Rozdział 10

204 15 3
                                    

Sara

Po wczorajszym wieczorze spodziewam się mieć dziś kaca, ale o dziwo czuję się zaskakująco dobrze.

Wchodząc do kuchni zerkam na stojące na kuchennym blacie butelki i dochodzę do wniosku, że wcale nie wypiłyśmy w sumie tak dużo. Dlaczego więc byłam wczoraj taka nawalona? Litr wódki na cztery osoby to przecież nie dużo... Ah, no tak, szampan na koniec. To pewnie on był moim przysłowiowym gwoździem do trumny.

Po tym jak wróciłam do mieszkania od razu poszłam do swojego pokoju i wyszłam z niego dopiero jakiś czas później, na całe szczęście w o wiele lepszym stanie psychicznym. Nie było to co prawda to, czego pragnęłam, ale na razie musi mi wystarczyć.

Kilka minut później do domu wróciła mama, niosąc razem z dziewczynami zakupy. Podczas wspólnego planowania, gotowania i oczywiście picia udało mi się zrelaksować i zapomnieć o wszystkich zalewających mnie niczym tsunami problemach. Całkowicie skupiłam się na przeszukiwaniu stron internetowych polując na ciekawe pomysły które mogłybyśmy wprowadzić w życie na przyjęciu dla Ani i Gosi, zapisując na kartce kilka propozycji, które postanowiły rozważyć.

Do kolacji otworzyłyśmy tego nieszczęsnego szampana, którego mama kupiła kilka tygodni wcześniej.

Co działo się później zostanie dla mnie zapewne tajemnicą - może to i dobrze.

Wraz z wytrzeźwieniem wszystkie problemy wracają i moje myśli znów wypełnia troska o Gosię, stres związany z jutrzejszym egzaminem, a nawet Ola i jej prośba o spotkanie.

Piszę wiadomość do Edwarda z przywitaniem i pytaniem o plany na dzisiejszy dzień, po czym biorę się za robienie śniadania. Kilka minut później do kuchni wchodzi mama, zapewne zwabiona unoszącym się po całym mieszkaniu zapachem świeżo zaparzonej kawy.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry.

- Ranny z ciebie ptaszek.

Zerkam na wiszący na ścianie zegar - rzeczywiście, jest dopiero po siódmej. Zwykle w niedzielę lubię pospać sobie dłużej, ale dzisiaj jakoś nie mogłam sobie znaleźć miejsca w łóżku.

- A tak jakoś nie mogłam spać.

- Martwisz się o Gosię - zgaduje od razu siadając przy stole z parującym kubkiem w dłoni.

- Tak. Chciałabym już wiedzieć co i jak.

- Ja też... Cóż, cały dzień czekania przed nami. Masz jakieś plany?

- Żadnych. A ty? Idziesz do Tomka?

- Jesteśmy umówieni na wieczór, ale mówiłam mu, że to nie jest pewne, bo jeśli Gosia do nas przyjedzie to zostanę z Wami.

- Nie musisz mamo, damy sobie radę, a Ty ostatnio rzadko się z nim widujesz. Powinnaś iść.

- Wiem Saro, ale... - ukrywa twarz w dłoniach a moje serce zaciska się na ten widok.

Mój tato był największą miłością mojej mamy, i choć od lat nie żyje ona nie może znaleść nikogo kogo pokochałaby choć w połowie tak jak jego.

- Saro, nie wiem co robić. Widzę jak bardzo mnie kocha, jak się stara i dba o mnie, a ja... Zależy mi na nim, czuję się przy nim szczęśliwa, i tak bardzo chciałabym go pokochać, ale po prostu nie mogę. Nie mogę z nim być i dawać mu nadzieję, że kiedyś to się zmieni, ale z drugiej strony nie mogę się zmusić do tego, aby go zostawić, bo to jak się przy nim czuje jest takie cudowne... O matko, jestem okropną egoistką.

Dotykam jej ramienia ściskając je delikatnie dając jej tym samym znać, że ją rozumiem i wspieram.

- Nie jesteś mamo. Ja myślę, że ty też go kochasz, tylko po prostu jeszcze o tym nie wiesz, lub podświadomie odpychasz od siebie to uczucie.

Lato - Kontynuacja "Wiosny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz