Rozdział 18

187 15 0
                                    


Sara

Do Sopotu docieramy wczesnym rankiem.

Jestem głodna, zmęczona ale tak bardzo szczęśliwa, że aż rozsadza mnie od środka.

Jestem nad morzem!

Mama oczywiście starała się zawsze jak tylko mogła, ale niestety z jej niewielkiej wypłaty przedszkolanki rzadko było nas stać na jakiś wyjazd, a już tym bardziej nad morze gdzie ceny latem zawsze były kosmosowe.

Gdy docieramy taksówką do hotelu kategorycznie odmawiam wejścia. Myślałam, że mężczyzna zarezerwuje nam pokoje w jakimś tanim, małym pensjonacie, a on przywiózł mnie do Hiltona.

- Edwardzie, nie mama mowy. Jedna noc tutaj musi kosztować pół mojej wypłaty!

- Zatem dobrze się składa, że to ja płacę - odpowiada zupełnie nie przejmując się moimi oporami.

- Ale to jest za dużo! Poszukamy czegoś innego i...

- Saro, daj spokój. Pokój jest już opłacony i nawet jeśli rzeczywiście oszalałbym na tyle, aby szukać teraz czegoś innego to i tak nikt już nie zwróci mi pieniędzy.

Ostatni argument jest na tyle dobry, że ostatecznie wchodzimy do środka. Jeszcze nigdy nie byłam w tak eleganckim hotelu (no dobra, ja w ogóle nigdy w żadnym nie byłam), i czuję się niemal tak jak wtedy, gdy Edward zabrał mnie do Opery Narodowej - onieśmielona, oczarowana i całkowicie odurzona rzucającym się na każdym kroku bogactwem tego miejsca.

Edward odbiera z recepcji klucz do naszego pokoju i gdy wchodzimy do środka z radością zauważam dwa osobne łóżka.

- Spokojnie, jeśli zmienisz zdanie to zawsze możemy złączyć je w jedno - mówi wchodzący za mną mężczyzna podążając za moim wzrokiem.

- Nie będzie takiej potrzeby – odpowiadam twardo.

Mam zamiar wmawiać to sobie tak długo, aż w to uwierzę.


Dwie godziny później, odświeżeni po całonocnej podróży i z pełnymi brzuchami po zjedzonym śniadaniu w jednej z małych kawiarenek jakich pełno w okolicy hotelu idziemy w stronę sławnego na całą Polskę molo.

- Mogę cię chociaż wziąć za rękę? - pyta nie znienacka Edward - Czuję się jak totalny przegryw idąc z moją ukochaną na romantyczny spacer i nie mogąc nawet cieszyć się trzymaniem jej dłoni.

Mi też jest głupio iść koło niego i nie móc go dotknąć. A przecież to tylko uścisk dłoni, nie? Taki niewinny dotyk na pewno nie sprawi, że zacznę szaleć z pożądania po środku miasta wśród tych wszystkich ludzi.

W odpowiedzi na jego pytanie biorę dotykam skóry wewnątrz jego dłoni i zaciskam wokół niej palce.

Czuję się jak w niebie.


Gdy powolnym krokiem przemierzamy przez molo na sam jego koniec ogarnia mnie dziwne uczucie – uczucie mniejszości. Czuję się niczym maleńka mrówka w tym ogromnym świecie. W mieście nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak naprawdę duża jest nasza Ziemia – w sensie wszyscy wiemy, że jest duża. Liczne miasta, kraje, lasy, morza i oceany, ale dopiero teraz, gdy stoję pół kilometra w morzu dociera do mnie jak mali jesteśmy wśród tego wszystkiego.

- I jak wrażenia? - pyta Edward ściskając mocniej moją dłoń.

- Brak mi słów - odpowiadam zgodnie z prawdą.

Nazwanie tego widoku pięknym byłoby niedopowiedzeniem, podobnie jak reszta słów, które znam i które przychodzą mi do głowy. Wszystkie one wydają się być zbyt trywialne, za mało dostojne i zwyczajnie nie mogą wyrazić tego co czuję stojąc tu i patrząc w otaczającą mnie naturę.

Lato - Kontynuacja "Wiosny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz