?!
-NIE WIEM! MASZ WIĘCEJ ZNAJOMYCH NIŻ JA!
-...
-...
-Sądzę że musisz poprostu dać temu czas.
-I...I tyle?
-Czasem wystarczy poczekać aż coś samo się rozwiąże.
Palił mnie język by powiedzieć ,,Samo to się może rozwiązać sznurowadło" Ale się powstrzymałem.
-Wiesz...czasem ktoś potrzebuje czasu by porozmawiać o czymś co go dręczyć, a zgadujè że właśnie to powoduje te wasze lawiny skalne.
-Po części tak...
-Niech zgadnę...to pewnie twoja luba ma problem?-Odparła z szyderczym uśmiechem.
-To nie jest ważne w TEJ chwili!
-Ok! Ok!
-Daj jej wolną przestrzeń, nie nalegaj na odpowiedź gdy będzie się wachać, poprostu zachowuj się przy niej jak zawsze. Gdy będzie gotowa to sama ci powie.
Już miałem dziękować siostrze za radę gdy czajnik za mną zaczoł przeraźliwie wyć i piszczeć.
Ehhh...
Trzeba będzie wymienić ten stary sprzęt...Time Skip (Edgarek kładzie się spać)
Po tym co powiedziała mi Bibi czułem się o wiele lżej. Mogłem więc zająć myśli czymś innym by jak to mawiał Cypis ,,Odlecieć sam w krainę zapomnienia" i zasnąć. Leżałem na łóżku i wpatrywałem się w sufit. Zaje*ista rozrywka mówię wam. Wierciłem się w łużku chyba jakieś 30 minut gdy naglę z dupy poczułem chęć sprawdzenia szuflad mojego biurka. Nie zaglądałem tam od czasów gdy robiłem pranka na tej babie z fobią o niedźwiedziach więc trochę czasu już minęło. Ciekawe jakie skarby tam znajdę!
-DOBRANOC EDGAAAAR!!!-Wrzasnęła Bibi ze swojego pokoju.
Po chwili było słychać kliknięcie. Musiała zgasić lampę. Poczekałem chwile dla pewności tego że zasnęła i wywlokłem się z łóżka. Tak, prawie zabiłem się o pierdolnik na podłodze, ale to temat na kiedy indziej. Gdy w końcu w tych Egipskich ciemnościach odnalazłem biurko chwyciłem za szufladę, wyjąłem wszystko co w niej było i prawie znów nie zabijając się o pierdolnik na podłodze wszedłem na łużko. Odpaliłem latarkę w telefonie i zaczołem przeglądać papiery. Najpierw odnalazłem stare świczenia do Angielskiego z 4 klasy. Of corse że moje pismo przypominało bardziej hieroglify niż litery i absolutnie nie jest tak że utrzymało się to do dziś. Następnie zainteresowała mnie papierowa teczka. Oczywiście jakościom przypominała Polską służbę zdrowia, ale nie miałem jakichś wygórowanych oczekiwań. W środku znalazłem jakieś karty pracy, pozostałości moich starych "rysunków" I wiele więcej podobnego syfu. Jednak gdy patrzyłem na moje nieudolne pruby narysowania ręki która bardziej przypominała ugotowane parówki zobaczyłem jeden obrazek który mnie zaintrygował. Spojżałem dokładniej i naglę wiele wspomnień walnęło ma mnie jak pięść Mariana Pudzianowskiego.
-Doktor Edgar...Jezu! To istniało!-Szepnołem do siebię. Czym, a raczej kim jest Doktor Edgar zapytacie. Otóż jak byłem jeszcze kidoskiem dostałem odkleji pod tytułem ,,będę biologiem", a jako że kreatywny zbytnio nie byłem to postanowiłem że w moim przyszłym zawodzie będą mnie zwać właśnie Doktorem Edgarem. Niestety mały Edzio nie wiedział jak ubierają się biolodzy bo z telewizji korzystałem tylko gdy na National Geographick Planet leciały dokumenty o kosmitach więc uznałem że poprostu zrobię go jako curset doktorka pracującego na NFZ. No...przynajmniej tak wyglądał...
-Trzeba to komuś wysłać-Postanowiłem natychmiast-Zasrają się XD.
Je*ać że była 01:00 w nocy. Ktoś MUSI to zobaczyć! Tylko kto zostanie moją ofiarą? Hmmmmmmmm...Dobra, byle żeby był aktywny! Wszedłem na WhatsApp'a i zaczołem poszukiwania. Podczas tego zauważyłem że śledź razem z rudym zrobili naszemu dream teamowi speszial grupę. Dobra, teraz to nie było ważne. Wszedłem w kontakt do Colette by sprawdzić kiedy była aktywna. 5 minut temu! Idealnie!Emos💀💜: (zdięcie. Nie chcę mi się tego rysować :3)
Colette📘💙: XD CO TO JEST?
Emos💀💜: Doktor Edgar
Colette📘💙: Heeeee??? Wygląda jak sfermentowany ogórek
Emos💀💜: Aha???!!!
Colette📘💙: :3
Emos💀💜: Tak czy siak jest to wytwór mojej dziecięcej wyobraźni
Colette📘💙: Nawet fajniusi :> ale po co mi to wysyłasz?
Emos💀💜: Bo tak XD
Colette📘💙: XDDD
Colette📘💙: Btw sprawdź sobie co oni pisali na Kaczoszczurach XD
Emos💀💜: Że ta grupa?
Colette📘💙: Nooooooo
Colette📘💙: Dobra kończę bo mi makaron stygnie
Emos💀💜: Jesz makaron o 01:15?
Colette📘💙: Zupkę chińską sobie zrobiłam bo głodna jestem :[
Emos💀💜: No to smacznego
Colette📘💙: Dziękować :3
Od autorki która jednak żyje :]
Tak, to ja :P
Dowidzenia
CZYTASZ
☆Dziwaki☆/☆Colette x Edgar☆/(brawl stars)
Teen Fiction16 letni Edgar poszukując pracy natrafia na ogłoszenie gift shopu. Nie wąchając się przyjmuje pracę, lecz nie wie że przez to jego emo życie nabierze paru jaśniejszych barw.