VIII

576 38 55
                                    

Przywitam się z Hanem i wyjdę.
To były moje plany na dzisiejszą dyskotekę.

Niebo powoli traciło kolor, bo godzina 19. Szedłem chodnikiem, a na sobie miałem czarną koszulkę i zwykły, wygodny dres. W kieszeniach miałem jedynie telefon i paczkę papierosów. Nie zamierzałem zostawać tam długo. Nic tam po mnie.

Z rękami w kieszeniach, barkiem odepchnąłem od siebie szklane drzwi do hali za szkołą. Zaczęło się.
Wszędzie kolorowe światła. W tych kolorach nie rozpoznawałem nikogo. Wszyscy bujali się z boku na bok przy kijowej muzyce, a przy ścianach wokół stały długie stoły z wieloma napojami czy przekąskami.
Już wiedziałem, że nie chcę tam być.

Zamknąłem za sobą drzwi i wolnym krokiem wszedłem w tłum. Szukałem Hana, lecz to na nic. Wolałem do niego nie dzwonić, nie odebrałby.

Kiedy w końcu ktoś łaskawy wypchnął mnie z tego tłoku, zobaczyłem pana Hwanga pijącego lemoniadę w rogu hali. Wreszcie ktoś kogo znam.
Bez zastanowienia do niego podszedłem.

— Felix! — powiedział z uśmiechem, gdy tylko mnie zobaczył. Stanąłem obok niego i nalałem sobie czegoś do plastikowego kubka. — Wyglądasz jakbyś coś chciał, a nie mógł...

— Przyszedłem tu jedynie żeby zobaczyć się z Hanem... Nie moje klimaty.

— Zdąrzyłem zauważyć... — zaśmiał się starszy — Zatem, gdzie Han? Albo Yuqi z Nichą...

Spojrzałem na niego, po czym rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Za chuja nic nie było widać. Ledwo widziałem jego twarz w tych wszystkich światłach.
— Nie mam pojęcia. Nie będę do niego dzwonił. I tak nie odbie-

Ktoś się do nas dołączył i mi przerwał.
Pan Chan. Z początku myślałem, że wuefista rozmawiał z Jisungiem, ale najwyraźniej się myliłem...

— Chan! — pan Hwang przywitał mężczyznę — Nie widziałeś nigdzie Hana?

— Gdzieś tam biegał z jakąś pałką, wolałem się nie wtrącać... — odparł Bang. No to pięknie...

Obaj nauczyciele zaczęli ze sobą rozmawiać, a ja popijałem swoją oranżadę udając, że ich nie słucham. Stojąc obok nich myślałem jedynie nad opuszczeniem tej placówki.

Jednak dostrzegłem naszą zgubę. Han Jisung. Na głowie miał jakąś świecącą opaskę, a w dłoni migającą pałkę, o której wspominął wuefista.

Krzyknąłem do niego i odrazu do mnie przybiegł.

— W coś ty się ubrał. Trochę życia! — uderzył mnie w ramię. Chciałem być w domu...

— Daj mi spokój... Widziałeś gdzieś dziewczyny? Hwang się o nie dopytywał — zapytałem, jednak chłopak również nie wiedział.
Pociągnął mnie za rękę w stronę misek z chrupkami. Nie byłem głodny. Widok tego całego jedzenia powodował u mnie jakieś drgawki.

— Nie możemy siedzieć w łazience? Tu jest tak głośno... — powiedziałem. Nie słyszałem nawet własnych myśli.

— Napewno? Łazienka jest tu damsko męska. Kto wie co tam zobaczymy... — Jisung podrapał się po głowie. Wzruszyłem ramionami. Byłem w stanie przeżyć wszystko, tylko nie przebywanie przy tej muzyce...

Gdy znajdowaliśmy się pod drzwiami do łazienki, otworzyłem je... Zobaczyłem dwie dziewczyny liżące się przy umywalkach.
Odrazu zatrzasnąłem wejście i wróciłem do stołu z jedzeniem.

— Mówiłem... — zaśmiał się Jisung. Nic mnie tu nie bawiło.

— Wolę nie wiedzieć kto to był — rzekłem chcąc jak najszybciej zmienić temat rozmowy.

— Co ty głupi jesteś? Przecież to Minnie z Song, debil... — odpowiedział chłopak. Myślałem, że słyszałem już wszystko. No chyba jednak nie. Ja dziękuję, wychodzę.

Przez to wszystko musiałem wyzerować kolejny kubek oranżady. Razem z Sungiem, w ciszy oparliśmy się o ścianę, aż nagle z łazienki wyszły obie nasze znajome.

Han odrazu do nich podszedł. Byli na tyle blisko, że mogłem ich usłyszeć.
— No to nieźle się bawicie — zakpił Jisung. Nicha wyglądała jakby conajmniej miała go zadźgać.

— Zamknij się — powiedziała Yuqi.
Nie było tam nic po mnie. Rozglądnąłem się trochę. Na drugim końcu hali stał Hwang i Chan. Przewróciłem oczami na moich znajomych i poszedłem do dwóch nauczycieli. Słyszałem jak cała trójka idzie za mną. Klasyk...

Gdy tylko profesor Hyunjin mnie zauważył, odłożył swoje picie.
— Idziesz już do domu? — zapytał. Stanąłem obok niego, a zaraz po mnie zrobili to Han i reszta.

— Może, nic tu po mnie... — odpowiedziałem i przetarłem swoje oczy od zmęczenia.

— A wiecie co dziewczyny robiły w ła- — zaczął debilnie Han, jednak nie zdołał dokończyć, gdyż Nicha kopnęła go w nogę. Idioci...

Postałem tam z nimi jeszcze przez pięć ciągnących się minut i najzwyczajniej stamtąd wyszedłem.
Nawet pod lasem, obok którego szedłem było słychać tą złośliwą muzykę.

MR. HWANG || hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz