rozdział 27-Nikt nic nie wie

240 13 48
                                    

Uwaga!
Dla co niektórych może być trochę obrzydliwie!
-A co do Mandy I Chestera-Wyrwała mnie z przemyśleń Janet-Mają się dobrze. Minęłam ich po drodze. Powinni zaraz tu być.
-A co robili?-Zapytałem nie puszczając włosów dziewczyny obok mnie.
-Z tego co zauważyłam starali się przywrócić prąd. Pewnie chcą zatrzeć nasze ślady pojawienia się tutaj.
-Nie chcę tu być...-Odezwał się Fang-Wszystko mnie boli i do tego ta cała drama z demonem...Mam już tego kur*wsko dość...
-Też chcę już wracać...To miejsce przyprawia mnie o dreszcze-Dodała Janet.
Popatrzyłem na Colette. Dalej była nieprzytomna...
-Ma ktoś wodę?-Zapytałem.
-Weś...To nie czas na picie-Fang machną ręką.
-Nie o picie mi chodzi! Trzeba jakoś obudzić Colette!
-A jak zrobi nam krzywdę?-Zapytała Janet patrząc na mnie przez ramię.
Jeszcze raz spojżałem na dziewczynę. Zaczynała chyba powoli wracać do siebię, ale skórę dalej miała lekko czerwoną.
-Chyba jej przechodzi...
-Chyba robi wielką różnicę! Musimy być pewni!
-A co z planem który ustalaliśmy na świetlicy? Edgar mógłby poprostu przypomnieć jej o czymś ważnym dla nich i może z powrotem stałaby się sobą!-Zaproponował Fang.
Wszyscy uciszyliśmy się na moment.
-Dobrze, możemy spróbować, ale dopiero gdy Mandy i Chester wrócą-Powiedziała Janet patrząc na Colette. Wszyscy się o nią martwiliśmy-Obok świetlicy jest najbliższą toaleta. Wszyscy pójdziemy z tobą. Mandy I Chester staną na czatach w razie co, a ty, Fang I ja sprubujemy wybudzić Colette.
Razem z chłopakiem obok poparliśmy plan Janet kiwnięciem głowy. Teraz wystarczyło czekać...nie zajęło to długo bo Mandy I Chester pojawili się przed nami już po paru minutach.
-Udało się naprawić te korki-Powiedziała Mandy siadając obok Janet i Fanga.
-Nie wiedziałem że z Mendy taki technik, informatyk!-Dodał rudy.
-Weś...-Dziewczyna trąciła go ramieniem uśmiechając się prawie niezauważalnie.
Janet zapoznała nowoprzybyłych z naszym planem i gdy wszystko było już wiadomo ruszyliśmy w stronę łazienki. Wziołem Colette na ręce by nie robić niepotrzebnego chałasu szuraniem jej nieprzytomnym ciałem o podłogę. (XD jak to brzmi!) Czułem się dziwnie gdy jej głowa opierała się na moich rękach, ale nie żeby to było nieprzyjemne czy coś...poprostu...sam nie wiem...Ta cała sytuacja robi mi ku*wisty mętlik w głowie...Gdy byliśmy na miejscu Janet otwożyła przed nami drzwi.
-Czemu zawsze takie żeczy dzieją się w kiblu...-szepnołem-I to dodatkowo w damskim...
Tak jak się umówiliśmy Mandy I Chester zostali przed drzwiami do toalety, a ja z całą resztą dumnie wkroczyliśmy na kafelki wyłożone w pomieszczeniu. Stanęliśmy nad jedną z umywalek, a Janet odkręciła kran i nabrała trochę zimniej wody na rękę. Dziewczyna delikatnie kropiła twarz Colette wodą, ale ta nie reagowała. Po kilku próbach rużowowłosa dziewczyna zdenerwowana odkręciła kran i szybkim ruchem chlusnęła na twarz dziewczyny dużą ilość wody.
-Eh! Czemu ona musi mieć taki twardy sen! Co mam zrobić żeby zaczęła kontaktować?! Wylać jej Morze Bałtyckie na twarz?!
Janet sfrustrowana walnęła pięścią w umywalkę. Tuż po głośnym chudnięciu białej porcelany wybrzmiało cichy pomruk. Wszyscy spojżeliśmy ma Colette którą co chwilę wydawała z gardła drobne warknięcia aż w końcu powoli otwożyła oczy. Gdy już w pełni świadoma otoczenia rozejrzała się po pomieszczeniu gwałtownie szarpnęła się i wyrwała z moich rąk. Pokracznie odbiła się od ściany I oparła się rękami podłogi przygotowując się do walki. Wyszczeżyła przy tym zęby gryząc powietrze jakby w ramach ostrzeżenia.
-Edgar!-Usłyszałem za plecami głos Fanga-No! Działaj!!!
Próbowałem ułożyć w głowie odpowiednie zdanie, ale nie mogłem zebrać myśli. Czułem jak ręce trzęsą mi się z poddenerwowania. Prubując zebrać myśli czułem że "Colette" spogląda na mnie swoimi żółtymi, błyszczącymi ślepiami. Zamknąłem oczy by się skupić.
-Tylko spróbuj nas dotknąć!!!-Wykrzyczała Janet stając przed nami i osłoniając nas. Wciąż miała przy sobie kij którym niedawno znokautowała dziewczynę. Ta gdy go zobaczyła odrazu wydała z siebię długie, niskie warknięcie, a jej wzrok padł na Janet.
-T-tylko spróbuj!!! Tylko spróbuj, a ja...
-A ty co?-Zapytała "Colette". Jej głos przypominał głos Colette ale był znacznie niższy i bardziej chrypliwy.
Białowłosa dziewczyna powoli rozszeżyła uśmiech ukazując białe kły, a jej źrenice zwężyły się wpatrując się teraz w Janet przerażającym spojżeniem.
-Aaaaaaaa ok! Rozumiem! Pewnie nie spodziewaliście się że umiem mówić prawda?-Dodała.
-G-gdzie jest Colette?!-Zawołał Fang wychylając się zza ramienia Janet.
Dziewczyny zaczęła się lekko chichrać po chwili jednak wybuchając głośnym śmiechem.
-*powoli przestaje się śmiać* Spokojnie, spokojnie! Jest tu! Przed wami!
-Czyli to ty jesteś Colette?-Zapytał ponownie chłopak.
-Aahhhh...Jesteście głupsi niż myślałam!
-Czyli tak czy nie?
-NIE!!!
-To co z nią jest?!-Zapytałem, a mój głos odbił się echem w łazience.
-To wam nie mówiła?
-A co miała nam mówić?-Tym razem zapytała Janet.
Dziewczyna przekręciła oczami i westchnęła.
-Ehhh...Kiedyś z nią nie wytrzymam...Zawsze to ja muszę odwalać brudną robotę!
"Colette" podniosła się z podłogi I otrzepała troszę poszarpane i brudne ubranie. Przeciągnęła się i oparła plecami o ścianę.
-W wielkim skrócie. Jestem Trixie. Tak wiem beznadziejne to imię, ale to Col je wybierała więc niczego innego nie można było się spodziewać. Wracając. Jestem demonem który jest NIEMATERIALNY co oznacza że nie mam swojego ciała. Kiedyś szukając jakiegoś debila co by mi użyczył ciała na tym ziemskim padole natknęłam się na tą wariatkę. Była mocno zdesperowana więc skorzystałam z okazji i poszłam z nią na umowę. Ja pozwalam jej nie być życiową ciotą, a ona co jakiś czas pozwala mi sobie pobyć cielesną. Jest tam parę innych spraw, ale to już wam Col wytłumaczy. Mi życia szkoda na takie pierdo*lenie.
