Rozdział 25

161 16 4
                                    


Sara

Kolejne tygodnie mijają nam pod wyjątkowo szczęśliwą gwiazdą. Nie pamiętam, kiedy wszystko układało się tak dobrze i choć niezmiernie cieszę się tym słodkim spokojem, to coraz częściej nachodzi mnie myśl, że jak to śpiewała Anna Jantar "nic nie może przecież wiecznie trwać".


Odkąd Edward dowiedział się, że Gosia jednak postanowiła urodzić jego potomka całkowicie oszalał - już na drugi dzień zaczął remont pokoju Michała z myślą o maleństwie, choć przecież będzie ono mieszkało z mamą u jej rodziców.

- No ale na pewno będzie nam go podrzucać na weekendy, jak już kogoś pozna i będzie chciała z nim gdzieś wyjść, nie?

Nie umknęło mi oczywiście użycie zwrotu "nam", jakby fakt, że w niedługiej przyszłości razem zamieszkamy był już postanowiony. Z jednej strony jest to nieco niepokojące, bo oficjalnie nigdy nie poruszyliśmy tego tematu. Z drugiej strony, to już właściwie tam trochę pomieszkuję - mam swoją połowę szafy, w której trzymam kilka ubrań i bieliznę na zmianę, półkę w łazience a nawet udało mi się tchnąć trochę życia w salon dzięki kwiatom oraz oczywiście kilku porcelanowym figurkom. Co prawda odkąd mama wróciła do domu to sporadycznie zostaję u Edwarda na noc, ale te kilka tygodni "prawie mieszkania" u niego sprawiło, że tęsknie za nim dużo bardziej niż wcześniej.


Tomek czuje się już całkiem dobrze i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu lekarz dał mu zielone światło na ten wyjazd do Paryża, o którym mówił zaraz po tym jak mama wyznała mu miłość. Mama oczywiście jest podekscytowana, przestraszona i każdą wolną chwilę spędza na przeszukiwaniu swojej szafy aby znaleźć coś, co spełniłoby jej wymogi na urlop jej życia - i wcale jej się nie dziwie. Żadna z nas nigdy nie była za granicą, a nie oszukujmy się, ale kto nie marzy o Paryżu? Wieża Eiffla, Luwr, kawiarnie, romantyczne restauracje i uliczki... Nie od parady jest to miasto zakochanych, prawda?

Co więcej odnoszę wrażenie, że ten wyjazd nie jest jedynie ot tak urlopem. Podejrzewam, że kryje się za tym coś dużo, dużo większego... Ale czy moje przeczucia są słuszne dowiemy się w krótce.


Gosia kwitnie – brzuszek już jej się lekko zaokrąglił, a na dniach idzie na pierwsze USG o czym właściwie nie może przestać mówić. Jest to co prawda czasem denerwujące, ponieważ odnoszę wrażenie, że nie ma już innych tematów niż malutkie ubranka, rodzaje kaszek i rozważania która firma ma najlepsze kosmetyki dla noworodków, ale dzielnie znoszę tą niezbyt interesującą mnie teraz gadaninę. Po za tym zdaję sobie sprawę z tego, że być może i ja pewnego dnia oszaleję w ten piękny sposób na temat zdrowia dziecka, które będę miała pod sercem.

No właśnie, dziecko. Nigdy nie zastanawiałam się tak naprawdę czy chciałabym być matką. Było to dla mnie coś oczywistego, kolejny etap w życiu podobnie jak skończenie szkoły, dobra praca i ślub. Jednak teraz nie wydaje mi się to takie proste. W końcu jak by nie patrzeć Edward za rok skończy czterdzieści lat, a co więcej ma już dorosłego syna. Czy chciałby więc kolejne dziecko? A jeśli tak, to kiedy? Co jeśli chciałby je w najbliższym czasie? Nigdy nie poruszałam z nim tego tematu, bo odnoszę wrażenie, że to jeszcze za wcześnie na takie rozmowy. W końcu spotykamy się zaledwie do kwietnia a teraz mamy połowę sierpnia, ale z każdym mijającym tygodniem to pytanie nurtuje mnie coraz bardziej.


Michał znów znikł - jak szybko pojawił się na lotnisku, tak szybko się z niego ulotnił i ponownie nie daje znaku życia, nie licząc dodawanych regularnie postów na mediach społecznościowych. Sądząc po zdjęciach, nie przejął się w najmniejszym nawet stopniu tym, że ma zostać ojcem. Wręcz przeciwnie, oddycha pełną piersią ponownie zwiedzając Polskę.

Edward to cudowny mężczyzna a Ola to naprawdę dobra kobieta. Pojęcia nie mam jak to możliwe, że tych dwoje odpowiedzialnych i rozsądnych ludzi wychowało syna na kompletnego, zakochanego w sobie ignoranta. Jak to było w tym filmie "Bezcenny dar"?

"Czasem jabłko pada bardzo daleko od jabłoni i toczy się dalej".

To chyba jedyne zdanie, które mogłoby wytłumaczyć zachowanie i podejście do życia Michała.

Tak czy inaczej, nie narzekam że znikł. Przykro mi ze względu na Edwarda oraz Gosię, ale jeśli chodzi o mnie to najchętniej całkiem bym o nim zapomniała.


Sprawa rozwodowa na dniach, ale według Edwarda nie ma co się martwić. Prawnik Oli skontaktował się z nim kilka dni po jej wylocie i wyjaśnił warunki, na których jego żona zgodziła się rozwieść. Muszę przyznać, że jej nie doceniłam. Byłam pewna, że zażąda przynajmniej części mieszkania lub którąś z księgarni, ale nie. Poprosiła jedynie o pościel, którą dostali w prezencie ślubnym. W pierwszej chwili nie zrozumiałam, ale Edward, czerwony ze wstydu wyjaśnił mi o co chodzi – to była ta pościel, w której nie raz się kochaliśmy i która wciąż pachniała mną gdy jego Ola przyleciała do Polski. Oczywiście miałam ochotę go za to udusić, bo przecież jak nie przyszło mu do głowy, że to kompletna przesada? On jednak argumentował się tym, że to przecież "tylko pościel" i muszę przyznać, że chyba do końca nie był pewien o co chodzi z tym oburzeniem.

Faceci.


No więc tak jak mówię - wszystko układa się dobrze. Skąd więc we mnie ten niepokój? 


---------------------------------------------

Jak się zapewne domyślacie powoli zmierzamy do końca tej historii. Trochę mi z tego powodu smutno i na pewno będę za nimi tęsknić, ale nie chcę też nie potrzebnie przedłużać i robić z tego czegoś na miarę meksykańskiej telenoweli - mam nadzieję, że rozumiecie.

W myślach powoli rodzi mi się kolejna historia, choć obawiam się, że tym razem nie będzie słodko i  kolorowo. Nie jestem jeszcze pewna, czy poradzę sobie z tym, co chciałabym tam napisać więc  nie jest to jeszcze pewne. 

Mimo to mam nadzieję, że zostaniecie dalej ze mną :)

Lato - Kontynuacja "Wiosny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz