Sara
Trzeci dzień pobytu nad morzem spędzamy na zwiedzaniu Gdyni i oczywiście kupowaniu pamiątek.
Wybór jest przeogromny – magnezy, muszelki, biżuteria, żabki na szczęście, czapki z daszkiem, chusty i właściwie wszystko co przyjdzie człowiekowi do głowy. Zdecydowałam się na zakup dwóch magnezów w kształcie muszelek dla mnie i mamy a dla Gosi wzięłam wisiorek - syrenkę zawieszoną na czarnym rzemyku.
Gdy dochodzimy do plaży Edward ni z tego, ni z owego wpada na pomysł który przyprawia mnie o palpitacje serca.
- Popłyńmy statkiem.
- Mowy nie ma! - nie żebym bała się wody jako takiej, ale wejście na statek i wypłynięcie w morze? Nie ma szans.
- Odrobina adrenaliny dobrze ci zrobi wśród tej słodyczy, którą cię raczę od kilku dni.
- Ty mnie raczysz słodyczą? Myślałam, że to ja robię co mogę, aby cię zadowolić...
- Naprawdę? O ile dobrze pamiętam to zeszłej nocy ty doszłaś pięć razy a ja tylko trzy. Kto więc komu słodzi i zadowala...?
Cała twarz aż piecze mnie od silnego rumieńca, który zalewa mnie na jego słowa i mam ochotę zapaść się pod ziemię. W końcu wypominanie mi ilości orgazmów wśród tłumu ludzi spacerujących wokół nas naprawdę nie jest na miejscu.
- No wiesz co?!
- Tak, chcesz więcej, wiem. I nie martw się, dostaniesz ile tylko będziesz miała siłę wytrzymać pod warunkiem, że teraz wejdziesz ze mną na statek.
- Nie, Edwardzie. Zapomnij.
Jakąś godzinę później na dygoczących ze strachu nogach wchodzę na pokład kołyszącego się miarowo statku.
- Nie wierzę, że to robię - mówię sama do siebie.
- Będzie fajnie, zobaczysz – Edward aż tryska zadowoleniem, że udało mu się namówić mnie na ten samobójczy plan.
- Jeśli zejdę tu na zawał to do końca twoich dni będę cię straszyć po nocach – ostrzegam poważnie.
- Nie zejdziesz na zawał. Teraz się boisz, ale gdy już wrócimy na ląd będziesz zachwycona.
- Marzenia ściętej głowy.
Siadamy na jednej z licznych ławek a po kilku minutach, gdy wszyscy już znaleźli sobie miejsce kapitan wykrzykuje rozkazy odbicia od brzegu.
Nie jestem osobą jakoś szczególnie wierzącą, a do kościoła trafiam zwykle tylko na śluby i pogrzeby, ale w tej chwili chyba po raz pierwszy w życiu żałuję, że nie znam nawet zdrowaśki aby móc się pomodlić za szczęśliwy powrót na ląd.
Im dalej w morze wypływamy tym większe są fale, a co za tym idzie kołysanie statku. Edward siedzi z uśmiechem na twarzy patrząc, jak gdyby nigdy nic na szalejący wkoło nas żywioł a ja trzymam się barierki, którą mam przed sobą i nie umiem rozluźnić się choćby na pół sekundy.
- Jak już wrócimy do hotelu, to cię zabiję - wygrażam się.
- Rozluźnij się Saro - siedzący obok mężczyzna głaszczę mnie po plecach w uspokajającym geście - To tylko lekkie kołysanie.
- Ta....
Minuty mijają, a mi o dziwo powoli udaje się rozluźnić na tyle, na ile jest to w tej chwili możliwe. Albo pierwszy rzut adrenaliny do krwi powoli się stabilizuje, albo to moje ciało przyzwyczaja się do miarowego kołysania. Po jakiejś pół godziny siedzę już w miarę spokojnie otulona ramionami Edwarda i wpatruje się w bezmiar otaczającej nas wody.
CZYTASZ
Lato - Kontynuacja "Wiosny"
RomanceKontynuacja historii Sary i Edwarda z powieści "Wiosna"! Mija dziesięć dni odkąd Sara dowiedziała się prawdy o Edwardzie. Rozerwana pomiędzy miłością do ukochanego a szacunkiem do samej siebie ostatecznie stawia na półśrodek - nie zrezygnuje w prac...