Staliśmy nieruchomo z oczami wbitymi w tą...no...Trixie. Niby wszyscy już wiedzieliśmy że Colette ma coś doczynienia z demonami, ale i tak byliśmy w ciężkim szoku.
-K-kiedy zamierzasz...oddać nam Colette...?-Ledwo wykrztusiła Janet dalej oszołomiona tym co usłyszała.
-Że kiedy skończy się nasza zamiana? Aaaa! Nie martwcie się! Już niedługo! Już czuję jak jej duszyczka wierci mi się pod skórą! Niedługo wam ją oddam! Tylko nie patrzcie bo to będzie obrzydliwe...
-Cz-czyli możesz nam ją od tak oddać?-Zapytał Fang.
-Yep. Mogę nawet teraz! I tak chcę już odpocząć po tym całym gównie które tu odwaliłam!
-Czekaj!-Zawołałem wychylając się na przód-Dla czego nie zamierzasz nas krzywdzić jak Piper i Emz?
Trixie mrugnęła kilka razy jakby przypominając sobie dziewczyny.
-Aaaaaaaa! Że te dwie baby? Nieeeeee! Wam nic nie zrobię! Je zaczęłam atakować bo podbijały do Col! A w naszej umowie jest czarno na białym że mam chronić ją i jej otoczenia. Pozatym te babsztyle były takie wku*wiające...
-To czemu ugryzłaś mnie w nogę?!-Zawołał naglę poruszony Fang-I ganiałaś nas po tym kur*idołku?!
-Eeeeeejjjj! No weś! Zabawić się chciałam! Nie często zdarza mi się muc robić cokolwiek! A co do rany. Do wesela twojego i Pink Niuńki się zagoi! I nie chisteryzuj jak mały kaszojad!
Dziewczyna warknęła cicho na znak ostrzeżenia dla Fanga, a tan odrazu się uspokoił.
-A zrobiłaś im krzywdę?-Zapytała Janet.
-Noooooooooo trochę...Ale żyją! Na nieszczęście...Jakiś dziad mnie przepędził i wrzeszczał że wezwie straż miejską...Ludzie są okropni!
Nikt z nas nie wiedział jak odpowiedzieć. Poprostu staliśmy patrząc na stojącą przed nami Trixie.
-...Chcecie już Col co nie?-Zapytała lekko odpychając się ogonem od ściany.
Wszyscy na raz entuzjastycznie przytakneliśmy głowami.
-No dobra. Odwracać głowy do ściany! Chyba że chcecie mieć koszmary na jawie!
Posłusznie odwruciliśmy się w stronę ściany. Bardzo korciło mnie by spojżeć na to jak Trixie przeobraża się z powrotem w Colette, ale powstrzymałem się. Po chwili zza pleców dosłyszałem bolesne piszczenie i dzwięki podobne do łamanych kości i rozrywanego mięsa którym toważyszyło nieprzyjemnie skrobanie pazurami po kaflach łazienki. Dojrzałem kontem oka jak coś pośredniego między demonem, a człowiekiem wbija szpony w podłogę dalej przeraźliwie wyjąc z bólu. W końcu po chyba minucie ciało dziewczyny padło bezwładnie na podłogę. Odwruciłem się powoli. Zobaczyłem Colette ledwie mogącą złapać oddech która zaczęła pluć brunatną, gęstą mazią. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego że to krew...Po ogonie, rogach i skrzydłach nie było już śladu, a skóra dziewczyny całkowicie powruciła do poprzedniego bladego odcienia beżu. Wyglądała jakby właśnie umierała jednak po chwili powoli przekręciła głowę w naszą stronę ze wzrokiem w którym widniało czyste wyczerpanie i ból.
-......p-przepr-rasz-szam...-Wydusiła z siebię Colette prawie znowu padahąc na podłogę.

Od Autorki
To jest tak cringowe że nie mogę, ale może chociaż trochę wam się spodobało :]






☆Dziwaki☆/☆Colette x Edgar☆/(brawl stars)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz