Rozdział 7

177 13 4
                                    


Sara

Czekam pod szkołą na dzwonek oznaczający koniec lekcji, przynajmniej dla klas drugich.

Wczoraj dzwoniłam do Gosi, ale ponownie nie odebrała. Zbyła mnie jedynie wiadomością, że niej dobrze i mam się nie martwić.

Jak niby mam się nie martwić?

Wcześniej nie byłyśmy może nierozłączne, ale właściwie codziennie wymieniałyśmy się wiadomościami i czasem spotykałyśmy na mieście. Odkąd Michał zerwał ze wszystkimi kontakt nie widziałam się z nią ani razu, a to już miesiąc. Wiem, że byli razem blisko, a nawet spędzili razem noc, i że na pewno bardzo teraz cierpi ale nie może mnie zbywać wiecznie.

W końcu słyszę oczekiwany dzwonek a kilka sekund później otwierają się drzwi przez które przechodzą uczniowie. Wypatruję w gęstym tłumie przyjaciółkę, jednak nie udaje mi się jej dostrzec. Może poszła do toalety? Postanawiam poczekać jeszcze chwilę, a jeśli nie wyjdzie spróbuję złapać jakiegoś nauczyciela i spytać, czy była w szkole.

Kilka minut później, gdy jestem już gotowa na wypytywanie o nią drzwi wejściowe ponownie się otwierają i zamieram na widok dziewczyny, która przez nie wychodzi.

Gosia.

Serce mi staje na jej widok. Zawsze ładnie uczesana i podmalowana, w modnych ciuchach i dodatkach, teraz wygląda jak cień samej siebie.

Włosy związane w zwykły kucyk, zero makijażu, jakieś dresy. A najgorsza jest twarz, na której maluje się strach połączony z rozpaczą. Wygląda jakby była na skraju załamania psychicznego.

I tak pewnie jest.

Co on jej zrobił?

Podchodzę do niej szybko i biorę w ramiona w sekundę po tym jak mnie zauważa.

W pierwszej chwili stoi nie ruchomo w moich ramionach, ale po krótkiej chwili również mnie obejmuje i czuć w tym geście desperację.

Stoimy przez chwilę przytulone i już mam ją puścić i zaproponować pójście na herbatę abyśmy mogły na spokojne porozmawiać, ale nie pozwala mi. Zamiast tego ściska mnie jeszcze mocniej, jeszcze bardziej desperacko.

Zaczyna szlochać.

Nie jestem dobra w pocieszaniu, z resztą jak i z innymi interakcjami między ludzkimi, ale teraz odruchowo obejmuję ją mocniej i zaczynam głaskać po głowie szepcząc do ucha że będzie dobrze, ale nie proszę aby przestała. Musi wyrzucić z siebie te emocje, jeśli tylko płacz jej w tym pomoże, to niech płacze, ile się da.

Nie wiem jak długo tak stoimy, ale wystarczająco aby zauważyła nas jedna z woźnych. Przynosi nam prawie skończoną rolkę papieru którą podaje Gosi, gdy ta w miarę możliwości się uspokaja. Odrywa kawałek papieru, którym ociera zapłakane policzki i czerwone, opuchnięte oczy i wysmarkuje nos. Prowadzę ją do ławki przy boisku szkolnym i ponownie obejmuję. Siedzimy przez chwilę w ciszy, podczas której zastanawiam się jak jej o wszystkim powiedzieć. Wiedziałam, że może być załamana, ale przez myśl mi nie przeszło, że aż tak.

- Dlaczego on się do mnie nie odzywa? - głos Gosi jest zachrypnięty od długiego płaczu.

- Nie odzywa się do żadnego z nas - mówię, choć wiem, że w żaden sposób jej to nie pocieszy.

Odsuwam się od niej na odległość ramienia i patrzę w oczy w których maluje się desperacja.

- Muszę ci o czymś powiedzieć.

Siedzi wpatrzona we mnie coraz większymi oczami podczas gdy słowa opuszczają moje usta opowiadając o ostatnich tygodniach. Nie odzywa się do mniej jeszcze długie minuty po tym jak skończyłam swoją historię a ja czuję się coraz gorzej patrząc na to w jakim jest stanie.

Lato - Kontynuacja "Wiosny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz